Powiew COOL - tury
Nieupieczone
bułki i wędrówka do własnego serca
(Henryka
Paśnik, ks. Arkadiusz Paśnik, Obietnica,
Edycja Świętego Pawła, 2014)
Znów
zasypiam, śnię głód, którego „tam” doświadczyłam. Przybiera on postać
szkaradnych zwierząt, które przeraźliwie wyją. Skradają się jak głodne hieny i
krążą wokół, zamykając mnie w śmiertelnym kręgu (…). Już nie zasnę tej nocy. Będę
do świtu palić światło, będę czytać, będę się modlić. Będę złościć się na samą
siebie, że po sześćdziesięciu latach wciąż boję się ciemności – pierwsze
akapity książki ks. Arkadiusza Paśnika i jego babci, Henryki Paśnik, Obietnica porywają czytelnika w
niezwykłą podróż. Jest to wędrówka w czasie, przestrzeni, ale też ta
najtrudniejsza: w głąb siebie. Bohaterka Obietnicy
musiała raz jeszcze wrócić do traumatycznych przeżyć z młodości. Stanąć oko w
oko z własnym strachem. A ja od razu zadaję sobie pytanie: z czym ja muszę się
zmierzyć? Co jest moją „hieną”, która nie pozwala mi zasnąć? Czego się boję? W jaką
podróż muszę wyruszyć, żeby ten lęk pokonać?
Bardzo byłam ciekawa
tej lektury – nie dość, że autorem jest ksiądz (a nie mamy do czynienia z
dziełem teologicznym), to jeszcze książka została wydana w „mojej” Edycji
Świętego Pawła. Wydawnictwie, które – nie ukrywam - bardzo lubię. W dodatku
niedawno czytałam sagę Marii Paszyńskiej Owoc
granatu – powieść, która mnie zachwyciła, a porusza dokładnie tę samą
tematykę. Od razu w mojej głowie „uruchamiają” się oczywiście też takie tytuły
jak Inny świat Gustawa Herlinga –
Grudzińskiego czy – wspomniany zresztą przez Paśnika – Archipelag Gułag Aleksandra Sołżenicyna.
Do jakiego gatunku
literackiego mogłabym zaklasyfikować Obietnicę?
Trudno mi powiedzieć. Styl autorów przypomina momentami prozę poetycką (pociąg „śpiewa”,
czas „leniwie kapie minutami”), czasem zwięzły, plastyczny reportaż, ale w
tekście są także elementy dziennika, listy i krótkie noty biograficzne. Można więc
Obietnicę zaklasyfikować do
literatury faktu. Opowiada o przeżyciach babci autora, Henryki Paśnik, z domu
Świderskiej, która w wieku zaledwie 16 lat wraz z rodziną została zesłana na
Syberię z rodzinnej wsi Andrzejówka na Wołyniu. Nie zdążyła nawet upiec bułek
dla mamy, która akurat pojechała w odwiedziny do najstarszej córki. I wtedy
właśnie przyszli ONI. Rodzina Świderskich miała 45 minut na spakowanie
najpotrzebniejszych rzeczy. Nieludzka podróż trwała kilka miesięcy. Czekanie na
przesiadki przeciągało się do trzech tygodni, często na mrozie i śniegu. Matka po
powrocie nie zastała już nikogo… Obietnica
jest tak naprawdę dwugłosem: dialogiem babci – bohaterki reportażu – i wnuka,
jego autora. Jest także „rozmową” dwóch epok: okrutnej rzeczywistości sprzed
siedemdziesięciu lat i współczesności. Z pozoru bardzo odległych. Czy na pewno?
Opis Moskwy A.D. 2013 z ulicznymi kuglarzami w roli Lenina i Stalina jako
turystycznej atrakcji pozostawia wiele wątpliwości…
Pierwsza część tekstu
to wspomnienia Henryki: zwięzłe, mocne, wstrząsające. Opisuje przerażające
warunki, jakie panowały w bydlęcych wagonach. Skalę głodu, która każe
człowiekowi jeść dosłownie wszystko. Matkę, której zmarło w drodze niemowlę i
nie chciała wyrzucić ciała dziecka z wagonu. Inną matkę, której w łagrowej lepiance
zmarła córka i wsadziła dziewczynę do kotła z wrzącą wodą, powtarzając w obłąkańczym
zwidzie, że trzeba ją tylko trochę ogrzać… Bohaterkę trzyma przy życiu poczucie
odpowiedzialności za młodsze rodzeństwo, którym się musi opiekować. Syberia staje
się miejscem, gdzie Henia przeżywa najpiękniejsze lata młodości. Widzi bestialstwo
Sowietów, ludzi traktowanych jak rzeczy, śmierć przyjaciół, wreszcie także
śmierć ojca, któremu obiecuje nad mogiłą, że po niego wróci – stąd tytuł
wspomnień. Nie było jej dane. Tytułowej obietnicy może dotrzymać dopiero wnuk
Henryki: ksiądz Paśnik. Ale Henryka przeżywa też w syberyjskim piekle to, co
powoduje, że ma siłę żyć i nie traci nadziei: zakochuje się w Grigoriju
Oganisjanie, Armeńczyku zesłanym z rodziną do Kazachstanu. Są równolatkami. Szybko
biorą ślub, oczywiście cywilny, bo nie ma tam żadnego księdza. Szczęście nie
trwa długo - Henryka ma wybór: wrócić do Polski bez ukochanego albo zostać na
zawsze w Kazachstanie, narażając siebie i dziecko, które ma się narodzić, na
fatalne warunki życia i niedożywienie. I wiedząc, że już nigdy nie zobaczy
kraju. Wybiera powrót do ojczyzny…
Kiedy czytam takie
opowieści, to zawsze się zastanawiam, co ja bym wybrała. Wojna to czas, kiedy
żadna decyzja nie jest dobra. Każda pozostawia jakiś ból i stratę.
Ale to jeszcze nie
koniec tej historii. Jej druga część to zupełnie inna podróż: wnuka Henryki. Jedzie
kilka tysięcy kilometrów, żeby spełnić obietnicę swojej babci i dowiedzieć się,
jakie były dalsze losy Grigorija. Ta sama trasa. Też pociąg, który podobnie
trzęsie i „śpiewa” jak kilkadziesiąt lat temu. Nawet tory w Rosji szersze – jak
wtedy. Tyle że wagony nie bydlęce, a sypialne. Że pasażer jest podróżnym, a nie
więźniem. I ma zapas chleba, którego mu nie zabraknie… Ta druga podróż – podróż
wnuka – jest wędrówką do własnego serca. Poszukiwaniem tożsamości. Spotkaniem z
tymi, którzy są już po drugiej stronie życia. Obietnica Paśników byłaby niepełna bez tej drugiej, współczesnej
części, która pokazuje wstrząsającą opowieść o Sybirakach z innej, duchowej
perspektywy.
Obietnica
to
książka, którą się pochłania błyskawicznie ze względu na wartki, plastyczny
styl narracji. Ale długo zostaje w sercu. Pozostawia czytelnika nienasyconego,
oszołomionego, z mnóstwem pytań, które można powtórzyć za autorami wspomnień:
jaki jest sens cierpienia? Dlaczego niektórzy ludzie ocaleli – czy właśnie po
to, żeby złożyć świadectwo? Czy wojna ma swój koniec w psychice tych, którzy
przeżyli? Czy należy domagać się bezdusznej sprawiedliwości? Dzielić ludzi na
Kainów i Ablów? Co zrobić z pamięcią, która ciągle daje znać o sobie?
Ciekawe są też
refleksje autora dotyczące jednostkowego losu w bezdusznych trybach historii: Gdybam sobie. Jeśli nie wywieźliby babci do
Kazachstanu, nie poznałaby mojego dziadka Grigorija Oganisjana, który również
dzielił los zesłańca, przesiedleńca z Armenii. Wówczas nie byłoby mojej mamy. Jeśli
nie byłoby mojej mamy, nie byłoby i mnie. Gdyby nie wywieźli babci z Wołynia w
1940 roku na Sybir i do Kazachstanu, co stałoby się z nią i całą rodziną podczas rzezi wołyńskiej
w 1943 roku?
Warto wyruszyć w drogę
z księdzem Paśnikiem i odnaleźć w tej książce cień własnej opowieści. Bardzo polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz