Mówienie prozą...
CZAS NIEOKREŚLONY. ZAPISKI Z CZASÓW EPIDEMII.
ODSŁONA TRZYNASTA – AKADEMIA PANA KLEKSA
Pierwsze
moje skojarzenie: Akademia Pana Kleksa. Kiedy byłam dzieckiem, marzyłam o
takiej szkole: przytulnej, śmiejącej się kolorami, niedyrektywnej. Na ścianach Ośrodka
Rewalidacyjno – Wychowawczego „U Dominikanek”, w którym uczą się mieszkańcy
Domu Chłopaków do 25. roku życia, mnóstwo zdjęć uczniów z tekstem ślubowania:
My Orewiacy, fajni
chłopacy,
Nowych wyzwań się nie
boimy,
Więc do ORW – u
przychodzimy.
Codziennie spotykać się
będziemy,
Żeby uczyć się wytrwale
i sumiennie.
Wykorzystując zmysły
swoje
Dotyku, węchu, smaku,
wzroku,
Poznajemy, co
niezbędne.
PRACOWAĆ ŚLUBUJEMY
CHĘTNIE!
Pod
każdym takim tekstem podpis: odcisk palca. Podobno zawsze w tym momencie są
bardzo przejęci…
Czy
można czegokolwiek nauczyć chłopców, którzy często nie mówią, nie chodzą, a
czasem też nie widzą i nie słyszą? Bardzo wiele. Uczą się poznawać świat i go
opisywać. Uczą się używać swoich zmysłów. Opowiadać o tym, co czują i na co w
danej chwili mają ochotę. A co najważniejsze: uczą się odkrywać, co jest ich
mocną stroną, i wykorzystywać to w konkretnej pracy dla innych. Krystian, który
nie mówi i porusza się na wózku, uwielbia majsterkować. Jeśli trzeba w jakimś
sprzęcie wymienić baterię albo złożyć półkę z Ikei, wszyscy wiedzą, że to jego
„działka”. Czasem potrzebuje pomocy, ale duma go rozpiera, że jest ważny,
potrzebny, odpowiedzialny.
Jak
się komunikują? Poprzez karteczki z obrazkami, którymi można wyrazić absolutnie
wszystko, niepowtarzalne, sobie tylko właściwe gesty, mimikę, dźwięki.
Nauczyciele uczą się ich języka, ich sposobu wyrażania siebie i odbioru świata,
a więc budują relację.
W
szkole są także zajęcia teatralne i muzyczne. Przyzwyczajona do wielkich,
ambitnych projektów z młodzieżą, mająca za sobą premierę dużego musicalu, nie
umiałam sobie wyobrazić, co w tej kwestii można zrobić z niemymi dziećmi na
wózkach.
-
Wydobyć ich atuty, to, w czym są najmocniejsi, i na tym budować dalszą pracę –
mówi siostra Augustyna, dyrektorka ORW –u - W zeszłym roku mieliśmy zajęcia z
muzykoterapii z zespołem Pogo – Dni, w którym śpiewają zawodowi muzycy i osoby z
niepełnosprawnościami. Stworzyliśmy piosenkę, bazując na tym, co potrafią nasi
uczniowie. Krystian umiał mówić tylko „nie”, no i wykorzystaliśmy to jego
stanowcze „nie” w utworze. A kiedy innym razem robiliśmy spektakl teatralny i
Karol artykułował tylko samogłoski, to wykorzystaliśmy tę jego „recytację”
samogłosek w przedstawieniu.
Pomyślałam:
może tak należy podchodzić do ucznia? Może tego właśnie brakuje w większości
szkół?
Relacji.
Wsłuchania się w ich potrzeby. Podkreślania tego, w czym są najlepsi i co jest
ich pasją, a nie wiecznych zaległości. Uszanowania ich nastrojów, kłopotów, czy
po prostu tego, że mają ciężki dzień. Wykorzystania tego, w czym są świetni,
żeby wspólnie stworzyć arcydzieło.
Na
ile mnie się udaje w taki sposób działać w katechezie? W szkolnym teatrze? Za
mało. Ciągle za mało…
Smutny
to czas, bo nawet radosny ORW przypomina muzeum. Puste sale czekają, aż wrócą
do nich ci niezwykli studenci i wniosą do nich radość, światło, życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz