niedziela, 19 kwietnia 2020

Niedzielnie...

WYZNANIE NIEWIERNEGO TOMASZA

Zmartwychwstanie
przytrafiło się nam mimochodem
między ciszą szabatu
a tą godziną
kiedy trzeba wstać do pracy
z ciężkimi od niewyspania powiekami
Włożyć tę najbardziej szarą tunikę
pośpiesznie zawiązać sandały
i wyjść na ulicę
po której chodzą ludzie
dla których nic się nie wydarzyło


Moi przyjaciele zamknęli się
w sali na piętrze
gdzie dokonała się Wieczerza
każdy z nich śpiewa
Pan mój i Bóg mój
powietrze jeszcze pachnie winem
a oni czekają
aż zapach stanie się ciałem
a może po prostu nie mają dokąd iść


Nie ma mnie z nimi
zdążyłbym nim zamkną drzwi
ale kiedy podniosłem się z łóżka
po tym wszystkim
z ciężkimi od niewyspania powiekami
zrozumiałem
że nie ma dowodu
że niczego nie widziałem
oprócz
garncarzy
ogrodników
faryzeuszy
celników
prostytutek
stołów z towarem na dziedzińcu świątyni
I tak będzie do końca świata
czyli bez końca


Trzeba wziąć się w garść
wypłynąć na głębię
zarzucić sieci
ale tylko po to
żeby mieć z czego żyć


I wtedy oni powiedzieli
nie było cię z nami
w sali gdzie dokonała się Wieczerza
chodź
zobacz
poczuj jak powietrze pachnie winem
uwierzysz


Poszedłem
nawet nie wiem po co
może dlatego
że serce płakało
i nie chciało dowodu
lecz dotknięcia

Poszedłem
nawet nie wiem po co
może dlatego
że kramy
cebula
sprzedaż ryb
były jak ucieczka
w ślepy zaułek


Poszedłem
nawet nie wiem po co
może dlatego
że bez Niego
wszystko we mnie umiera
na raty


Poszedłem
zobaczyłem
drzwi zamknięte
twarze zszarzałe od lęku
i podszyte zaledwie tlącą się nadzieją
mój rozsypany świat


Poszedłem
zobaczyłem ranę w boku
dotknąłem
w niej była moja własna rana
w niej były rany moich przyjaciół
w niej były rany
garncarzy
handlarek
ogrodników
w niej były rany całego świata


Wszystko się rozjaśniło
zmartwychwstało
we mnie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz