niedziela, 21 czerwca 2020




Powiew COOL - tury

Szafa pełna tajemnic
(Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych, Zwierciadło 2015)

Są takie powieści, których się nie czyta, lecz do których się wchodzi jak do wielkiej szafy z mnóstwem szufladek, zakamarków i przegródek. Odkrywanie tych szufladek jest dla czytelnika największą frajdą. Tak właśnie jest z trylogią Ałbeny Grabowskiej Stulecie Winnych: Ci, którzy przeżyli (tom I), Ci, którzy walczyli (tom II) i Ci, którzy wierzyli (tom III). Do przeczytania książki zachęcił mnie – jakże to banalne! – serial emitowany w TVP1. Nie żałuję jednak ani jednej chwili spędzonej z tą książką! Powieść Grabowskiej  zaczyna się jak u Hitchcocka: od trzęsienia ziemi. Co prawda nie całej Ziemi, lecz niewielkiego skrawka ziemi w gospodarstwie przeciętnej chłopskiej rodziny w podwarszawskim Brwinowie, i nie chodzi o zjawisko atmosferyczne, lecz o rodzinną katastrofę. Oto mamy 26 czerwca 1914 roku. Data dzienna jest ważna, bo będzie się jeszcze pojawiać kilka razy w powieści. Młoda małżonka Kasia Winna rodzi bliźniaczki: Anię i Manię. W ogromnych męczarniach, bo poród jest z powikłaniami. Ania jest źle ułożona i przychodzi na świat właściwie dopiero następnego dnia. Matka niestety umiera. A potem wybucha pierwsza wojna światowa, którą „zapowiedziała” nowo narodzona Ania: młoda piastunka odkrywa, że dziecko ściska w rączce… małą kulę od pistoletu. Chwilę potem świat dowiaduje się o zabójstwie arcyksięcia Ferdynanda i jego małżonki, co, jak wiadomo, ma daleko idące skutki historyczne…
Opowieść o trzech pokoleniach bliźniaczek przychodzących na świat w rodzinie Winnych w pełni zasługuje na miano sagi i tutaj mam skojarzenia z Anią z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery (do której w jednym momencie autorka wyraźnie nawiązuje), Jeżycjadą Małgorzaty Musierowicz, gdzie przynajmniej jeden tom, Kalamburka, również opisuje najnowszą historię Polski, czy powstałą w tym samym czasie co powieść Grabowskiej tetralogią Marii Paszyńskiej Owoc granatu, w której także opisane są losy bliźniaczek i ich rodzin na tle II wojny światowej, komunizmu, ciekawej i nietypowej rzeczywistości emigracyjnej i naszych najnowszych dziejów (bardzo polecam!).
W fabule Stulecia Winnych pojawia się cała galeria postaci w różnym wieku, różnego stanu, o bardzo różnych charakterach. Postaci zmagających się z niełatwą rzeczywistością historyczną, a przede wszystkim – z samymi sobą. Postaci nieidealnych. Postaci ulegających namiętnościom, ale także świadomych, czym jest miłość, honor i poświęcenie. Dlatego prawdziwych. I tutaj właśnie jest to „wejście” do szafy pełnej tajemniczych drzwiczek, zakamarków i szufladek: poprzez postać. Bo każda z nich ma coś ważnego i ciekawego do opowiedzenia, każda przeżywa jakiś osobisty dramat, każda musi ustosunkować się do rzeczywistości, w jakiej przyszło jej żyć, a tym samym dokonywać trudnych wyborów moralnych. I każda wybiera trochę, a czasem – całkiem inaczej. I dlatego podróż po świecie Winnych jest tak fascynująca. Ciekawe tu jest wszystko: sposób, w jaki autorka maluje bohaterów – zwłaszcza kobiety – z ich wyrazistością, nieoczywistymi decyzjami życiowymi, zróżnicowaną gamą uczuć i wewnętrznym pięknem. Imponujące tło historyczne, które – zgodnie z tytułem – obejmuje stulecie: lata 1914 – 2014, a więc jesteśmy świadkami dwóch wojen, narodzin stalinizmu w Polsce, strajków studenckich w 1968 (jest wzmianka nawet o słynnych Dziadach Kazimierza Dejmka w Teatrze Narodowym, w których jedna z bohaterek, aktorka z zawodu, gra Ewę), grudnia 1970 w Gdańsku, stanu wojennego, przemian w 1989 roku, a nawet… sposobu funkcjonowania pruszkowskiej mafii w latach 90. XX wieku. Ostatni tom: Ci, którzy przeżyli, opowiada o czasach, które sama pamiętam – pojawia się peerelowskie przedszkole z reżimem przyprawiającym dzieci o wymioty, pierwszy komputer o wdzięcznej nazwie Atari, łóżka polowe z „zagranicznym” towarem na Dworcu Centralnym w Warszawie, wielkie jak cegły i niedostępne dla zwykłych śmiertelników telefony komórkowe, praca marzeń czyli asystentka szefa korporacji, serial Dynastia i teleturniej Koło Fortuny, które sprawiały, że pustoszały ulice… Opowiadające o tym wszystkim rozdziały czytałam nie bez wzruszenia.
