sobota, 17 sierpnia 2019




NIEDZIELNIE…


WIARA JEST OGNIEM

Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, żeby on już zapłonął (…). Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam.
(Łk 12, 49 - 51)

Jak to? Jezus, ten Rewolucjonista o niebieskich oczach i falujących włosach, idealnie pasujący z tym swoim protestem przeciw wszelkiej dyskryminacji i niesprawiedliwości zarówno do czasów rewolucji obyczajowej lat 60. czy wojny w Wietnamie, jak aktualnej sytuacji polityczno – społecznej w naszym kraju, mówi takie twarde słowa? Przecież ten tekst trąci krucjatami albo co najmniej manifą narodowców odpalających race i skandujących hasła, nie nadające się do cytowania przez kulturalnych ludzi. A już na pewno czuć w powietrzu swąd płonących stosów...
Lubimy powtarzać, że Jezus kocha wszystkich, bez względu na narodowość, religię, pochodzenie, kolor skóry czy orientację seksualną. Że przyniósł na ziemię Ewangelię miłości. Że zwyciężył zło. Miło się tego słucha, dopóki nas to nie dotyka osobiście. Dopóki jest dodatkiem do życia, a nie jego sensem. Bo kiedy miłość Jezusa staje się sensem mojego życia, nic nie jest już takie samo. Droga z Nim jest piękna, ale nie przyjemna. Fascynująca, ale bez zabezpieczeń. Pełna przygód, ale też – po ludzku – rozczarowań…
Dlaczego? Bo kiedy wyruszam z Nim w drogę, decyduję się Mu zaufać czyli absolutnie serio potraktować swoją wiarę i jej konsekwencje. Pismo Święte staje się Jego Słowem skierowanym do mnie, a nie zbiorem legend. Dekalog jest moim drogowskazem, który przyjmuję bez zastrzeżeń i żyję nim na co dzień, a nie formułką, którą ostatni raz powtarzałam przed Pierwszą Komunią. Sakramenty są znakiem Jego obecności w moim życiu, a nie rodzinnym rytuałem odprawianym co jakiś czas, „bo babcia się obrazi”. I wtedy wiara staje się ogniem, który spala moją letniość, bylejakość, wygodę, konformizm. Może też spalić moją popularność, niektóre relacje i tak zwany wizerunek. Mogę zostać wyśmiana. Nazwana członkiem kościelnej mafii. Potraktowana jak ktoś niespełna rozumu albo opatrzona etykietką dewotki.
Lubimy powtarzać, że Jezus kocha wszystkich, ale o wiele trudniej nam przełknąć Jego słowa o wierze i przyjęciu jej konsekwencji.
Wybór Chrystusa jest najpiękniejszą decyzją, jaką mogę podjąć, ale ma swoją cenę. Jak wszystko, co wartościowe.

2 komentarze:

  1. Ten tekst był lepszy, niż dzisiejsze kazanie u mnie w kościele. Bardzo za niego dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, to bardzo mi miło. I cieszę się, że mogę przybliżyć Ewangelię. Mnie także to jest potrzebne...

    OdpowiedzUsuń