czwartek, 11 czerwca 2020



Powiew COOL - tury

Nieupieczone bułki i wędrówka do własnego serca
(Henryka Paśnik, ks. Arkadiusz Paśnik, Obietnica, Edycja Świętego Pawła, 2014)

Znów zasypiam, śnię głód, którego „tam” doświadczyłam. Przybiera on postać szkaradnych zwierząt, które przeraźliwie wyją. Skradają się jak głodne hieny i krążą wokół, zamykając mnie w śmiertelnym kręgu (…). Już nie zasnę tej nocy. Będę do świtu palić światło, będę czytać, będę się modlić. Będę złościć się na samą siebie, że po sześćdziesięciu latach wciąż boję się ciemności – pierwsze akapity książki ks. Arkadiusza Paśnika i jego babci, Henryki Paśnik, Obietnica porywają czytelnika w niezwykłą podróż. Jest to wędrówka w czasie, przestrzeni, ale też ta najtrudniejsza: w głąb siebie. Bohaterka Obietnicy musiała raz jeszcze wrócić do traumatycznych przeżyć z młodości. Stanąć oko w oko z własnym strachem. A ja od razu zadaję sobie pytanie: z czym ja muszę się zmierzyć? Co jest moją „hieną”, która nie pozwala mi zasnąć? Czego się boję? W jaką podróż muszę wyruszyć, żeby ten lęk pokonać?
Bardzo byłam ciekawa tej lektury – nie dość, że autorem jest ksiądz (a nie mamy do czynienia z dziełem teologicznym), to jeszcze książka została wydana w „mojej” Edycji Świętego Pawła. Wydawnictwie, które – nie ukrywam - bardzo lubię. W dodatku niedawno czytałam sagę Marii Paszyńskiej Owoc granatu – powieść, która mnie zachwyciła, a porusza dokładnie tę samą tematykę. Od razu w mojej głowie „uruchamiają” się oczywiście też takie tytuły jak Inny świat Gustawa Herlinga – Grudzińskiego czy – wspomniany zresztą przez Paśnika – Archipelag Gułag Aleksandra Sołżenicyna.
Do jakiego gatunku literackiego mogłabym zaklasyfikować Obietnicę? Trudno mi powiedzieć. Styl autorów przypomina momentami prozę poetycką (pociąg „śpiewa”, czas „leniwie kapie minutami”), czasem zwięzły, plastyczny reportaż, ale w tekście są także elementy dziennika, listy i krótkie noty biograficzne. Można więc Obietnicę zaklasyfikować do literatury faktu. Opowiada o przeżyciach babci autora, Henryki Paśnik, z domu Świderskiej, która w wieku zaledwie 16 lat wraz z rodziną została zesłana na Syberię z rodzinnej wsi Andrzejówka na Wołyniu. Nie zdążyła nawet upiec bułek dla mamy, która akurat pojechała w odwiedziny do najstarszej córki. I wtedy właśnie przyszli ONI. Rodzina Świderskich miała 45 minut na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Nieludzka podróż trwała kilka miesięcy. Czekanie na przesiadki przeciągało się do trzech tygodni, często na mrozie i śniegu. Matka po powrocie nie zastała już nikogo… Obietnica jest tak naprawdę dwugłosem: dialogiem babci – bohaterki reportażu – i wnuka, jego autora. Jest także „rozmową” dwóch epok: okrutnej rzeczywistości sprzed siedemdziesięciu lat i współczesności. Z pozoru bardzo odległych. Czy na pewno? Opis Moskwy A.D. 2013 z ulicznymi kuglarzami w roli Lenina i Stalina jako turystycznej atrakcji pozostawia wiele wątpliwości…
Pierwsza część tekstu to wspomnienia Henryki: zwięzłe, mocne, wstrząsające. Opisuje przerażające warunki, jakie panowały w bydlęcych wagonach. Skalę głodu, która każe człowiekowi jeść dosłownie wszystko. Matkę, której zmarło w drodze niemowlę i nie chciała wyrzucić ciała dziecka z wagonu. Inną matkę, której w łagrowej lepiance zmarła córka i wsadziła dziewczynę do kotła z wrzącą wodą, powtarzając w obłąkańczym zwidzie, że trzeba ją tylko trochę ogrzać… Bohaterkę trzyma przy życiu poczucie odpowiedzialności za młodsze rodzeństwo, którym się musi opiekować. Syberia staje się miejscem, gdzie Henia przeżywa najpiękniejsze lata młodości. Widzi bestialstwo Sowietów, ludzi traktowanych jak rzeczy, śmierć przyjaciół, wreszcie także śmierć ojca, któremu obiecuje nad mogiłą, że po niego wróci – stąd tytuł wspomnień. Nie było jej dane. Tytułowej obietnicy może dotrzymać dopiero wnuk Henryki: ksiądz Paśnik. Ale Henryka przeżywa też w syberyjskim piekle to, co powoduje, że ma siłę żyć i nie traci nadziei: zakochuje się w Grigoriju Oganisjanie, Armeńczyku zesłanym z rodziną do Kazachstanu. Są równolatkami. Szybko biorą ślub, oczywiście cywilny, bo nie ma tam żadnego księdza. Szczęście nie trwa długo - Henryka ma wybór: wrócić do Polski bez ukochanego albo zostać na zawsze w Kazachstanie, narażając siebie i dziecko, które ma się narodzić, na fatalne warunki życia i niedożywienie. I wiedząc, że już nigdy nie zobaczy kraju. Wybiera powrót do ojczyzny…
Kiedy czytam takie opowieści, to zawsze się zastanawiam, co ja bym wybrała. Wojna to czas, kiedy żadna decyzja nie jest dobra. Każda pozostawia jakiś ból i stratę.
Ale to jeszcze nie koniec tej historii. Jej druga część to zupełnie inna podróż: wnuka Henryki. Jedzie kilka tysięcy kilometrów, żeby spełnić obietnicę swojej babci i dowiedzieć się, jakie były dalsze losy Grigorija. Ta sama trasa. Też pociąg, który podobnie trzęsie i „śpiewa” jak kilkadziesiąt lat temu. Nawet tory w Rosji szersze – jak wtedy. Tyle że wagony nie bydlęce, a sypialne. Że pasażer jest podróżnym, a nie więźniem. I ma zapas chleba, którego mu nie zabraknie… Ta druga podróż – podróż wnuka – jest wędrówką do własnego serca. Poszukiwaniem tożsamości. Spotkaniem z tymi, którzy są już po drugiej stronie życia. Obietnica Paśników byłaby niepełna bez tej drugiej, współczesnej części, która pokazuje wstrząsającą opowieść o Sybirakach z innej, duchowej perspektywy.
Obietnica to książka, którą się pochłania błyskawicznie ze względu na wartki, plastyczny styl narracji. Ale długo zostaje w sercu. Pozostawia czytelnika nienasyconego, oszołomionego, z mnóstwem pytań, które można powtórzyć za autorami wspomnień: jaki jest sens cierpienia? Dlaczego niektórzy ludzie ocaleli – czy właśnie po to, żeby złożyć świadectwo? Czy wojna ma swój koniec w psychice tych, którzy przeżyli? Czy należy domagać się bezdusznej sprawiedliwości? Dzielić ludzi na Kainów i Ablów? Co zrobić z pamięcią, która ciągle daje znać o sobie?
Ciekawe są też refleksje autora dotyczące jednostkowego losu w bezdusznych trybach historii: Gdybam sobie. Jeśli nie wywieźliby babci do Kazachstanu, nie poznałaby mojego dziadka Grigorija Oganisjana, który również dzielił los zesłańca, przesiedleńca z Armenii. Wówczas nie byłoby mojej mamy. Jeśli nie byłoby mojej mamy, nie byłoby i mnie. Gdyby nie wywieźli babci z Wołynia w 1940 roku na Sybir i do Kazachstanu, co stałoby się  z nią i całą rodziną podczas rzezi wołyńskiej w 1943 roku?
Warto wyruszyć w drogę z księdzem Paśnikiem i odnaleźć w tej książce cień własnej opowieści. Bardzo polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz