Powiew
COOL – tury
Opowieść o niekochaniu (Joker, reż. Todd Phillips, 2019)
Film zaczyna się od
wyśmiania i pobicia ofiary, a kończy spektakularnym morderstwem na oczach
tysięcy widzów. Ofiara staje się katem…
Czy można opowiedzieć o
popularnym, znanym z komiksów upiornym klownie, przeciwniku Batmana, w taki
sposób, żeby ta historia poruszała, dotykała najbardziej osobistych aspektów
naszego życia i miała charakter uniwersalny? Reżyser Todd Phillips i odtwórca
tytułowej roli, Joaquin Phoenix - który zresztą został za nią uhonorowany
Oscarem - udowadniają, że można.
Film nie jest krwawym
katalogiem wyrafinowanych zbrodni ani komiksową opowiastką z oczywistym
podziałem na „dobrych” i „złych”. I nie ma tu Batmana ani jakiegokolwiek innego
rycerza dzielnie broniącego bezpieczeństwa niewinnych obywateli. Jest tylko
Joker. Samotny, odrzucony, odpychający ze swoim histerycznym, nieadekwatnym do
sytuacji śmiechem. A obywatele wcale nie są tacy niewinni. Bohatera poznajemy
najpierw jako nieudacznika, który nie może spełnić swojego największego
marzenia: wystąpić w autorskim programie komediowym, i dorabia jako „reklamowy”
klown do wynajęcia, ale i tu się kompletnie nie sprawdza. Jest życiowym
wykolejeńcem, korzystającym z pomocy społecznej, mieszkającym ze schorowaną matką,
aż do chwili, gdy kolega z pracy ofiaruje mu rewolwer. To jest ten moment, w
którym twórcy filmu mogliby pójść w stronę taniej sensacji albo kolejnej wersji
komiksu z happy endem. Geniusz Jokera
polega na tym, że zaskakują widza. Opowiadają zupełnie inną historię. Bardzo
smutną, bo o odrzuceniu i głodzie miłości, głodzie, który – niezaspokojony –
może przerodzić się w rozpacz, chorobę psychiczną, a wreszcie: destrukcję.
Joker
Phillipsa
zaczyna się bardzo ciekawym obrazem katastrofy, z jaką nie mogą sobie poradzić
mieszkańcy miasta Gotham: zalewu śmieci. W śmieciach wylęgają się szczury,
których zastraszająco przybywa, a te z kolei mogą stać się nośnikiem epidemii… Władze
miasta chcą wprowadzić stan wyjątkowy. Brzmi niezwykle aktualnie, choć twórcy
filmu nie mogli przewidzieć tej aktualności. Potem jest tylko gorzej. Z zalewu
śmieci wyłania się psychopatyczny morderca, którego działanie staje się
inspiracją do zamieszek w mieście czyli powszechnego wołania o miłość
wszystkich wykolejonych, odrzuconych, niekochanych, zepchniętych na margines.
Symbolem tego wołania staje się maska klowna wykrzywiona w grymasie
groteskowego uśmiechu. Wszyscy anarchiści zakładają takie właśnie maski. Gotham
zalewają nie tylko śmieci, ale tłum rozwścieczonych klownów… Zaczyna się
apokalipsa na miarę prowincjonalnego miasta, ale, że zacytuję Czesława Miłosza:
innego końca świata nie będzie. Apokaliptyczny nastrój znakomicie podkreśla
niepokojąca muzyka Hildura Guðnadóttira. Nic dziwnego, że twórca
dostał za nią Oscara.
Śmieci i anarchia:
symbol współczesnego świata. Rozkładu relacji międzyludzkich. Chaosu, do
którego doprowadził człowiek. Wszystkich wojen, rewolucji i totalitaryzmów,
które miały zniszczyć jakiś system, a wprowadzały nowy, jeszcze gorszy. A w
samym środku tego piekła zagubiony bohater, który wcale nie chciał być
mordercą. Chciał być zauważony, zaakceptowany, dla kogoś ważny, pokochany – jak
każdy z nas. Joaquin Phoenix słusznie dostał Oscara za tytułową rolę. Jego
Joker jest wyobcowany, niedostosowany społecznie, ale tak naprawdę pozwala się
oswoić. Zrozumieć. Wywołuje u widza współczucie. Można w tej tragicznej postaci
odnaleźć własną opowieść o niekochaniu. Joker Phoenixa jest tak naprawdę małym,
porzuconym chłopcem. Nawet wtedy, gdy zabija.
Film mocno przygnębia,
ale prowokuje do zadania sobie najważniejszego pytania: czy kocham i jestem
kochany. I co mogę zrobić ze swoim niekochaniem, żeby powstrzymać w moim życiu
anarchię?
Link do zwiastuna:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz