Powiew
COOL - tury
Przepłakałam prawie
cały film. Potrzebne mi było to wzruszenie. Ale też jest czym się wzruszać:
Kinga Dębska po raz kolejny pokazała, że potrafi zrobić dobre kino, które bawi,
porusza i daje do myślenia.
Święto
ognia w tytule nawiązuje do fantazji choreograficznej Zygmunta
Noskowskiego, która swoją prapremierę miała w 1902 roku w Operze Warszawskiej.
Ogień porywa, fascynuje, ale może być także siłą destrukcyjną… Mamy więc
pierwszą opowieść: o Łucji, młodej ambitnej baletnicy, która po latach harówy i
morderczej walki z ciałem dostaje wreszcie główną rolę w tytułowym balecie w
Teatrze Wielkim. Łucja ma jednak młodszą siostrę: Anastazję, która urodziła się
z dziecięcym porażeniem mózgowym. To właśnie z perspektywy Anastazji poznajemy
całą historię. Ona również musi się
zmagać z własnym ciałem podczas długich godzin rehabilitacji i nauki
komunikacji alternatywnej.
Można
powiedzieć, że robimy z Łucją dokładnie to samo… Obie siłujemy się ze swoim ciałem i próbujemy je zmusić do
czegoś, czego ono wcale nie chce, ale nie wiem… może o to chodzi w życiu?
– mówi nasza narratorka.
A jednak Anastazja jest szczęśliwa i ma bogaty
świat wewnętrzny, który stopniowo przed nami odkrywa. Czego nauczyła mnie
Anastazja? Uważności. Ma dużo czasu, więc obserwuje rzeczywistość wokół siebie:
ludzi na ulicy, sąsiadów, członków rodziny. Żeby „widzieć więcej”, trzeba
zapomnieć o sobie, a skupić się na przedmiocie obserwacji. Delikatnie, bez
„rzucania się”, tak, jakby się skradało… To bardzo ważna lekcja smakowania
chwili. Anastazja uczy mnie także radości, wdzięczności i tego, że zamiast
koncentrować się na własnym cierpieniu i ograniczeniach, warto walczyć o swoje
marzenia w ramach swoich możliwości. I docenić to, co się ma. Samo imię
„Anastazja” jest jak życie, światło, nadzieja, bo oznacza „zmartwychwstanie”. I
taka też jest bohaterka filmu.
Tymczasem ciało Łucji -
dla której balet jest całym życiem! - nagle odmawia posłuszeństwa. Tuż przed
premierą, która jest dla niej przepustką do kariery solistki baletu. Musi się
zatrzymać. Posłuchać siebie. Być może podejść do swojego życia, które było do
tej pory powierzchowne, pozbawione relacji, zapchane szybkimi, mocnymi
wrażeniami, inaczej, nieco uważniej, z takim właśnie „skradaniem”?
Och, jak ja dobrze
rozumiem rozpacz i frustrację Łucji! Aktualnie jestem w takim właśnie granicznym
momencie, kiedy musiałam się zatrzymać. Odłożyć na bok swoją pasję,
skoncentrować się na zupełnie innych rzeczach niż do tej pory, zacząć żyć bez
planów. Tylko DZISIAJ. I dobrze wiem, jakie to „dzisiaj” jest trudne dla kogoś,
kto całe życie zajmował się udowadnianiem, że w czymś jest najlepszy, a w
gruncie rzeczy uciekał przed tym, co najważniejsze: konfrontacją z sobą i
budowaniem relacji…
W świetnej adaptacji
powieści Jakuba Małeckiego odkrywamy jeszcze kilka innych ważnych wątków:
niepełnosprawności i ciężkiej choroby w rodzinie (a więc tematyka podobna jak w
Chce się żyć Marka Pieprzycy, Strzępach Beaty Dzianowicz i Śubuku Jacka Lusińskiego), miłości,
przyjaźni, rodzinnej tajemnicy, która wychodzi na jaw po latach (trochę, moim
zdaniem, niewykorzystany i uproszczony wątek…).
Film Dębskiej jest
zbudowany na kreacjach aktorskich. Na pierwszy plan wysuwają się oczywiście
dwie główne bohaterki, Anastazja i Łucja. Obie zasługują na wielkie brawa i
kolejne propozycje filmowe. Rola Pauliny Pytlak (Łucji), studentki Akademii
Teatralnej w Warszawie, to efekt długiej, mozolnej i bardzo wnikliwej podróży
do świata osób z niepełnosprawnością. Widać, że – podobnie jak jej bohaterka –
niespiesznie się „skradała” do tematu, zapominając o sobie, „ale tak
dokładnie”. Jej Anastazja to kreacja porównywalna z rolą Dawida Ogrodnika w Chce się żyć czy Wojtka Dolatowskiego w Śubuku, ale widać, że jest rezultatem
własnych, twórczych poszukiwań.
Na wielki szacunek
zasługuje także Joanna Drabik w roli Łucji. Nie jest przecież zawodową aktorką,
lecz baletnicą, naprawdę zatrudnioną jako koryfejka w Teatrze Wielkim.
Tymczasem poza zaprezentowaniem mistrzowskich umiejętności tanecznych zbudowała
pełnokrwistą postać, z całą gamą emocji, którą ja po prostu polubiłam i bardzo
mocno się z nią utożsamiam! Drabik gra poniekąd samą siebie…
Oczywiście warto
wymienić znakomitą Kingę Preis w roli ekscentrycznej, ale bardzo pozytywnej
sąsiadki Józefiny, Tomasza Sapryka jako Poldka, ojca dziewcząt, barwną i nieco
neurasteniczną Karolinę Gruszkę jako Lenę, matkę bohaterek, oraz drugoplanowych,
lecz charyzmatycznych mistrzów baletu: Katarzynę Herman w roli Kownackiej i
Mariusza Bonaszewskiego jako Piłata.
Całości dopełnia
nostalgiczna, wyrazista muzyka Bartosza Chajdeckiego.
Podsumowując: jest
ogień w Święcie ognia! Idealny film
na majowy wieczór. Długo zostaje w sercu. Na tyle długo, że chcę do niego
wrócić.
Link do zwiastuna:
https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/%C5%9Awi%C4%99to+ognia+Zwiastun+nr+1-66528