Wzruszenie zresztą towarzyszyło mi przez całą lekturę. Autorka nadaje metafizyczny sens rzeczom całkiem - wydawałoby się - zwyczajnym. Oto pierwszy dzień wakacji 1984 roku. Cała rodzina Winnych zebrała się przy stole na uroczystym obiedzie z okazji zakończenia roku szkolnego:
Tamtego lata wszyscy siedzieli przy wspólnym stole po raz ostatni.
- Wszystko się zmienia – powiedziała wtedy Julia, patrząc na jabłonkę – dziczkę, która dawała przez czterdzieści lat owoce na szarlotkę, a którą niespełna miesiąc wcześniej powalił wiosenny piorun.
- Tak musi być – powiedziała babcia Ania i spojrzała na nią tak, jakby rozumiała, co się właśnie w Julii życiu zaczyna dziać.
- Nie walcz z tym, moja kochana… Tak ma być…
Powieść o Winnych dzieje się w dwóch planach: ziemskim i nadprzyrodzonym. Przy czym ten ostatni jest ukazany w sposób bardzo delikatny i nienachalny. To dar przewidywania przyszłości, który posiada Ania. To „głos bestii”, który każe złym ludziom przyczyniać się do śmierci innych ludzi podczas wojny. To anioły, które towarzyszą trójce nowo narodzonych dzieci w pruszkowskim szpitalu w 1971 roku. Jeden z nich nie pozwala swojej podopiecznej umrzeć: Anioł pracował ciężko, ciągnął dziecko w stronę życia sekunda po sekundzie, minuta po minucie, szepcząc, że ma ono w życiu do spełnienia bardzo ważną misję i dlatego bezwzględnie musi przeżyć. To wreszcie duchy zmarłych, które przychodzą do bliskich im żywych na jawie lub we śnie.
Trochę mi brakuje w tej historii Boga. Jego ziemscy przedstawiciele nie są przedstawieni zbyt pozytywnie. Pozbawiona ludzkich odruchów przełożona brwinowskiego klasztoru sióstr zajmujących się osieroconymi dziećmi nie wzbudza czytelniczego zaufania. Podobnie dysfunkcyjna rodzina Jeremiego Wiśniewskiego, w której panuje bieda i zaniedbanie, ale wieczorem wszyscy – pod wodzą apodyktycznego ojca – klękają do różańca. Sympatię budzi jedynie przedstawiciel rodziny Winnych, ksiądz Ignacy, który jednak podczas powstania warszawskiego wdaje się w romans z piękną sanitariuszką. I pewnie takie sytuacje się zdarzały, ale podczas tego samego powstania nie brakowało przecież księży DO KOŃCA zakochanych w Chrystusie i oddających za Niego życie…
Bóg jest więc w Stuleciu Winnych obecny, choć nieoczywisty. Przewija się przez nie oszczędzającą bohaterów historię, skłaniając ich do tego, żeby mimo wszystko wierzyli, kochali, nie tracili nadziei, wybierali dobro, nawet, gdyby ich to drogo kosztowało… W jednej z ostatnich scen sagi nestorka rodu, babcia Anna Winna, zostaje zaproszona do brwinowskiego gimnazjum jako świadek dwóch wojen. Kiedy doszłam do tego momentu, z zapartym tchem czekałam, co stuletnia kobieta - która przecież straciła matkę przy porodzie, musiała uciekać z rodziną przed carską (jeszcze) armią, z narażeniem życia prowadziła podczas okupacji tajne komplety i adoptowała żydowską dziewczynkę, przeżyła wydarzenia z 1968 i 1970 roku oraz stan wojenny - przekaże współczesnym kilkunastolatkom. Słowa babci Ani są proste i przez to poruszające: W obliczu zagrożenia każdy pokazuje prawdziwą twarz. Niezależnie od tego, czy zagrożenie to niezapowiedziana klasówka, czy wywózka na Syberię. I to jest najważniejsze przesłanie powieści: Winni nie są bez winy - jak każdy z nas - ale KOCHAJĄ. I każdy z nas też jest zaproszony do miłości w takiej rzeczywistości, w jakiej przyszło mu żyć. Bo żadna rzeczywistość, nawet najbardziej ekstremalna, nie zabije naszej miłości, jeśli postanowimy ją ocalić.
Czekam na kolejny sezon telewizyjnego serialu, ale to, co mnie naprawdę urzekło, to powieść. Ja jeszcze do tej szafy wrócę, żeby odkryć na nowo wszystkie jej zakamarki…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz