NIEDZIELNIE…
WIARA
JEST OGNIEM
Przyszedłem
ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, żeby on już zapłonął (…). Czy myślicie,
że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam.
(Łk 12, 49 - 51)
Jak to? Jezus, ten
Rewolucjonista o niebieskich oczach i falujących włosach, idealnie pasujący z
tym swoim protestem przeciw wszelkiej dyskryminacji i niesprawiedliwości
zarówno do czasów rewolucji obyczajowej lat 60. czy wojny w Wietnamie, jak
aktualnej sytuacji polityczno – społecznej w naszym kraju, mówi takie twarde słowa?
Przecież ten tekst trąci krucjatami albo co najmniej manifą narodowców
odpalających race i skandujących hasła, nie nadające się do cytowania przez
kulturalnych ludzi. A już na pewno czuć w powietrzu swąd płonących stosów...
Lubimy powtarzać, że
Jezus kocha wszystkich, bez względu na narodowość, religię, pochodzenie, kolor
skóry czy orientację seksualną. Że przyniósł na ziemię Ewangelię miłości.
Że
zwyciężył zło. Miło się tego słucha, dopóki nas to nie dotyka osobiście.
Dopóki
jest dodatkiem do życia, a nie jego sensem. Bo kiedy miłość Jezusa staje się
sensem mojego życia, nic nie jest już takie samo. Droga z Nim jest piękna, ale
nie przyjemna. Fascynująca, ale bez zabezpieczeń. Pełna przygód, ale też – po
ludzku – rozczarowań…
Dlaczego? Bo kiedy
wyruszam z Nim w drogę, decyduję się Mu zaufać czyli absolutnie serio
potraktować swoją wiarę i jej konsekwencje. Pismo Święte staje się Jego Słowem
skierowanym do mnie, a nie zbiorem legend. Dekalog jest moim drogowskazem,
który przyjmuję bez zastrzeżeń i żyję nim na co dzień, a nie formułką, którą
ostatni raz powtarzałam przed Pierwszą Komunią. Sakramenty są znakiem Jego
obecności w moim życiu, a nie rodzinnym rytuałem odprawianym co jakiś czas, „bo
babcia się obrazi”. I wtedy wiara staje się ogniem, który spala moją letniość,
bylejakość, wygodę, konformizm. Może też spalić moją popularność, niektóre
relacje i tak zwany wizerunek. Mogę zostać wyśmiana. Nazwana członkiem
kościelnej mafii. Potraktowana jak ktoś niespełna rozumu albo opatrzona etykietką
dewotki.
Lubimy powtarzać, że
Jezus kocha wszystkich, ale o wiele trudniej nam przełknąć Jego słowa o wierze
i przyjęciu jej konsekwencji.
Wybór Chrystusa jest
najpiękniejszą decyzją, jaką mogę podjąć, ale ma swoją cenę. Jak wszystko, co
wartościowe.
Ten tekst był lepszy, niż dzisiejsze kazanie u mnie w kościele. Bardzo za niego dziękuję :)
OdpowiedzUsuńO, to bardzo mi miło. I cieszę się, że mogę przybliżyć Ewangelię. Mnie także to jest potrzebne...
OdpowiedzUsuń