Mówienie prozą…
CZAS NIEOKREŚLONY. ZAPISKI Z CZASÓW EPIDEMII.
ODSŁONA TRZYNASTA –
DZIENNICZEK KOGOŚ, KTO CZASEM JUŻ NIE MOŻE
Dzień
pierwszy. Byle do premiery. A potem tyle planów. Koronawirus? Jaki znowu
koronawirus?
Dzień
drugi. Nie przesadzajmy. Szum medialny. Tyle już było tych świńskich gryp.
Dzień
trzeci. Ale jak to: WSZYSTKO zamknięte?! Ale jak to NA CAŁYM ŚWIECIE???
Dzień
czwarty. Nie odwołam premiery, przecież za dwa tygodnie będzie po wszystkim.
Dzień
piąty. Trzeba się zająć czymś konkretnym. Jadę do pomocy do Domu Chłopaków.
Dzień
szósty. Jak tu pięknie.
Dzień
siódmy. Zazdroszczę dzieciom niepełnosprawnym. One są takie szczęśliwe.
Dzień
dziesiąty. To kwiecień też wypada z życiorysu?! Tęsknię za moją młodzieżą.
Dzień
jedenasty. Już osiem ofiar. Tęsknię za katechezą.
Dzień
dwunasty. Niech to się skończy. Wszystko jedno jak, ale niech się skończy.
Dzień
piętnasty. Trzynaście ofiar. Jakby co, to chcę być pochowana w Broniszewicach.
Dzień
szesnasty. Papież na pustym placu świętego Piotra, Ewangelia o tym, jak Jezus
uspokoił burzę na jeziorze, cisza i deszcz.
Cały
świat już nie może, ale Bóg może. I tego się trzymajmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz