niedziela, 5 kwietnia 2020



Niedzielnie…


„Wtedy Judasz, który Go wydał, widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł: «Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną». Lecz oni odparli: «Co nas to obchodzi? To twoja sprawa». Rzuciwszy srebrniki ku przybytkowi, oddalił się, potem poszedł i powiesił się.” (Mt 27, 3 – 5)

Niedziela Palmowa to dzień, w którym zazwyczaj myślę o królowaniu Jezusa i o tym, jak złudna i krótkotrwała ziemska popularność – jak kolorowe palmy, które wrzuca się w ogień i pozostały po nich popiół wykorzystuje się do posypania głów w Środę Popielcową. Taki krąg życia, gdzie radość przeplata się ze smutkiem, sukces z porażką, świętowanie z pokutą.

Tymczasem usłyszałam w Ewangelii, którą przecież dobrze znam, coś, czego nie słyszałam wcześniej: dramat samotności Judasza. Człowieka, który był przyjacielem Jezusa i wyrzekł się tej przyjaźni. Nie zaufał. Zabrakło mu cierpliwości, żeby w tym wszystkim, czego był świadkiem – spadku popularności Mistrza, spisku elit religijnych, ciągłego braku stabilizacji i obietnic, które spełniałyby jego ziemskie oczekiwania – zobaczyć sens. I doczekać zmartwychwstania. Zwątpił i zdradził. Chwilę potem zrozumiał, co zrobił, ale pobiegł - zamiast do Jezusa – do arcykapłanów.
Piotr, który zaparł się Jezusa, miał odwagę spojrzeć Mu w oczy. Miał odwagę zapłakać nad swoją porażką i wrócić. Judaszowi tej odwagi zabrakło. Szukał ratunku nie tam, gdzie trzeba i usłyszał od arcykapłanów straszne, cyniczne słowa: „Co nas to obchodzi? To twoja sprawa”. Judasz został całkowicie sam i nie wytrzymał tej próby.

Kiedy idę ze swoim grzechem do niewłaściwych osób, zwłaszcza tych, które mnie do tego grzechu skłoniły, kiedy szukam ratunku nie tam gdzie trzeba, zawsze usłyszę: „To twoja sprawa”. Odcięcie się od największego Przyjaciela prowadzi do samotności, ciemności i śmierci. Ale dopóki żyję, w każdej chwili mogę do Niego wrócić. A wtedy będę świadkiem zmartwychwstania jak Piotr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz