Powiew
COOL - tury
Kocham
Kościół i dlatego oglądam takie filmy (Zabawa
w chowanego, reż. Tomasz Sekielski, 2020)
Cisza po tym filmie
jest przytłaczająca. Przez długą chwilę nie możesz się ruszyć, pozbierać myśli,
nic powiedzieć. Po prostu nie wiesz, co ze sobą zrobić, tak silny jest ładunek
emocjonalny tego, co właśnie zobaczyłeś. Przynajmniej ja się tak wczoraj
czułam. Co mnie najbardziej przytłoczyło? Nie obrzydliwe opisy wykorzystywania
seksualnego, jakich dopuścili się księża. Zresztą w stosunku do pierwszego
reportażu braci Sekielskich jest ich o wiele mniej: właściwie tylko dwie
historie, księdza Arkadiusza Hajdasza z Pleszewa i księdza Pawła Kani,
przeniesionego po znajomości (!) z Wrocławia do Bydgoszczy. Nawet nie
kuriozalna reakcja siostry zakonnej, która MUSIAŁA znać jedną z tych spraw, i
kurialistów z biskupem kaliskim Edwardem Janiakiem na czele. Najbardziej wstrząsający
jest widok dorosłego mężczyzny, który płacze i nie może się pozbierać. Bo całe
jego życie – pomimo terapii – jest w kawałkach. „To, co jest dla mnie
najtrudniejsze, to ta ciągła obecność osoby trzeciej” – mówi bohater o swoim
krzywdzicielu w sutannie – „On zawsze ze mną jest. Teraz też…”.
Zabawa
w chowanego zaczyna się od uporczywego pukania do
drzwi. Młody mężczyzna – później dowiadujemy się, że to Jakub Pankowiak, jedna
z ofiar księdza Hajdasza – próbuje dostać się do jakiegoś mieszkania. „Wiem, że
ksiądz tam jest!” – woła. Bezskutecznie. Lokator, odnaleziony po latach przez
swoją ofiarę, bawi się w chowanego. Udaje, że go nie ma. Udaje, że nie ma problemu…
Potem poznajemy
historię Pankowiaka i jego brata Bartłomieja. Przed dwudziestoma laty rodzice wprowadzili
się do domu parafialnego. Tato był organistą. Mieli bardzo trudną sytuację
materialną z powodu ciężkiej choroby jednego z dzieci. Możliwość darmowego
mieszkania przy parafii ratowała im budżet. Wikary, ksiądz Hajdasz,
zaprzyjaźnił się z rodziną i często tam przychodził na „herbatki”. Ponadto kupował
dzieciom prezenty i organizował im wolny czas. Złoto człowiek. Rodzice nie
dostrzegali, co się dzieje w pokoju, kiedy oni byli tuż za ścianą… Typowy
przykład uwikłania: jak powiedzieć? Komu powiedzieć? Czy w ogóle powiedzieć,
skoro rodzice są zależni materialnie od parafii…
Autorzy filmu
wprowadzili tu bardzo ciekawy, nie kojarzący się z „typowym” dokumentem i przez
to wstrząsający efekt: retrospekcje z dzieciństwa Pankowiaków są zobrazowane za
pomocą makiety i małych figurek przedstawiających całą rodzinę i jej „przyjaciela”
w sutannie. Makieta wygląda trochę jak domek dla lalek i przypomina mi horror,
który oglądałam we wczesnej młodości: Koszmar
z ulicy Wiązów.
Kiedy rok temu pojawiło
się Tylko nie mów nikomu, czułam
bunt. Bo przecież jest tyle innych grup, w których nie brakuje pedofilów:
reżyserzy (Polański!), aktorzy, nauczyciele, lekarze, terapeuci, trenerzy
sportowi. A ilu „wujków”, przyjaciół rodziny, a nawet ojców i braci? Dlaczego akurat
księża? Dlaczego Sekielscy „uparli się” na tę akurat grupę, i to akurat w
rocznicę urodzin Jana Pawła II? Mogę oczywiście zatrzymać się na poziomie
ataków na Kościół, poczucia krzywdy i niesprawiedliwości. Ale to nie będzie
konstruktywne. Może się i uparli, może nie pałają sympatią do Kościoła, może
nie ukazują zła, jakie się w nim dokonuje, z miłością - ale mówią prawdę. Przerażającą,
bolesną, taką, o jakiej wolelibyśmy zapomnieć – ale PRAWDĘ.
