Powiew
COOL – tury
Maryja
na Strajku Kobiet?
Najnowsza grafika Marty
Frej wabi kolorami, hasłem o wolności i hipnotyzującym błękitem oczu postaci na
obrazku. Pojawiła się w IV niedzielę Adwentu, kiedy w Kościele jest czytana Ewangelia o
Zwiastowaniu. Przypadek? Nie sądzę – rzekłby klasyk.
Oto
ja, SŁUŻEBNICA Pańska, niech mi się stanie według słowa twego.
(Łk 1, 38) – mówi Maryja w scenie Zwiastowania. Gdzie ta wolność? W wypowiedzianych przez Nią słowach. Maryja tę służbę WYBIERA.
Kobieta z rysunku
ubrana jest jak Maryja, a przynajmniej jak Jej najbardziej popularne wizerunki:
różne warianty Matki Bożej z Lourdes, Fatimy i Medjugorje. I to właściwie jedyna
rzecz, która ją łączy z Matką Jezusa. Na twarzy ta maryjnopodobna postać ma
pandemiczną maseczkę z symbolem błyskawicy, o którym już było tyle powiedziane,
że nie zamierzam się tutaj nad tym faktem zatrzymywać. W tle widnieje podniosły
napis: „Wszystkim osobom z macicami życzę wolności”. Jak gdyby reszta, ta bez
macic, nie miała do niej prawa. Jak gdyby ten szczegół fizjologiczny
kogokolwiek definiował.
Jest jeszcze inna wersja
rysunku - dla „Wysokich Obcasów”: „WO życzy kobietom wolności – w Boże
Narodzenie i nie tylko”. Jak gdyby kobiety były więzione, torturowane,
pozbawione praw obywatelskich, możliwości zdobycia wykształcenia, pracy
zawodowej i prawa jazdy. Wydawane za mąż w wieku lat pięciu. Oblewane kwasem
lub kamienowane za to, że spojrzały na ulicy na mężczyznę zamiast pokornie
spuścić wzrok albo – o zgrozo! – nie zdołały obronić się przed gwałtem.
Tak rzeczywiście bywa:
w krajach, gdzie panuje radykalny islam. W Polsce o takich wypadkach nie
słyszałam. Nie liczę oczywiście przestępstw i patologii.
I tak: ma Pani rację,
Pani Marto. Boże Narodzenie to święto wolności. Po to właśnie Syn tej
błękitnookiej Kobiety przyszedł na ziemię, żeby przynieść wolność: zarówno
mężczyznom, jak kobietom. Ale chyba nieco inaczej ją rozumiemy. Wolność w wydaniu
chrześcijańskim, a przecież taki charakter ma świętowanie Bożego Narodzenia,
oznacza:
- wybór konkretnej
drogi życiowej i przyjęcie konsekwencji tego wyboru. One nigdy nie są łatwe, bo
po prostu miłość nie jest łatwa. Zawsze wiąże się z jakąś stratą. Język biblijny
mówi: musi w nas umrzeć stary człowiek, żeby narodził się nowy, podobny do Boga,
który jest Miłością. Osoba niewierząca powie: nie można zjeść ciastka i
równocześnie go mieć.
- odpowiedzialność za
siebie i ludzi, których Bóg stawia na mojej drodze.
- umiejętność
rezygnacji z tego, co może przynieść szkodę mnie lub drugiemu człowiekowi. Nawet,
jeśli mam na to ochotę. A to się wiąże z samodyscypliną i ograniczeniem siebie.
Dlaczego? Żeby żyć pełniej. Sensowniej. Bardziej twórczo. Czy twórczość i
poszukiwanie sensu musi się wiązać z cierpieniem? Jasne, że tak, bo wymaga
wyjścia ze swojej strefy komfortu. Wystarczy zapytać jakiegokolwiek artystę czy
sportowca. Albo przynajmniej obejrzeć sobie Gambit
królowej na Netflixie.
Wszystko
mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. (1 Kor 6, 12) –
powiedział święty Paweł, który na początku swojej życiowej drogi wcale nie był
taki święty. Dopiero, gdy Jezus mu na tej drodze stanął, zrozumiał, czym jest
prawdziwa wolność.
Jasne, że grafika jest
zrobiona przez ateistkę dla ateistów. Czy jednak ja zdecydowałabym się zrobić
coś takiego, gdybym miała inny światopogląd? Nie. Z tego samego powodu, dla
którego nie narysowałabym grafiki profanującej półksiężyc czy szydzącej z gwiazdy Dawida. To
jest właśnie przejaw mojej wolności: mogę wybrać. I dlatego wybieram kulturę
osobistą i szacunek dla drugiego człowieka i jego przekonań, nawet, jeśli nie
zawsze go rozumiem czy absolutnie się z nim nie zgadzam. Dotyczy to także
autorki grafiki, której trudno odmówić talentu. Szkoda, że wykorzystanego w
taki sposób, z przekroczeniem granic dobrego smaku...
Co by zrobiła Maryja,
gdyby żyła w Polsce A.D. 2020? Nie wzięłaby udziału w Strajku Kobiet, bo to
kompletnie przeczy temu, co wypowiedziała w obecności Archanioła. Nie założyłaby
maseczki z błyskawicą. Ale pewnie napiłaby się z Martą Frej herbaty. Ale pewnie
by upiekła placki z rodzynkami i poczęstowała nimi te zmarznięte od długiego
przebywania na ulicy dziewczyny. Przyznaję, że za to bym Ją podziwiała, bo ze
mnie akurat kiepska kucharka… Pewnie też by przytuliła te wszystkie kobiety (na
ile by pozwoliła na to pandemia) i wysłuchała.
I tak właśnie Maryja
robi. Słucha naszego krzyku. Delikatnie, z czułością bierze w swoje ręce nasz
ból, nasze zranienia, nasze pokawałkowane życie, i zanosi do Syna. Taki oto pożytek
ze swojej wolności zrobiła ta najbardziej niezwykła Kobieta w historii. Ona zawsze
wskazuje na swojego Syna. Taka jest Jej rola, na którą się zgodziła – w wolności.
Wielbi dusza moja Pana
I raduje się duch mój w
Bogu, Zbawicielu moim.
Bo wejrzał na uniżenie
swojej służebnicy (…).
Gdyż wielkie rzeczy
uczynił mi wszechmocny,
A Jego imię jest święte.
(Łk 1, 46 – 49).
- Maryja śpiewa o
uniżeniu, a przecież przez Jej słowa przebija żywiołowa radość. To także pieśń
o mnie i o mojej kobiecości. Jestem powołana do radości. Gwarancją tego, że
będzie ona trwała, jest przyjaźń z Bogiem. Mogę się na to nie zgodzić, ale
wtedy ta radość w każdej chwili może się rozsypać. Wystarczy jakiś kryzys,
konflikt, niepowodzenie albo pandemia.
Maryja z grafiki Marty
Frej jest piękna, ale samotna. Bez Jezusa. Dlatego właśnie jest zwykłym przebierańcem, a nie Maryją. Nie wiadomo więc, co oznacza ta
wolność, której nam życzy, z okazji świętowania… czego?
Jako ilustrację tekstu wrzucam więc alternatywę: Maryja pochylająca się nad wózkiem, w którym jest Dziecko. Nie widać Jego twarzy. To może być zarówno mały Jezus, jak ja i Ty.
Autor ikony: Borys Fiodorowicz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz