Mówienie prozą…
CZAS
NIEOKREŚLONY. ZAPISKI Z CZASU ZARAZY.
ODSŁONA
DWUDZIESTA CZWARTA. PIEKŁO KOBIET.
Zaraz po
świętowaniu Życia, które pokonało śmierć, pojawia się w Internecie akcja
„Piekło kobiet” czyli ciąg dalszy Czarnego Protestu. Petycja przeciwko
zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Czerwona błyskawica na czarnym tle, bardzo
przypominająca emblematy SS, choć absolutnie nie podejrzewam autorów tego logo
o świadome nawiązania. A jednak wyszło bardzo wymownie…
Do protestu
przyłącza się mnóstwo moich wspaniałych znajomych, ludzi kreatywnych, żyjących
z pasją, o szerokich horyzontach: artystów, dziennikarzy, nauczycieli, a co
najbardziej boli - moich uczniów. Jeden z nich, bardzo mi bliski, który jeszcze
dwa lata temu pomimo dość liberalnych poglądów był przeciw aborcji, pisze:
„Zmieniłem zdanie. Płód nie jest człowiekiem. Co do mnie, to fajnie że żyję,
ale równie dobrze mógłbym nie żyć”.
Nie, nie będę się
tutaj zagłębiać w gąszcz przepisów prawnych ani tym bardziej w politykę. Jedno
i drugie jest mi kompletnie obce. Na prawie się nie znam, a do polityków
wszelkiej maści dawno już straciłam zaufanie. Ale nie mogę przejść obojętnie
obok akcji, która w założeniu broni praw człowieka kosztem innego człowieka:
najbardziej bezbronnego. Trafiam na czyjś mocny komentarz: „Piekło to miały
kobiety w Ravensbrück i do dzisiaj mają chrześcijanki w krajach radykalnego
islamu. Dlaczego o tym milczymy?”.
Dzieci, u których
PODEJRZEWA SIĘ chorobę. Czy jestem panem życia i śmieci, żeby wiedzieć, że na
pewno umrą, kiedy umrą albo że urodzą się martwe? Czy nie kończyłoby się to
niejednokrotnie eliminowaniem wybrakowanych „egzemplarzy”?
Dzieci poczęte z
gwałtu. Tutaj nie będę się wymądrzać. Jak się czegoś samemu nie przeżyło, to
najlepiej po prostu zamilknąć. Ale gdybym to ja była takim dzieckiem? Albo ty?
Żeby było jasne:
to są jedynie luźne refleksje pisane z pozycji kogoś, kto raczej pyta niż
zalewa odbiorcę zestawem Jedynie Słusznych Poglądów na Wszystko. Raczej milczy wobec
niezawinionego cierpienia niż osądza. Raczej dzieli się swoim doświadczeniem
niż wypowiada się za cały świat. A moje doświadczenie jest takie: aktualnie
jestem w Domu Chłopaków. Miejscu, gdzie cały czas świętujemy Życie. Tutaj panuje
nieustanna Wielkanoc, nawet w dobie pandemii. Nasi chłopcy nie pójdą na
uniwersytety, ale kiedy na nich patrzę, to często mam wrażenie, że wiedzą
wszystko, co powinien wiedzieć człowiek, żeby być szczęśliwy. Wiedzą, że jest
Bóg i nie potrzebują dowodów. Wiedzą, że w życiu liczy się gonitwa z psem po
parku, koncert ukochanego zespołu i przejażdżka melexem czyli to, co sprawia
radość. I wiedzą, że są kochani. Nasi chłopcy nie zrobią kariery, ale też nie
interesuje ich kariera innych. Nasi chłopcy mają czas na kontemplowanie życia,
a nie tracą czasu na robienie tego, co jest opłacalne, ale odbiera im siły.
Nasi chłopcy przyjmują każdego człowieka takim, jakim jest, i nie pytają o jego
pochodzenie, poglądy, wpływy i status materialny. Nasi chłopcy po prostu
bezinteresownie cieszą się ISTNIENIEM: swoim i innych. Co z tego, że
dwudziestotrzyletni Darek fascynuje się baśnią o Śpiącej Królewnie i Smerfami, a
jego rówieśnik Krzyś potrafi godzinami bawić się plastikowym samochodzikiem, bo
fascynuje go dźwięk obracających się kółek? To jest ich własna, wyjątkowa
opowieść o życiu, o tym, jak je smakować i czerpać z niego pełnymi garściami.
Kiedy ja ostatnio fascynowałam się intensywną zielenią kwietniowej przyrody?
Wschodem słońca? Kiełkami konwalii? Ciszą wieczoru? Kiedy ostatnio odpuściłam
sobie zapełnianie grafika, planowanie, podporządkowywanie życia celom, które za
wszelką cenę MUSIAŁAM osiągnąć? Nasi chłopcy uczą mnie, że nic nie muszę.
Trudna to lekcja, ale być może najważniejsza, jaką otrzymałam w życiu. Na moich
oczach sprawdzają się tutaj słowa Jezusa: W tej właśnie chwili Jezus
rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i
ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je
prostaczkom.(Łk 10, 21).
I tyle w temacie.
Nie zmienię myślenia moich światłych znajomych protestujących przeciw ustawie
antyaborcyjnej. Napisałam to wszystko po to, żeby podzielić się moim osobistym
doświadczeniem afirmacji ŻYCIA. W tym miejscu ono nabiera sensu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz