Mówienie prozą…
CZAS
NIEOKREŚLONY. ZAPISKI PANDEMICZNE.
ODSŁONA TRZYDZIESTA ÓSMA. WIECZÓR AUTORSKI, KTÓREGO NIE BYŁO.
W
lutym wyszło Niebo w kolorze popiołu.
Moja wymarzona powieść o bł. Julii Rodzińskiej, książka, nad którą pracowałam
trzy lata. Tej wiosny miało być tak pięknie: Targi Książki Katolickiej w
Warszawie, patronaty medialne, może udział w programie Między Ziemią a Niebem, no i spotkania autorskie, a więc wyjazdy,
nowe miejsca, rozmowy z ludźmi. Jednym słowem: przygoda. Tymczasem zamiast tego
wszystkiego: nagłe zamknięcie i cisza.
Znajoma
dziennikarka, Agata Puścikowska, zainspirowała mnie do zorganizowania spotkania
on line. Sama dwa razy przeprowadziła taki live o swoich Wojennych siostrach: znakomitej książce opowiadającej o bohaterskich
kobietach w habicie, między innymi o naszej Julii. Za pierwszym razem wyszło
słabo, bo przerywało i połowy nie było słychać, za drugim - świetnie. Pomyślałam:
do dzieła! Pogadałam z ludźmi z Edycji Świętego Pawła. Zapalili się do pomysłu.
Zrobili wydarzenie na Facebooku i rozreklamowali akcję.
Próba
techniczna wyszła całkiem nieźle. Nadszedł moment transmisji i… klapa. Link,
który dzień wcześniej pięknie działał, nagle się zbuntował i za każdym razem,
kiedy chciałam na niego wejść, „reagował” złowrogim tekstem: „You have been
blocked”. Poczułam coś nieokreślonego, co wyglądało trochę jak atak paniki (kto
mnie zna, ten wie, na czym to polega i że szybko przechodzi, i potem muszę
grzecznie przepraszać wszystkich, którzy mieli nieszczęście znajdować się w
pobliżu), coś pomiędzy żalem, złością i frustracją. Męczyliśmy się godzinę. Kiedy
po godzinie krwawej walki z nieubłaganą techniką zdecydowaliśmy, że Paweł i
Marzena - którzy mieli prowadzić spotkanie - wrzucą krótki filmik przepraszający
na Facebooka Edycji (naprawdę dzielnie się spisali!), a na drugi dzień
pomyślimy, jak rozwiązać problem, żeby spotkanie jednak się odbyło, a potem dwa
pozostałe z tej serii, otrzymałam wiadomość na WhatsAppie od pewnej bliskiej mi
siostry: „Pan chce pozostać anonimowy”. Zagotowało się we mnie. Jeszcze to! Akurat
teraz potrzebuję tego typu duchowego wsparcia… Ale zerknęłam jeszcze raz na
całość konwersacji. Mój Boże – przecież rano pisałam do tej siostry na temat
litanii do Siostry Julii. Chodziło o nazwisko pana, który ją kilka lat temu
ułożył i wysłał do naszego zgromadzenia. Śmiałam się sama z siebie. Potem jednak
przyszła refleksja: a może to prorocze słowa?
PAN
CHCE POZOSTAĆ ANONIMOWY. Co to właściwie oznacza? Może to, że dobro nie
potrzebuje szumu i reklamy. Może szansę dla mnie na weryfikację własnych
motywacji. Dlaczego tak mi zależy na spotkaniach autorskich i wywiadach? Chodzi
o Siostrę Julię czy może jednak - Siostrę Benedyktę? Siostra Julia nie pozostawiła
po sobie żadnych zapisków. Zaginęły też kroniki klasztoru w Wilnie i Zakładu dla
Sierot, gdzie zapewne znaleźlibyśmy sporo ciekawych informacji na jej temat. Zmarła
cicho, tak jak żyła – w opuszczonym przez wszystkich baraku dla chorych na
tyfus zwanym „umieralnią”…
Głęboko
wierzę, że zarówno Panu Bogu, jak siostrze Julii podoba się to, co robię. Ale wierzę
też, że przy tego typu niemiłych doświadczeniach warto sobie zadać pytanie:
czego mnie ta sytuacja uczy? Dlaczego mi się przytrafiła? W jaki sposób mogę z
tego doświadczenia wyjść lepsza i mądrzejsza?
Jak
mawia moja współsiostra z nowicjatu: nad wszystkim jest Pan Bóg. Bo przecież:
Jeżeli Pan domu nie
zbuduje,
na próżno się trudzą
ci, którzy go wznoszą.
Jeżeli Pan miasta nie
ustrzeże,
strażnik czuwa
daremnie.
Daremnym jest dla was
wstawać przed świtem,
wysiadywać do późna -
dla was, którzy jecie
chleb zapracowany ciężko;
tyle daje On i we śnie
tym, których miłuje.
(Ps
127, 1 – 2).
Niech
te słowa mi towarzyszą podczas kolejnych zmagań z techniką i wszystkim innym…
Dokładnie to samo. 2 dni temu napisałam na blogu dość burzliwy i nerwowy komentarz nr mego samopoczucia w niby - życiu jakie teraz mam. No i jakiś nieznany problem techniczny - wpis nie dał się opublikować. Za dwa dni, kiedy przeplakalam, przemodlilam sprawę - wpis zupełnie inny - poszedł. Pan chciał ochronić kogoś przed moją histerią
OdpowiedzUsuńNo, tak czasem bywa z Pane Bogiem. A my się rzucamy jak wesz na grzebieniu...
UsuńSiostro gratuluję książki i bloga, dopiero dziś na niego trafiłam, przez Deon. I przepraszam, że tak na dzień dobry pomarudzę, ale czy nie dałoby się jednak zrobić ciemnej czcionki na jasnym tle? Wtedy dużo lżej się czyta, a to ma jednak znaczenie. Serdecznie pozdrawiam, przyjdę jeszcze później poczytać. s. Monika
OdpowiedzUsuńNie wiem. Pomyślę. chyba wolałabym tak zostawić, ale zobaczę. Dziękuję za dobre słowo. Cieszę się, ze się podoba. Pozdrawiam serdecznie, życze zdrowia i nadziei.
OdpowiedzUsuńProszę Siostry, kiedy będzie można zakupić Siostry książkę? Moja rodzina pochodzi właśnie z Nawojowej, a Rodzice s. Julii są pochowani tuż obok grobu rodzeństwa mojej Babci (w którym to grobie ponoć też pochowano moją Prababcię). Dzisiaj na Deon przeczytałam Siostry artykuł i wspomnienie s. Julii Rodzińskiej przypomniało mi że ja to nazwisko znam właśnie z cmentarza w Nawojowej. Wszystkiego dobrego! Jolanta
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSzczęść Boże, jak miło! Książkę można na pewno zamówić przez Internet i w tym celu trzeba sie skontaktować z Edycja Świetego Pawła:
OdpowiedzUsuńhttps://www.edycja.pl/produkty/ksiazki/biografie-i-swiadectwa/inne/niebokolorze-popiolu?zenid=0d7d9eda763048f6462b252dfa0f5837