piątek, 1 maja 2020


Mówienie prozą…


CZAS NIEOKREŚLONY. ZAPISKI PANDEMICZNE.

OSŁONA TRZYDZIESTA TRZECIA. MARYJA KONWALIOWA CZYLI POCZĄTEK NOWEGO SENSU.

Dzisiaj, na powitanie maja, chciałam opowiedzieć o pewnej przygodzie. Dawno, dawno, bo aż dwadzieścia trzy lata temu, trafiłam na pewne rekolekcje, które zmieniły moje życie. Czułam się tam trochę - zwłaszcza na początku - jak słoń w składzie porcelany, bo nie miałam zielonego pojęcia, w co się wpakowałam i o co chodzi w Kościele. Ja, dwudziestoletnia przemądrzała studentka polonistyki, nie wiedziałam nawet, jak wygląda Msza Święta. Ale wytrwałam. Dużo by opowiadać, co spowodowało, że nie uciekłam z tych rekolekcji pierwszym autobusem, stopem albo choćby piechotą, ale dzisiaj napiszę tylko o jednym szczególe: jedna z animatorek podarowała mi różaniec. A że nie wiedziałam, że są jakieś części i tajemnice, to odmawiałam jak umiałam: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu, dopóki się nie skończą koraliki. Nie pamiętam, jak to się stało, że znałam te modlitwy. Różaniec zaprowadził mnie do Kościoła i do przyjęcia sakramentów. Potem była pielgrzymka dominikańska na Jasną Górę, gdzie podjęłam decyzję o zostaniu siostrą zakonną. Potem niejeden różaniec w ważnych intencjach, odmawiany z żelazną konsekwencją i wiarą, że Ona usłyszy i się tym zajmie…
Dla mnie Maryja pachnie konwaliami. Ma wiele twarzy. Każda z nich jest prawdziwa i głęboko ludzka, ale tę prawdziwość i człowieczeństwo można dostrzec tylko wtedy, gdy się z Nią wejdzie w bliższą znajomość. Tak jest właściwie z każdą przyjaźnią. Bo ona uczy innego spojrzenia, uważnego, wnikliwego i sięgającego dalej niż to, co widać na Facebookowej profilówce.
W Broniszewicach można Maryję spotkać w pałacowej kaplicy w postaci smukłej figurki o pięknej, dziewczęcej twarzy. W parku, w grocie, którą kilkadziesiąt lat temu wybudowały siostry. No i od niedawna nad brzegiem stawu w… drzewie. Tato jednej z sióstr odkrył wśród klasztornych staroci mocno zniszczoną figurkę Maryi Niepokalanej i postanowił ją ocalić przed zakopaniem. Włożył ją do dziupli drzewa i tak Niepokalana otrzymała drugie życie. Mogłabym się teraz rozwodzić o Jej zatroskaniu, uwielbieniu Boga, czystym sercu i mnóstwie innych cech, które znacznie lepiej wyraża Litania Loretańska i pisma mądrych teologów niż moja pisanina na blogu, dlatego wspomnę tylko o dwóch, które są mi najbliższe: czułości i odwadze.
Czułość, bo Maryja jest kobietą, którą obchodzi mój los. Brzmi strasznie górnolotnie, więc przejdę do konkretów: interesuje Ją zdrowie mojej mamy, kolejna premiera przedstawienia, jakie zrobiłam z grupą teatralną, książka, nad którą pracowałam, to, żeby do Broniszewic nie dotarł koronawirus, pogoda, sprawy moich uczniów i przyjaciół. Dla Niej nie ma problemów ważnych i mniej ważnych, doniosłych i błahych. Interesował Ją przecież kłopotliwy brak wina na weselu pewnej pary młodej z Kany Galilejskiej i przyszłość tworzącego się Kościoła w dniu Pięćdziesiątnicy. Jedno i drugie zakończyło się cudem.
Odwaga, bo trzeba być superbohaterką, żeby w wieku około czternastu lat (tyle mniej więcej lat miały dziewczyny w Palestynie dwa tysiące lat temu, kiedy były wydawane za mąż) zgodzić się na nadprzyrodzone poczęcie Syna, skoro wiadomo, że w ortodoksyjnej społeczności, gotowej ukamienować cudzołożnicę, takie alibi będzie słabe. Potem było jeszcze gorzej: poród w opłakanych warunkach, przymusowa emigracja, bieda i wreszcie oglądanie okrutnej egzekucji Syna – moment, którego większość matek nie byłaby w stanie znieść bez utraty nadziei i poczucia, że życie jeszcze ma jakikolwiek sens. A to był dopiero początek Sensu.
Maryja jest więc dla mnie Tą, która widzi początek nowego sensu tam, gdzie inni już odpuścili. I dlatego jest mi tak bliska. Szczególnie w czasie kwarantanny.


2 komentarze:

  1. Szczęść Boże! Pięknie siostra pisze o Maryi, szukaniu i spotkaniu Boga poprzez innych ludzi, o fajnym tacie, który umieścił figurkę w dziupli, o zapachu Maryi...
    serdecznie pozdrawiam i dziekuję
    Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za dobre słowo. Staram się swoimi tekstami dawać ludziom nadzieję. Mnie też to pomaga. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń