poniedziałek, 12 sierpnia 2019



ZAPISKI SZPITALNE

Odsłona Szósta.
Mama. Zmęczona, ale ciągle tu wraca. Zamyka oczy z niewyspania, ale z uporem czuwa. Z nogami obolałymi po przebytych kilometrach, kiedy spacerowała przed salą operacyjną. Zamartwiająca się i pełna nadziei. Nie przepada za gotowaniem, ale cały wieczór stoi przy kuchni, przygotowując dietetyczny obiad, który w smaku nie ma nic wspólnego z tym, co zazwyczaj kojarzy się z dietą. Poprawiająca mi pościel. Pilnująca, żebym wzięła tabletki. Przynosząca magiczne mikstury na wzmocnienie, złożone z takich czarodziejskich składników jak buraki, jabłka, pomarańcze i pietruszka. Traktująca mnie, kobietę w zaawansowanej dorosłości, jak małą dziewczynkę.
Mama trwająca w imieniu wszystkich mam świata, siedzących przy szpitalnych łóżkach swoich dzieci, z nadludzką siłą i podkrążonymi oczami.
Mama to jedno z imion miłości.

Odsłona Siódma.
Ból. Bezradność. Zależność od innych ludzi. Proste czynności są jak sport wyczynowy. Nierówna walka z ciałem. Dużo hałasu, moich i niemoich gości i te lampy na suficie. Białe, obojętne, zimne. Dopada mnie tęsknota za wieczornymi spacerami po Kazimierzu, kawą latte pitą z przyjaciółmi w „Chimerze”, ulubionymi piosenkami, zapachem kadzideł u dominikanów i rozgrzanej upałem Wisły na Bulwarach. Dopada mnie tęsknota za normalnym życiem. Dopada mnie tęsknota za nieszpitalnym światem, który się wydaje odległy od okna mojej sali o całe lata świetlne.
Sometimes God will put Goliath in your life for you to find David within you. Taką maksymę przesłała mi koleżanka z kursu Paweł. Dawid był w porównaniu z Goliatem chudziną. Szedł do walki z uzbrojonym po zęby olbrzymem z procą, wyglądającą w tych okolicznościach absurdalnie. Ale szedł w imię Pana Zastępów. To wystarczyło. Bo Bóg naprawdę wystarczy. Trzeba tylko chcieć Go wezwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz