Powiew
COOL – tury…
Bezlitośnie.
Tylko nie mów nikomu (reż. Tomasz
Sekielski, 2019)
Obejrzałam. Już
pierwsze minuty wbiły mnie w krzesło. Ta zabałaganiona kuchnia, która okazuje
się koszmarną retrospekcją sprzed 30 lat... Powrotem do wydarzeń, po których
dorosła kobieta nie może dojść do siebie i poskładać swojego rozsypanego życia.
A potem tylko gorzej. Mocne, wstrząsające opowieści, w które aż trudno
uwierzyć. Obrzydliwe. Bezlitosne dla uszu widza. I tak przez dwie godziny.
Uważam, że ten film trzeba obejrzeć. Nie daje mi spokoju i prowokuje do zadawania sobie pytań o sens i wartość mojego powołania, i w ogóle bycia w Kościele. I co? Czy tracę przekonanie, że warto? Nic podobnego. Nie żałuję ani jednej chwili, choć bywało bardzo ciężko i nadal jest. Choć zmagam się z własnymi słabościami i pokusami - jak każdy człowiek. Choć ciągle tracę z oczu Jezusa i szukam Go na nowo. Choć o Nim zapominam... Ale w tym całym życiowym bałaganie wiem jedno: On nigdy nie zapomina o mnie. I widzę piękno drogi, na jaką zostałam powołana. Nigdy nie będę mieć męża ani dzieci, ale czuję się spełniona jako kobieta i - tak! - jestem szczęśliwa.
Powiecie: nie jestem księdzem diecezjalnym. Bycie zakonnikiem czy siostrą zakonną to jednak coś innego. I tak, i nie. W obu przypadkach - ślubów zakonnych i kapłaństwa diecezjalnego - mamy do czynienia z szaleństwem zostawienia "normalnego" życia. Postawieniem wszystkiego na jedną kartę. Nierzadko sprzeciwieniem się rodzinie i pukającym się w czoło znajomym. Rezygnacją z wymarzonej kariery, studiów, pasji, ukochanego/ ukochanej... I po co to wszystko? Zakładamy, że dla Niego, tego największego Szaleńca, który wybrał okrutną śmierć, żeby dać nam życie. Każdemu z osobna. Bo każdy jest dla niego jedyny i wyjątkowy. I ja w pewnym momencie życia bardzo mocno poczułam tę wyjątkowość. Jestem przekonana, że większość księży, kiedy szli do seminarium, też... Co się więc potem z tym wszystkim stało? Dobre pytanie. Jak wielka musi być pustka, kiedy człowiek, który kiedyś wybrał największą Miłość, jaką w ogóle można wybrać, schodzi w tak przerażającą ciemność... Jeden z najstraszniejszych momentów filmu to rozmowa starego i schorowanego, będącego już nad grobem, księdza Cybuli z dawną ofiarą. Stary ksiądz w ogóle nie widzi ogromu krzywdy, jaką wyrządził temu podówczas kilkunastoletniemu chłopcu.
Kiedy film pojawił się na YouTube, pewien młody człowiek zapytał mnie o sens celibatu. Znieść - i sprawa załatwiona. Czy to takie proste? Nie. Bo tu nie chodzi o jakieś rozwiązanie formalne, lecz raczej o coś, co dokonuje się w ludzkim sercu i nie da się tego w prosty sposób zmierzyć: miłość do Kogoś, kto kiedyś sprawił, że moje marzenia, plany, tęsknoty stały się mniej ważne od tej Osoby. Tak się właśnie rodzi powołanie zakonne czy kapłańskie. Cała reszta to już konsekwencja podjętej decyzji.
Celibat to nie jest mówienie NIE temu, co pociąga. Celibat to jest mówienie TAK temu, co pociąga bardziej…
To jedynie kilka luźnych refleksji, jakie mi się zrodziły po obejrzeniu "Tylko nie mów nikomu". Nie chcę być recenzentem filmu, bo jakoś trudno pisać o tak surowym, bezlitosnym materiale. Nie chcę też zagłębiać się w sprawy stosunku Kościoła do zbrodni pedofilii. Dla mnie jest rzeczą oczywistą, że takie sprawy należy rozliczać i pociągać sprawców do odpowiedzialności karnej. Co czułam, patrząc na sfilmowane fragmenty konferencji prasowej z udziałem naszych biskupów? Ogromny smutek. Solidarność z ofiarami, ale także - solidarność z Kościołem. Bo to przecież ja jestem Kościołem. I Ty, mój drogi Czytelniku, który właśnie czytasz ten tekst. I biskupi. I księża, którzy dopuszczają się takich zbrodni. A najbardziej fascynujące jest to, że wszyscy jesteśmy chciani i kochani bezwarunkowo przez Chrystusa. Co nie oznacza, że bezkarni.
Uważam, że ten film trzeba obejrzeć. Nie daje mi spokoju i prowokuje do zadawania sobie pytań o sens i wartość mojego powołania, i w ogóle bycia w Kościele. I co? Czy tracę przekonanie, że warto? Nic podobnego. Nie żałuję ani jednej chwili, choć bywało bardzo ciężko i nadal jest. Choć zmagam się z własnymi słabościami i pokusami - jak każdy człowiek. Choć ciągle tracę z oczu Jezusa i szukam Go na nowo. Choć o Nim zapominam... Ale w tym całym życiowym bałaganie wiem jedno: On nigdy nie zapomina o mnie. I widzę piękno drogi, na jaką zostałam powołana. Nigdy nie będę mieć męża ani dzieci, ale czuję się spełniona jako kobieta i - tak! - jestem szczęśliwa.
Powiecie: nie jestem księdzem diecezjalnym. Bycie zakonnikiem czy siostrą zakonną to jednak coś innego. I tak, i nie. W obu przypadkach - ślubów zakonnych i kapłaństwa diecezjalnego - mamy do czynienia z szaleństwem zostawienia "normalnego" życia. Postawieniem wszystkiego na jedną kartę. Nierzadko sprzeciwieniem się rodzinie i pukającym się w czoło znajomym. Rezygnacją z wymarzonej kariery, studiów, pasji, ukochanego/ ukochanej... I po co to wszystko? Zakładamy, że dla Niego, tego największego Szaleńca, który wybrał okrutną śmierć, żeby dać nam życie. Każdemu z osobna. Bo każdy jest dla niego jedyny i wyjątkowy. I ja w pewnym momencie życia bardzo mocno poczułam tę wyjątkowość. Jestem przekonana, że większość księży, kiedy szli do seminarium, też... Co się więc potem z tym wszystkim stało? Dobre pytanie. Jak wielka musi być pustka, kiedy człowiek, który kiedyś wybrał największą Miłość, jaką w ogóle można wybrać, schodzi w tak przerażającą ciemność... Jeden z najstraszniejszych momentów filmu to rozmowa starego i schorowanego, będącego już nad grobem, księdza Cybuli z dawną ofiarą. Stary ksiądz w ogóle nie widzi ogromu krzywdy, jaką wyrządził temu podówczas kilkunastoletniemu chłopcu.
Kiedy film pojawił się na YouTube, pewien młody człowiek zapytał mnie o sens celibatu. Znieść - i sprawa załatwiona. Czy to takie proste? Nie. Bo tu nie chodzi o jakieś rozwiązanie formalne, lecz raczej o coś, co dokonuje się w ludzkim sercu i nie da się tego w prosty sposób zmierzyć: miłość do Kogoś, kto kiedyś sprawił, że moje marzenia, plany, tęsknoty stały się mniej ważne od tej Osoby. Tak się właśnie rodzi powołanie zakonne czy kapłańskie. Cała reszta to już konsekwencja podjętej decyzji.
Celibat to nie jest mówienie NIE temu, co pociąga. Celibat to jest mówienie TAK temu, co pociąga bardziej…
To jedynie kilka luźnych refleksji, jakie mi się zrodziły po obejrzeniu "Tylko nie mów nikomu". Nie chcę być recenzentem filmu, bo jakoś trudno pisać o tak surowym, bezlitosnym materiale. Nie chcę też zagłębiać się w sprawy stosunku Kościoła do zbrodni pedofilii. Dla mnie jest rzeczą oczywistą, że takie sprawy należy rozliczać i pociągać sprawców do odpowiedzialności karnej. Co czułam, patrząc na sfilmowane fragmenty konferencji prasowej z udziałem naszych biskupów? Ogromny smutek. Solidarność z ofiarami, ale także - solidarność z Kościołem. Bo to przecież ja jestem Kościołem. I Ty, mój drogi Czytelniku, który właśnie czytasz ten tekst. I biskupi. I księża, którzy dopuszczają się takich zbrodni. A najbardziej fascynujące jest to, że wszyscy jesteśmy chciani i kochani bezwarunkowo przez Chrystusa. Co nie oznacza, że bezkarni.
Dobrze napisane Szczęść Boże Siostrze!
OdpowiedzUsuń