Powiew
COOL-tury
(Infamia, reż. Anna Maliszewska, Kuba
Czekaj, Netflix 2023)
Nie pędzą z wiatrem. Nie
tańczą dla samej radości tańczenia. Nie śpiewają „ore ore szabadaba da amore”,
a jeśli śpiewają, to dla zarobku.
I to jest taki śpiew
przez łzy.
Za feerią barw,
kwiatami we włosach i zawodzącymi melodiami Romów kryją się prawdziwe dramaty. Takie
jak w każdej innej społeczności.
1.
System, nazywany we współczesnej
kulturze patriarchatem, ale przecież także same kobiety utrwalają ten
patriarchat – czyli niepisane zasady Romanipenu. Trzeba się w te ramy wpasować, bo w przeciwnym
razie zostanie się skazanym na tytułową infamię, a więc wykluczonym ze ścisłej, zamkniętej społeczności.
2.
Podziały: na Romów i „gadziów” (czyli
całą resztę), romską „arystokrację” – tę bajecznie bogatą i wprzęgniętą w
ciemne interesy – i romski „plebs”, mieszkający w slumsach, wreszcie: „Cyganów” i „prawdziwych Polaków”.
3.
Konflikt jednostki i społeczności. Jednostka
ma konkretne marzenia, ponadprzeciętną wrażliwość i nie zgadza się na bycie
trybikiem w bezdusznej machinie Romanipenu.
W dodatku śmie się zakochać niezgodnie z oczekiwaniami rodziny, no i tak naprawdę
nie wie, kim jest, a przechodzi burzliwy okres dojrzewania.
4.
Upadek rodziny w idealnym - jak by się wydawało
- systemie, który miał tę rodzinę scalać. A więc tak naprawdę zdemaskowanie jego
fałszu.
5.
Miłość bez naiwnego happy endu.
Wydaje się, że to
wszystko już było w tylu tekstach kultury i pop-kultury, że aż trudno byłoby je
policzyć. Chociażby w Romeo i Julii Szekspira.
W serialu jest nawet scena balkonowa, wyraźnie nawiązująca do tego dramatu, choć
w bardzo smutnym, pasującym do współczesnej rzeczywistości kontekście.
Ale przejmujący, choć trochę
melodramatyczny wątek miłosny to jedynie pretekst do ukazania dużo głębszej
problematyki: poszukiwania tożsamości, pytania, czym są tak zwane wartości
rodzinne i czy w ogóle jest możliwe, żeby o nie walczyć, ukazania dramatu uzależnienia i załamania psychicznego i przede wszystkim: podziałów w społeczeństwie, które mogą
doprowadzić do tragedii.
Są jacyś „my” i jacyś „oni”.
Dla „prawdziwych Polaków” czyli chłopców w dresach z pałkami, rzucających mało
wyrafinowane intelektualnie nacjonalistyczne hasła, ci „oni”, których trzeba „nastraszyć”
(a więc de facto – zatłuc), to „Cyganie”, „Ciapaci”, „Żydzi”, „pedały” czy
ktokolwiek, kto wydaje się być inny. Dla Romów - to „gadziowie”. Mur wrogości i
wzajemnej agresji rośnie. Siłą tego serialu jest to, że jego twórcy nikogo
tutaj nie próbują idealizować. Każda z ukazanych grup jest hermetyczna i
okrutna wobec wszystkich, którzy do niej nie pasują.
Ale jest także Gita –
dziewczyna, która wbrew własnej woli przyjeżdża z rodzicami do Polski po
wieloletnim życiu na Wyspach Brytyjskich. Okazuje się, że dość liberalne środowisko
Romów w Walii jest zupełnie inne niż konserwatywne środowisko Romów w Polsce. Że
w wieku siedemnastu lat ma zostać przymusowo wydana za mąż. Że jej dalsza
edukacja wisi na włosku. Że może zapomnieć o swojej pasji: tworzeniu muzyki
rapowej. Że ma ubierać się i czesać zgodnie z oczekiwaniami rodziny, która jest solidną, wspierającą instytucją
pod warunkiem, że jej członkowie mieszczą się w sztywnych ramach systemu, nakazującego
mężczyznom zbijać kasę na narkotykach, a kobietom rodzić dzieci, prowadzić dom
i się nie wtrącać. Jeśli Gita nie zgodzi się na narzucony sposób życia, grozi
jej wydalenie ze wspólnoty: tytułowa infamia. A to oznacza, że zostanie
zupełnie sama. Bez kontaktu nawet z własnymi rodzicami, o ile będą chcieli
nadal być częścią wspólnoty.
Gita szuka swojego
miejsca w świecie. Poznaje nowych przyjaciół w liceum, do którego się zapisała.
Okazuje się, że nowa rzeczywistość wcale nie jest „zerojedynkowa”: okropni
Romowie i cudowni polscy przyjaciele Gity, którzy ją chronią i bronią. Nie: oni
też potrafią być chamscy, mało empatyczni, cyniczni, tchórzliwi, pogubieni, z
własnymi, wcale niebagatelnymi problemami, zniewoleni przez różne uwarunkowania
społeczne i międzyludzkie. I okrutni.
Czy wobec tego prawo
Romanipenu okazuje się jedynie słuszną drogą, którą wybiera Gita? Nie będę
zdradzać, ale nic w tym serialu nie jest oczywiste, bo w prawdziwym świecie też
nie ma łatwych wyborów.
Serial mocno trzyma w
napięciu i momentami jest wstrząsający, ale daje nadzieję. Można przejść przez największą
ciemność. Miłość i przyjaźń może zwyciężyć. Rodzina jest najwyższą wartością,
ale niekoniecznie rozumiana zgodnie z zasadami jakiegoś sztywnego, nieludzkiego
systemu.
Warto przy okazji wspomnieć
o genialnej muzyce, gdzie połączono rap z tradycyjnym folklorem cygańskim,
znakomicie napisanym scenariuszu, reżyserii i kreacjach aktorskich, które wbijają
w fotel, i po prostu znakomitej robocie filmowej!
A główna bohaterka
zagrana brawurowo przez Zofię Jastrzębską (która także sama rapuje wykorzystane
w serialu kawałki!) może być inspiracją nie tylko dla młodych ludzi poszukujących
własnej tożsamości, ale dla każdego, kto stoi na jakimkolwiek życiowym rozdrożu,
i pyta o sens i cel życia:
Jestem
miksem genów,
Iksem
problemów,
Styksem,
który dzieli świat
na
ten twój i ten mój…
- głosi Gita w
tytułowym protest songu.
W kontekście polaryzacji
społeczeństwa i niekończących się sporów o uchodźców z Ukrainy i z „zielonej granicy”, osoby LGBT, wierzących, niewierzących, zwolenników
partii rządzącej i opozycji te słowa brzmią przejmująco.
Serial trzeba
obowiązkowo zobaczyć!
Link do zwiastuna:
https://www.youtube.com/watch?v=1Wm_4dJ1zMk