środa, 23 grudnia 2020


 Myśli niedorzeczne...


Urodziny Mickiewicza

Dziś Wigilia.

Tego dnia para przyjezdnych,

bezbarwnych jak niebo o szarej godzinie,

szukała noclegu.

Zaglądali ludziom w okna,

a oni je domykali.

Nie było miejsca.

 

Przechadzam się ulicami miasta.

Zaglądam ludziom w okna,

a oni je domykają.

Myślą, że to wiatr.

 

Przechadzam się ulicami miasta

w obcym roku 2020.

Jest wyludnione jak oczy śmierci.

Nie tej co z Bogiem i choćby mimo Boga.

Nie tej ciężkiej od zbyt dużych kajdanów.

Nie tej syberyjskiej o ustach zimnych jak wieczność.

Nawet nie tej co nie umiała się zabić w godzinie rozpaczy

dwudziestolatka.

 

Nikt już dzisiaj tak nie umiera.

 

Dzisiaj umiera się ukradkiem.

W przerwie na reklamę

nieśmiertelności.

Dzisiaj umiera się w salach bez zapachu,

z zachowaniem dystansu społecznego.

Dzisiaj umiera się patrząc w okno

na pustą drogę, którą nikt nie nadchodzi.

 

Nikt już dzisiaj nie wie, po co umiera.

 

Przechadzam się ulicami miasta.

Szukam Maryli wśród dziewczyn,

które nie wiedzą, czego szukają.

 

Przechadzam się ulicami miasta.

Szukam moich duchów i świtezianek.

Są, na pewno są w nabrzmiałym ciszą powietrzu.

 

Przechadzam się ulicami miasta.

Szukam kraju lat dziecinnych

w oczach przechodniów,

którzy nie mają pojęcia,

że mijają sprawcę swojej maturalnej udręki.

 

Przechadzam się ulicami miasta.

Dziś Wigilia.

Dzień moich urodzin.

Wtedy po ośnieżonych polach snuła się kolęda.

Dzisiaj po bezśnieżnej ulicy snuje się samotność

jak bezdomny pies.

 

Przechadzam się ulicami miasta.

Tutaj narodzi się Konrad.

Znowu.

Ukradkiem.

Tak cicho.

 

(Kłodzko, 21. 12. 2020)

Grafika: https://www.facebook.com/literackiogrodek.romantyzm


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz