środa, 10 czerwca 2020



Mówienie prozą…

CZAS NIEOKREŚLONY – ZAPISKI PANDEMICZNE. Koronamatura

Przyszło mi siedzieć na rozszerzonym polskim w nie swojej szkole. Oczywiście po przepisowej dezynfekcji rąk, w ciasnej maseczce i denerwujących mnie niemiłosiernie rękawiczkach, które mi od razu popękały. Nie byłabym jednak sobą, gdybym przejmowała się takimi drobiazgami i nie zainteresowała się tematem, a później także nie zrobiła małego wywiadu środowiskowego wśród maturzystów…
Temat wymarzony: fragment eseju Bożeny Chrząstowskiej Prawda i „zmyślenie” literackie. Trzeba się ustosunkować do problematyki tekstu. Wyobraźnia zaczyna mi dryfować w stronę Szekspira, Goethego, narodowych wieszczów, a potem puszcza się galopem w świat Witkacego. Gombrowicza, Schulza, Mrożka…
Oczami wyobraźni widziałam już wyspę Prospera z Burzy Szekspira, Noc Walpurgii w Fauście, Świteziankę uwodzącą Młodzieńca i topiącą go podstępnie w odmętach jeziora Świteź. Fantastyczne zakamarki przypominające portal do alternatywnego, fascynującego świata w Sklepach cynamonowych Schulza. Tygrysa w wannie w Męczeństwie Piotra Oheya Mrożka… Zobaczyłam świat, w którym zamieszkałam jeszcze jako dziecko. Świat, który mnie ukształtował. Świat, który stał się moim drugim domem…
O czym tymczasem pisali abiturienci? No cóż. Królował Wiedźmin i Harry Potter. Jedna młoda dama wspomniała o Igrzyskach śmierci. Kilka osób o obejrzanych filmach, przywołując ich fabułę w sposób dość przypadkowy, czasem nawet bez podania tytułu, bo nie pamiętali. Jeden młodzieniec – uwaga! – o Spidermanie. W technikum. Dwudziestolatek! Dodajmy, że jeśli gdzieś pojawiła się (epizodycznie) Lalka, to z określeniem: „KSIĄŻKA Bolesława Prusa”. Jak gdyby pojęcie powieści było jakimś egzotycznym wyrazem zapożyczonym z języka suahili i nieznanym powszechnie w naszym kręgu kulturowym.  
Wiedźmina jeszcze mogę im wybaczyć. Zakochałam się w prozie Sapkowskiego dwa lata temu za sprawą mojego ucznia. Piękne pole do popisu: Cintra, Nilfgaard, świat elfów, driad, potworów – całe to zróżnicowane „sapkowskie” uniwersum! A do tego jeszcze wycieczki w czasie i przestrzeni, kilka poziomów fabuły, nawiązania do innych utworów literackich zgrabnie wplecione w narrację. Balsam dla czytelniczej duszy. Szkoda tylko, że maturzyści (przynajmniej na moim egzaminie) wybrali trzy postacie: Wiedźmina, Yennefer i Ciri, i właściwie je tylko wymienili, opatrując każdą z nich zdawkowym komentarzem. Ktoś tam jeszcze nawiązał do serii gier komputerowych o bohaterze Sapkowskiego.
Przeraziło mnie ubóstwo wiedzy humanistycznej maturzystów, którzy przecież zdecydowali się na ROZSZERZONY polski. Bo prawdopodobnie ta opcja wydawała się najprostsza. Bo nie mieli innego pomysłu. Bo zabrakło czegoś, co jest siłą napędową życia, KAŻDEGO życia: pasji.
I pewnie z tą smutną refleksją zakończyłabym ten dzień, gdyby nie moi maturzyści z grupy teatralnej Dzikie Koty. Kiedy rozmawiałam z nimi wieczorem, to byli szczęśliwi z powodu tematu, jaki pojawił się na podstawowym polskim: „Jak wprowadzenie elementów fantastycznych do utworu wpływa na przesłanie tego utworu? Rozważ problem i uzasadnij swoje zdanie, odwołując się do podanych fragmentów Wesela, do całego dramatu Stanisława Wyspiańskiego oraz do wybranego tekstu kultury.” Cieszyli się, bo pamiętali całe frazy z utworów Mickiewicza dzięki Balladzie o Mistrzu i Wesela - dzięki adaptacji tego dramatu. Pewien absolwent, a mój dawny aktor, stwierdził, że ja chyba mam „wejścia” w CKE. Na dobranoc otrzymałam jeszcze wiadomość na Messengerze od Radczyni z naszego Wesela: „SIOSTRO!!! Ja muszę siostrze podziękować, bo na maturze z polskiego była rozprawka z Wyspiańskiego i zadanie z Pana Tadeusza… Dzięki przedstawieniom wiedziałam, o czym jest Wesele, i myślę, że rozprawka wyszła mi nawet dobrze… Tak więc siostra jest moją bohaterką od dzisiaj. DZIĘKUJĘ!!!”.
I to są właśnie te momenty, które mi nie pozwalają tracić nadziei. Każą wierzyć w młodzież. I w sens tego, co wspólnie robimy. Warto żyć, tworzyć i nie dać się pandemicznej chandrze. Moi aktorzy uczą się poprzez działanie i PRZEŻYWAJĄ to, nad czym pracujemy. Zostaje to wszystko potem nie tylko w ich umysłach, ale przede wszystkim w sercu. A to przecież jest najpiękniejsza nagroda dla mnie - jako reżysera i pedagoga.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz