wtorek, 24 marca 2020




Mówienie prozą…


CZAS NIEOKREŚLONY. ZAPISKI Z CZASÓW EPIDEMII.


ODSŁONA SIÓDMA: STRÓŻE MIEJSCA

Jest ich troje. Stoją w różnych miejscach broniszewickiego parku: Matka Boska Konwaliowa, Święty Józef z Klombu i Jezus Ławeczkowy. Ten ostatni to właściwie siedzi i zaprasza. Bo miejsce obok niego jest wolne. Można usiąść i pogadać. Albo pomilczeć. Albo się przytulić. Jezus dołączył do tej kolekcji całkiem niedawno, ale w czasach mojej młodości, kiedy tu byłam kilkanaście lat temu na placówce, była już Matka Boska i Józef. Są i strzegą tego miejsca. Widać, że dobrze się czują wśród Chłopaków, dla których ich obecność jest czymś naturalnym.
Matka Boska Konwaliowa to moja odwieczna Przyjaciółka. Jej biała figurka stoi w grocie, w głębi parku. Na przełomie kwietnia i maja wokół groty wyrasta morze konwalii. Pachną oszałamiająco. Dla mnie te konwalie były od zawsze symbolem odradzającej się nadziei. Choćby się świat walił, to wiadomo było, że na wiosnę znów zakwitną. I to był dowód na to, że pewne rzeczy we wszechświecie są trwałe. Przed laty biegałam do Madonny Konwaliowej z różańcem i modliłam się z płaczem w pewnej bardzo ważnej dla mnie sprawie. Sprawa nie zakończyła się tak, jak wtedy oczekiwałam. Może dlatego, że to była jeszcze głęboka zima i konwalie nie zdążyły wyłonić się ze skostniałej ziemi. W każdym razie nasza przyjaźń przetrwała. Kiedyś nawet Matka Boska Konwaliowa uratowała życie mnie, mojej mamie i siostrze, która moją mamę zawoziła na dworzec. Mama przed wyjazdem uparła się, żeby iść do groty i zmówić „Pod Twoją obronę”. A potem był wypadek, w którym nasz samochód został zgnieciony na miazgę, a nam się nic nie stało. Ot, taka historia. Ile razy przyjeżdżam do Broniszewic, to wiem, że Ona na mnie czeka. Teraz też czekała, więc znów do Niej poszłam z różańcem.
Świętego Józefa odkryłam właściwie dopiero dzisiaj, w uroczystość Świętego Józefa Oblubieńca. Nie żebym wcześniej nie zauważyła tej figurki, ale jakoś nie miałam do niego nabożeństwa. A dzisiaj uświadomiłam sobie, że to patron wszystkich, którzy się boją, są niepewni jutra, zawalił im się jakiś mały świat. Czyli –  patron nas wszystkich, sparaliżowanych strachem przed pandemią. A więc i mój… Ten, który usłyszał od anioła: „Nie bój się” i zaufał Komuś, kto jest większy niż wszystkie katastrofy, jakie kiedykolwiek nawiedziły ludzkość, wie, co to znaczy przejść przez ciemność i nie stracić nadziei.
Jezus Ławeczkowy w cierniowej koronie, ze zmierzwionymi, blaszanymi włosami, patrzy na mnie smutnymi oczami i zaprasza, żebym usiadła obok. Zawsze ma czas. Zawsze czeka na tej samej ławeczce. Zawsze słucha. Przysiadam się do Niego, żeby dokończyć różaniec, opowiedzieć o swoich koronawirusowych lękach i po prostu pomilczeć. Wieczór z czułością głaszcze nas po głowie. Niebo pęcznieje od nasyconego granatu. Świat powoli się uspokaja pod łagodnym dotykiem zmierzchu, a ja znowu wierzę, że będzie dobrze. Bo z Nim może być tylko dobrze.


1 komentarz:

  1. Cudnie to siostra poisała.Ma siostra gdzie pojsc pogadac czy się przytulic mi się podoba Jezus ławeczkowy🙏❤

    OdpowiedzUsuń