Jest taki moment z
życia króla Dawida, który zawsze mnie zastanawiał, a o którym przypomniałam
sobie parę dni temu, kiedy przygotowywałam zdalną katechezę i szukałam na You
Tube ciekawych komentarzy do Starego Testamentu. Trafiłam na „Ewangelię dla
potłuczonych” ojca Adama Szustaka, a konkretnie jego interpretację historii Dawida.
Oto w królestwie trwa wojna domowa. Władzę chce przejąć rodzony syn Dawida,
Absalom. Dawid jest zdruzgotany, a tymczasem na drodze spotyka jeszcze
Szimejego, człowieka z rodu Saula, swojego największego wroga, który rzuca w
Dawida kamieniami i go przeklina: Precz,
precz, krwawy człowieku i niegodziwcze! Na ciebie Pan
zrzucił odpowiedzialność za krew rodziny Saula, w miejsce którego zostałeś
królem. Królestwo twoje oddał Pan w ręce Absaloma, twojego syna. Teraz ty sam
jesteś w utrapieniu, bo jesteś człowiekiem krwawym. (2 Sm 16, 7). Słudzy Dawida
chcą oczywiście uciszyć Szimejego na zawsze. Reakcja króla jest zaskakująca: Jeżeli on przeklina, to dlatego, że Pan mu
powiedział: "Przeklinaj Dawida!" Któż w takim razie może mówić:
"Czemu to robisz?" (2 Sm 16, 10). Widocznie Bóg mu kazał rzucać
we mnie błotem” – mówi Dawid. Szustak podkreśla tu pokorę króla i różnicę
między PONIŻENIEM a UNIŻENIEM (czym właśnie jest prawdziwa pokora). Otóż uniżenie
to bycie tym, kim się jest, ze wszystkimi konsekwencjami. Czyli po prostu:
odwaga stanięcia w prawdzie. Dawid miał taką odwagę i być może jest ona o wiele
ważniejsza niż jego spektakularne zwycięstwa nad Goliatem, Saulem i wrogimi
wojskami. Potrafił stanąć w prawdzie, a więc przyznać się, że zabił człowieka,
żeby posiąść jego żonę, i że zdarzało mu się podejmować decyzje bez pytania o
zdanie Pana Boga.
Niestety, tego
stanięcia w prawdzie brakuje bohaterom dokumentu Sekielskich: księżom, którzy
dopuścili się tych haniebnych czynów, i biskupom, którzy próbowali sprawę
zatuszować. Bo przecież prościej jest przenieść księdza do innej parafii albo
(w ekstremalnych wypadkach) do innej diecezji, gdzie przyjmie go znajomy
biskup. Zbyć ofiary, które próbują złożyć skargę. Dostać nagłej amnezji i nic
nie pamiętać… I to jest największy dramat.
W filmie Jakub
Pankowiak - który pomimo traumatycznych doświadczeń nadal deklaruje się jako osoba wierząca - zadaje pytanie: „Kiedy ksiądz biskup Janiak zacznie dbać o nasze
dusze? O to, co się dzieje z ludźmi, którzy są molestowani i odchodzą z Kościoła?
Bo na razie dba o księdza Hajdasza.” Pytanie rozpaczliwe, bo bez odpowiedzi.
Pointą filmu jest
piosenka Kory Zabawa w chowanego i
przejmujące słowa:
Można
milczeć długo, można długo,
Na dno pamięci upychać obrazy.
Zastanawiać kto był temu winny
I pytać ojcze po trzykroć przedziwny.
Muszę
się cofnąć wehikułem czasu,
Do cichych uliczek pachnących bzami,
Cudownych ogrodów i zamożnych domów,
Oplecionych winem i winogronami.
Mogę się obrazić na
autorów dokumentu. Pytać, dlaczego nie zajmą się innym tematem. Udowadniać, że
w Kościele dzieje się wiele dobra. Ale przecież dobra nie trzeba udowadniać. Sama
jestem od dwóch miesięcy jego świadkiem, przebywając na wolontariacie w
broniszewickim Domu Chłopaków prowadzonym przez nasze siostry. Takie filmy
jednak mogą być zawsze inspiracją do zadania sobie pytania: co z MOIM powołaniem?
Czy jestem świadkiem Chrystusa? Czy mam odwagę stanąć w prawdzie? Czy przypadkiem
nie zaplątałam się w jakieś kłamstwo, bawiąc się z Panem Bogiem i ludźmi w
chowanego? Nawrócenie zawsze zaczyna się od jednej konkretnej osoby: ode mnie.
A film warto, a nawet
trzeba zobaczyć. Zwłaszcza, gdy się kocha Kościół. Bo mądra miłość dostrzega
zarówno dobro, jak zło, i nie boi się prawdy.