Myśli niedorzeczne...
Urodziny
Mickiewicza
Dziś
Wigilia.
Tego
dnia para przyjezdnych,
bezbarwnych
jak niebo o szarej godzinie,
szukała
noclegu.
Zaglądali
ludziom w okna,
a
oni je domykali.
Nie
było miejsca.
Przechadzam
się ulicami miasta.
Zaglądam
ludziom w okna,
a
oni je domykają.
Myślą,
że to wiatr.
Przechadzam
się ulicami miasta
w
obcym roku 2020.
Jest
wyludnione jak oczy śmierci.
Nie
tej co z Bogiem i choćby mimo Boga.
Nie
tej ciężkiej od zbyt dużych kajdanów.
Nie
tej syberyjskiej o ustach zimnych jak wieczność.
Nawet
nie tej co nie umiała się zabić w godzinie rozpaczy
dwudziestolatka.
Nikt
już dzisiaj tak nie umiera.
Dzisiaj
umiera się ukradkiem.
W
przerwie na reklamę
nieśmiertelności.
Dzisiaj
umiera się w salach bez zapachu,
z
zachowaniem dystansu społecznego.
Dzisiaj
umiera się patrząc w okno
na
pustą drogę, którą nikt nie nadchodzi.
Nikt
już dzisiaj nie wie, po co umiera.
Przechadzam
się ulicami miasta.
Szukam
Maryli wśród dziewczyn,
które
nie wiedzą, czego szukają.
Przechadzam
się ulicami miasta.
Szukam
moich duchów i świtezianek.
Są,
na pewno są w nabrzmiałym ciszą powietrzu.
Przechadzam
się ulicami miasta.
Szukam
kraju lat dziecinnych
w
oczach przechodniów,
którzy
nie mają pojęcia,
że
mijają sprawcę swojej maturalnej udręki.
Przechadzam
się ulicami miasta.
Dziś
Wigilia.
Dzień
moich urodzin.
Wtedy
po ośnieżonych polach snuła się kolęda.
Dzisiaj
po bezśnieżnej ulicy snuje się samotność
jak
bezdomny pies.
Przechadzam
się ulicami miasta.
Tutaj
narodzi się Konrad.
Znowu.
Ukradkiem.
Tak
cicho.
(Kłodzko, 21. 12. 2020)
Grafika: https://www.facebook.com/literackiogrodek.romantyzm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz