środa, 15 kwietnia 2020




Powiew COOL - tury

Pandemia nienawiści (Sala samobójców. Hejter, reż Jan Komasa, 2020)

Chciałam koniecznie zobaczyć ten film, bo to przecież kolejny „Komasa”. W dodatku pierwsza część Sali samobójców bardzo mnie poruszyła. Zasiadłam przed monitorem. Tomek Giemza, student prawa o twarzy niemal dziecięcej, wylatuje ze studiów za plagiat. Prawie płacze Wydaje się, że chłopaka naprawdę ruszyło sumienie. Kiedy się okazuje, że nic nie wskóra, bo złamał prawo i władze uczelni są nieprzejednane, wyciąga książkę i prosi panią profesor, która go właśnie wyrzuca ze studiów, o… dedykację. „Zmieniła pani moje spojrzenie na prawo” – wyjaśnia student. Autorka książki, nieco skonsternowana, spełnia prośbę. Wrażliwy dzieciak - myśli widz – niezbyt mądry, ale ma sumienie i dopuszcza je do głosu. Nic bardziej mylnego.
W filmie jest jeszcze wiele momentów, kiedy można prawie uwierzyć, że coś bohatera „ruszyło’, ale za chwilę spada na naszą głowę zimny prysznic. Wszystko – ABSOLUTNIE WSZYSTKO – jest elementem cynicznej gry i jedynie środkiem do celu, którym jest wyrafinowana zemsta bohatera na zaprzyjaźnionej rodzinie nie spełniającej jego oczekiwań. Tomek zaczyna od zatrudnienia się w firmie specjalizującej się w Public Relations, a tak naprawdę zawodowo niszczącej ludzi poprzez metodyczny, dobrze zaplanowany hejt. Potem jest tylko gorzej… Beata Santorska, szefowa korporacji (brawurowo zagrana przez Agatę Kuleszę!) jest bezwzględna i nie waha się przed przekroczeniem żadnych granic. To ona jest fabularnym łącznikiem między pierwszą Salą samobójców a Salą samobójców. Hejterem. Właśnie jej nastoletni syn odebrał sobie życie. Wygląda na to, że niczego jej to doświadczenie nie nauczyło, nie spowodowało jakiejkolwiek zmiany w myśleniu, choćby najdrobniejszego pęknięcia w betonowej fasadzie, jaka odcina ją od ludzkich uczuć i odruchów…
Jaki jest Tomasz w wykonaniu Macieja Musiałowskiego? Męczący. Rozumiem zamysł reżysera, który chciał pokazać młodego człowieka sprawiającego wrażenie nieporadnego, „mięczakowatego” dzieciaka, a w rzeczywistości do gruntu zepsutego i bezwzględnego, ale uważam, że aktor nie sprostał zadaniu. Depresyjny wyraz twarzy i prawie nieustający płacz nie „załatwia” pracy nad rolą. Takie zachowanie irytuje zamiast przekonywać do postaci. Brakuje ewolucji bohatera, który przecież musiał się zmieniać pod wpływem niszczących go doświadczeń. Uodparniać się na emocje. Stawać się coraz sprawniejszym graczem. Twardnieć. Ech, jakoś żal, kiedy się ma za sobą Boże Ciało i wspomnienie kreacji Bartosza Bieleni…
Czekam na jakiś pozytywny wątek, przynajmniej jednego bohatera przeciwstawiającego się złu… Nic z tego. Egoistyczni i zepsuci do szpiku kości, albo przynajmniej przeraźliwie głupi, są tutaj wszyscy, może oprócz kilku epizodycznych postaci: Beata i jej współpracownicy, Gabi Krasucka i jej rodzice, kandydat na prezydenta Warszawy Paweł Rudnicki, portier w strzelnicy oglądający pornosy zamiast pilnować posesji, zmanipulowany przez Tomasza zamachowiec… W poprzednich filmach Komasy - Mieście 44 i Bożym Ciele – bohaterom o coś chodzi, za coś konkretnego oddają życie, w coś wierzą. W Hejterze jest jedynie manipulacja drugim człowiekiem, wyrachowanie i ostatecznie destrukcja. W większym nawet stopniu niż w poprzedniej Sali samobójców, gdzie finał, pomimo tragizmu, jednak daje widzowi cień nadziei.
Film Komasy przypomina mi koreański Parasite. Bardzo podobna historia o manipulacji i metodycznym niszczeniu, o Nikim, który za wszelką cenę chce być Kimś i używa do tego wszystkich dostępnych i niedostępnych środków, i o finałowej tragedii, do której doprowadza sieć przerażających w swoim cynizmie intryg.
To opowieść o wirusie nienawiści, który bezwzględnie opanowuje świat. Nie ma tu podziałów na oprawców i prześladowanych. Wszyscy bywamy zarówno hejterami, jak ofiarami, oszustami i oszukiwanymi, terrorystami i tymi, którzy są zaszczuci.
Film prowokuje do myślenia i nie daje spokoju, ale lepiej go nie oglądać w czasie pandemii. Mocno przygnębia.

Link do zwiastuna:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz