Mówienie prozą…
CZAS NIEOKREŚLONY –
ZAPISKI PANDEMICZNE. Koronamatura
Przyszło
mi siedzieć na rozszerzonym polskim w nie swojej szkole. Oczywiście po
przepisowej dezynfekcji rąk, w ciasnej maseczce i denerwujących mnie
niemiłosiernie rękawiczkach, które mi od razu popękały. Nie byłabym jednak sobą,
gdybym przejmowała się takimi drobiazgami i nie zainteresowała się tematem, a
później także nie zrobiła małego wywiadu środowiskowego wśród maturzystów…
Temat
wymarzony: fragment eseju Bożeny Chrząstowskiej Prawda i „zmyślenie” literackie. Trzeba się ustosunkować do
problematyki tekstu. Wyobraźnia zaczyna mi dryfować w stronę Szekspira,
Goethego, narodowych wieszczów, a potem puszcza się galopem w świat Witkacego.
Gombrowicza, Schulza, Mrożka…
Oczami
wyobraźni widziałam już wyspę Prospera z Burzy
Szekspira, Noc Walpurgii w Fauście,
Świteziankę uwodzącą Młodzieńca i topiącą go podstępnie w odmętach jeziora
Świteź. Fantastyczne zakamarki przypominające portal do alternatywnego,
fascynującego świata w Sklepach
cynamonowych Schulza. Tygrysa w wannie w Męczeństwie Piotra Oheya Mrożka… Zobaczyłam świat, w którym
zamieszkałam jeszcze jako dziecko. Świat, który mnie ukształtował. Świat, który
stał się moim drugim domem…
O
czym tymczasem pisali abiturienci? No cóż. Królował Wiedźmin i Harry Potter.
Jedna młoda dama wspomniała o Igrzyskach
śmierci. Kilka osób o obejrzanych filmach, przywołując ich fabułę w sposób
dość przypadkowy, czasem nawet bez podania tytułu, bo nie pamiętali. Jeden
młodzieniec – uwaga! – o Spidermanie. W technikum. Dwudziestolatek! Dodajmy, że
jeśli gdzieś pojawiła się (epizodycznie) Lalka,
to z określeniem: „KSIĄŻKA Bolesława Prusa”. Jak gdyby pojęcie powieści było
jakimś egzotycznym wyrazem zapożyczonym z języka suahili i nieznanym
powszechnie w naszym kręgu kulturowym.
Wiedźmina
jeszcze mogę im wybaczyć. Zakochałam się w prozie Sapkowskiego dwa lata temu za
sprawą mojego ucznia. Piękne pole do popisu: Cintra, Nilfgaard, świat elfów,
driad, potworów – całe to zróżnicowane „sapkowskie” uniwersum! A do tego
jeszcze wycieczki w czasie i przestrzeni, kilka poziomów fabuły, nawiązania do
innych utworów literackich zgrabnie wplecione w narrację. Balsam dla
czytelniczej duszy. Szkoda tylko, że maturzyści (przynajmniej na moim
egzaminie) wybrali trzy postacie: Wiedźmina, Yennefer i Ciri, i właściwie je
tylko wymienili, opatrując każdą z nich zdawkowym komentarzem. Ktoś tam jeszcze
nawiązał do serii gier komputerowych o bohaterze Sapkowskiego.
Przeraziło
mnie ubóstwo wiedzy humanistycznej maturzystów, którzy przecież zdecydowali się
na ROZSZERZONY polski. Bo prawdopodobnie ta opcja wydawała się najprostsza. Bo
nie mieli innego pomysłu. Bo zabrakło czegoś, co jest siłą napędową życia,
KAŻDEGO życia: pasji.
I
pewnie z tą smutną refleksją zakończyłabym ten dzień, gdyby nie moi maturzyści
z grupy teatralnej Dzikie Koty. Kiedy rozmawiałam z nimi wieczorem, to byli
szczęśliwi z powodu tematu, jaki pojawił się na podstawowym polskim: „Jak wprowadzenie elementów fantastycznych do
utworu wpływa na przesłanie tego utworu? Rozważ problem i uzasadnij swoje
zdanie, odwołując się do podanych fragmentów Wesela, do całego dramatu Stanisława Wyspiańskiego
oraz do wybranego tekstu kultury.” Cieszyli się, bo pamiętali całe frazy z
utworów Mickiewicza dzięki Balladzie o
Mistrzu i Wesela - dzięki
adaptacji tego dramatu. Pewien absolwent, a mój dawny aktor, stwierdził, że ja chyba
mam „wejścia” w CKE. Na dobranoc otrzymałam jeszcze wiadomość na Messengerze od
Radczyni z naszego Wesela:
„SIOSTRO!!! Ja muszę siostrze podziękować, bo na maturze z polskiego była
rozprawka z Wyspiańskiego i zadanie z Pana
Tadeusza… Dzięki przedstawieniom wiedziałam, o czym jest Wesele, i myślę, że rozprawka wyszła mi
nawet dobrze… Tak więc siostra jest moją bohaterką od dzisiaj. DZIĘKUJĘ!!!”.
I to są właśnie te momenty, które mi nie pozwalają tracić
nadziei. Każą wierzyć w młodzież. I w sens tego, co wspólnie robimy. Warto żyć,
tworzyć i nie dać się pandemicznej chandrze. Moi aktorzy uczą się poprzez
działanie i PRZEŻYWAJĄ to, nad czym pracujemy. Zostaje to wszystko potem nie
tylko w ich umysłach, ale przede wszystkim w sercu. A to przecież jest
najpiękniejsza nagroda dla mnie - jako reżysera i pedagoga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz