niedziela, 29 marca 2020



Niedzielnie…

„Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł” (J 11, 1 – 45)
W obecnej sytuacji znowu ciśnie się nam na usta pytanie: gdzie jest Jezus?  Dzisiejsza Ewangelia o wskrzeszeniu Łazarza przynosi nam słowo nadziei. Jezus przychodzi. Wydaje się, że się spóźnia, że nic już nie można zrobić, a tymczasem dokonuje się cud życia.
Przychodzi – ale nie jak celebryta, który zamierza odstawić spektakl przed tłumem gapiów, lecz jak ktoś, kto dzieli ból po stracie ukochanej osoby z przyjaciółmi. Płacze z płaczącymi. Nie waha się pójść do grobu, odsunąć kamień i odkryć miejsca, gdzie „już cuchnie”. Idzie tam, gdzie nikt nie ma odwagi wejść, nawet najbliżsi Łazarza, gdzie nie ma już nadziei. Schodzi na samo dno ciemności, żeby wydobyć z niej człowieka i przywrócić go do życia.
„Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” – słowa Jezusa brzmią wstrząsająco dla nas, dzisiaj, kiedy jesteśmy uwięzieni w swoich domach i nie wiemy, jak długo to potrwa i jak się skończy…Tymczasem Jezus ma moc otworzyć nasze zaryglowane drzwi i przywrócić nam wolność. Ale ma również o wiele większą moc: otworzyć zaryglowane drzwi naszych serc. Wydobyć nas z grobów rezygnacji. Rozwiązać z więzów lęku. Przywrócić nam wolność dziecka Bożego – a więc kogoś, kto bezgranicznie ufa Jezusowi pomimo złych wieści o rozprzestrzeniającej się epidemii.
Bo On jest zmartwychwstaniem i życiem. Tylko trzeba Go zaprowadzić do naszego grobu tak, jak to zrobili bliscy Łazarza. Trzeba  Go zaprosić. Zgodzić się, żeby to On działał.

1 komentarz: