Świątecznie…
Będziecie w nienawiści
u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
(Mt 10, 17 – 22).
Dzień, który nie pasuje
do Bożego Narodzenia. tak, jakby się tam pojawił przez pomyłkę. Choinka, światełka, pastuszkowie, aniołowie
przypominający złotowłose rusałki oraz Maryja uśmiechnięta, nabożnie
pochylona przed żłóbkiem i nie wykazująca żadnych oznak zmęczenia. Do tego wypierająca ten religijny sztafaż
świecka „magia” z ciężarówką Coca – Coli, górą prezentów z hipermarketu,
nieśmiertelnym „Last Christmas” (którego lepiej w tym roku nie śpiewać), a
ostatnio również z Piękną i Długą Reklamą Apartu.
A tu nagle święto
Szczepana, pierwszego męczennika. Człowieka, który dał się ukamienować z powodu
Tego, którego urodziny tak hucznie obchodziliśmy wczoraj. A może nawet
zapomnieliśmy, co właściwie obchodzimy…
Rozwścieczeni ludzie,
kamienie i piach zmieszany z krwią, na którym umiera młody człowiek – jakoś to
nie pasuje do przerośniętego krasnala z reklamy Coca – Coli i elfów
roznoszących prezenty. A jednak
wspominamy to zdarzenie w drugi dzień świąt Narodzenia Pańskiego. Liturgia Kościoła
wylewa nam na głowę kubeł zimnej wody, żebyśmy sobie przypomnieli, o co w tym
wszystkim chodzi.
Szczepan, umierając,
widzi niebo otwarte i Syna Człowieczego. Właśnie przeżywa swoje osobiste Boże Narodzenie…
Po ludzku przegrywa jak każdy wyznawca
Chrystusa zamordowany, pozbawiony pracy, stanowiska czy choćby wyśmiany i
zhejtowany z powodu przekonań. W Bożej
perspektywie Szczepan jednak wygrywa, bo patrzy na Jezusa. Wytrwał do końca.
Po ludzku historia
Szczepana kończy się tragicznie. Święty Łukasz, autor Dziejów Apostolskich,
podaje jednak zaskakujący szczegół: imię młodzieńca, który pilnował szat
kamienujących. Byłoby to może nieistotne, gdyby nie fakt, że to Szaweł. Późniejszy
Paweł, Apostoł Narodów.
Jezus z czułością
bierze w swoje ręce każdy los takiego „młodzieńca pilnującego szat” – a więc
również mój i Twój. Nic się u Niego nie marnuje. Ze wszystkiego, co po ludzku
przegrane, stracone, odrzucone, Bóg może zrobić arcydzieło. I znowu dzieje się
cud Bożego Narodzenia.
Ile takich Bożych
Narodzeń miałam w swoim życiu? A ile przegapiłam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz