niedziela, 18 sierpnia 2019




Powiew cool - tury

ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE, A POTEM CO? (Maria Paszyńska, Owoc granatu)

Przeczytałam cztery części Owocu Granatu Marii Paszyńskiej: Dziewczęta wygnane, Kraina snów, Świat w płomieniach i Powroty. Tematyka II wojny światowej jest mi szczególnie bliska, z tej racji, że zajmowałam się nią przez ostatnie 3 lata, pracując nad teatralno - muzyczną, a potem powieściową wersją biografii naszej bł. Siostry Julii Rodzińskiej. Nawet jednak, gdyby tak nie było, to książka Marii Paszyńskiej po prostu wciąga. W Dziewczętach wygnanych żywe, wyraziste postacie głównych bohaterek, Halszki i Stefanii - bliźniaczek, identycznych z wyglądu, a przecież tak różnych z charakteru i - o dziwo! - nie znoszących się wzajemnie... Uwielbiane przeze mnie w literaturze i sztuce kontrasty: pastelowe, beztroskie lato 1939 i bezlitosna, syberyjska zima. Pierwsza, niewykluta jeszcze miłość i okrutna utrata niewinności. Przedwojenna zazdrość i wojenne poświęcenie aż do ofiary z siebie. A w całej serii: konflikty moralne i brak jednoznacznych ocen. I ta gorycz doświadczenia, które staje się ciężarem nie do udźwignięcia...
Kolejne tomy to ciąg dalszy Dziewcząt wygnanych dziejący się już w powojennym świecie. Tło historyczne jednak jest nietypowe i przez to bardzo ciekawe: nawiązuje do autentycznych deportacji polskich Sybiraków do Iranu, który z początku wydaje się barwną, egzotyczną „krainą snów”. Do głosu jednak dochodzą upiory przeszłości, ciągle obecne w świadomości bohaterek, a wreszcie bezlitosna historia, która znów daje znać o sobie. Wybucha bowiem rewolucja Chomeiniego w 1979…
Czytając opowieść o dwóch pięknych Polkach szukających miłości i próbujących ułożyć sobie życie w dalekim Iranie, miałam odczucie, że czytam baśń. Bardzo szybko okazało się jednak, jak złudna to baśń i jak gorzka.
Lubimy czytać o wyjątkowym czasie – pisze w posłowiu autorka – O wojnach, kataklizmach, okresach niedoli i ucisku. Cenimy bohaterów, którzy potrafią zmierzyć się z trudną rzeczywistością, zachowując wierność ideałom, w które przecież wszyscy wierzymy lub chcemy wierzyć. Rzadko jednak zastanawiamy się nad tym, co było dalej. Co mogło przytrafić się bohaterom powieści czy filmu, gdy zagrożenie minęło, nastał pokój lub po sztormie dopłynęli do brzegu. Co było po „i żyli długo i szczęśliwie”…
„Owoc Granatu” jest właśnie taką próbą uchwycenia tego „po”. Smutnego, odartego ze złudzeń, a jednak głęboko ludzkiego, bo tęskniącego za miłością, która „wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję i wszystko przetrzyma” (1 Kor 13, 7). Powieść Paszyńskiej zostawia nadzieję na taką właśnie miłość. Pomimo wszystko. Bardzo polecam. Książkę właśnie skończyłam i… nie wiem, co robić z tym nagłym powrotem do mojego świata.


2 komentarze:

  1. Dzieki za recenzję . Jasno. prosto zrozumiale. zachęciła mnie siostra do przeczytania całości Owocu Granatu !

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto. Czyta się jednym tchem, a niegłupie.

    OdpowiedzUsuń