wtorek, 22 grudnia 2020




 

Powiew COOL – tury

Maryja na Strajku Kobiet?

Najnowsza grafika Marty Frej wabi kolorami, hasłem o wolności i hipnotyzującym błękitem oczu postaci na obrazku. Pojawiła się w IV niedzielę Adwentu, kiedy w Kościele jest czytana Ewangelia o Zwiastowaniu. Przypadek? Nie sądzę – rzekłby klasyk.

Oto ja, SŁUŻEBNICA Pańska, niech mi się stanie według słowa twego. (Łk 1, 38) – mówi Maryja w scenie Zwiastowania. Gdzie ta wolność? W wypowiedzianych przez Nią słowach. Maryja tę służbę WYBIERA.

Kobieta z rysunku ubrana jest jak Maryja, a przynajmniej jak Jej najbardziej popularne wizerunki: różne warianty Matki Bożej z Lourdes,  Fatimy i Medjugorje. I to właściwie jedyna rzecz, która ją łączy z Matką Jezusa. Na twarzy ta maryjnopodobna postać ma pandemiczną maseczkę z symbolem błyskawicy, o którym już było tyle powiedziane, że nie zamierzam się tutaj nad tym faktem zatrzymywać. W tle widnieje podniosły napis: „Wszystkim osobom z macicami życzę wolności”. Jak gdyby reszta, ta bez macic, nie miała do niej prawa. Jak gdyby ten szczegół fizjologiczny kogokolwiek definiował.  

Jest jeszcze inna wersja rysunku - dla „Wysokich Obcasów”: „WO życzy kobietom wolności – w Boże Narodzenie i nie tylko”. Jak gdyby kobiety były więzione, torturowane, pozbawione praw obywatelskich, możliwości zdobycia wykształcenia, pracy zawodowej i prawa jazdy. Wydawane za mąż w wieku lat pięciu. Oblewane kwasem lub kamienowane za to, że spojrzały na ulicy na mężczyznę zamiast pokornie spuścić wzrok albo – o zgrozo! – nie zdołały obronić się przed gwałtem.

Tak rzeczywiście bywa: w krajach, gdzie panuje radykalny islam. W Polsce o takich wypadkach nie słyszałam. Nie liczę oczywiście przestępstw i patologii.

I tak: ma Pani rację, Pani Marto. Boże Narodzenie to święto wolności. Po to właśnie Syn tej błękitnookiej Kobiety przyszedł na ziemię, żeby przynieść wolność: zarówno mężczyznom, jak kobietom. Ale chyba nieco inaczej ją rozumiemy. Wolność w wydaniu chrześcijańskim, a przecież taki charakter ma świętowanie Bożego Narodzenia, oznacza:

- wybór konkretnej drogi życiowej i przyjęcie konsekwencji tego wyboru. One nigdy nie są łatwe, bo po prostu miłość nie jest łatwa. Zawsze wiąże się z jakąś stratą. Język biblijny mówi: musi w nas umrzeć stary człowiek, żeby narodził się nowy, podobny do Boga, który jest Miłością. Osoba niewierząca powie: nie można zjeść ciastka i równocześnie go mieć.

- odpowiedzialność za siebie i ludzi, których Bóg stawia na mojej drodze.

- umiejętność rezygnacji z tego, co może przynieść szkodę mnie lub drugiemu człowiekowi. Nawet, jeśli mam na to ochotę. A to się wiąże z samodyscypliną i ograniczeniem siebie. Dlaczego? Żeby żyć pełniej. Sensowniej. Bardziej twórczo. Czy twórczość i poszukiwanie sensu musi się wiązać z cierpieniem? Jasne, że tak, bo wymaga wyjścia ze swojej strefy komfortu. Wystarczy zapytać jakiegokolwiek artystę czy sportowca. Albo przynajmniej obejrzeć sobie Gambit królowej na Netflixie.

Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. (1 Kor 6, 12) – powiedział święty Paweł, który na początku swojej życiowej drogi wcale nie był taki święty. Dopiero, gdy Jezus mu na tej drodze stanął, zrozumiał, czym jest prawdziwa wolność.

Jasne, że grafika jest zrobiona przez ateistkę dla ateistów. Czy jednak ja zdecydowałabym się zrobić coś takiego, gdybym miała inny światopogląd? Nie. Z tego samego powodu, dla którego nie narysowałabym grafiki profanującej półksiężyc czy szydzącej z gwiazdy Dawida. To jest właśnie przejaw mojej wolności: mogę wybrać. I dlatego wybieram kulturę osobistą i szacunek dla drugiego człowieka i jego przekonań, nawet, jeśli nie zawsze go rozumiem czy absolutnie się z nim nie zgadzam. Dotyczy to także autorki grafiki, której trudno odmówić talentu. Szkoda, że wykorzystanego w taki sposób, z przekroczeniem granic dobrego smaku...

Co by zrobiła Maryja, gdyby żyła w Polsce A.D. 2020? Nie wzięłaby udziału w Strajku Kobiet, bo to kompletnie przeczy temu, co wypowiedziała w obecności Archanioła. Nie założyłaby maseczki z błyskawicą. Ale pewnie napiłaby się z Martą Frej herbaty. Ale pewnie by upiekła placki z rodzynkami i poczęstowała nimi te zmarznięte od długiego przebywania na ulicy dziewczyny. Przyznaję, że za to bym Ją podziwiała, bo ze mnie akurat kiepska kucharka… Pewnie też by przytuliła te wszystkie kobiety (na ile by pozwoliła na to pandemia) i wysłuchała.

I tak właśnie Maryja robi. Słucha naszego krzyku. Delikatnie, z czułością bierze w swoje ręce nasz ból, nasze zranienia, nasze pokawałkowane życie, i zanosi do Syna. Taki oto pożytek ze swojej wolności zrobiła ta najbardziej niezwykła Kobieta w historii. Ona zawsze wskazuje na swojego Syna. Taka jest Jej rola, na którą się zgodziła – w wolności.

Wielbi dusza moja Pana

I raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim.

Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy (…).

Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi wszechmocny,

A Jego imię jest święte.

(Łk 1, 46 – 49).

- Maryja śpiewa o uniżeniu, a przecież przez Jej słowa przebija żywiołowa radość. To także pieśń o mnie i o mojej kobiecości. Jestem powołana do radości. Gwarancją tego, że będzie ona trwała, jest przyjaźń z Bogiem. Mogę się na to nie zgodzić, ale wtedy ta radość w każdej chwili może się rozsypać. Wystarczy jakiś kryzys, konflikt, niepowodzenie albo pandemia.

Maryja z grafiki Marty Frej jest piękna, ale samotna. Bez Jezusa. Dlatego właśnie jest zwykłym przebierańcem, a nie Maryją. Nie wiadomo więc, co oznacza ta wolność, której nam życzy, z okazji świętowania… czego?

Jako ilustrację tekstu wrzucam więc alternatywę: Maryja pochylająca się nad wózkiem, w którym jest Dziecko. Nie widać Jego twarzy. To może być zarówno mały Jezus, jak ja i Ty. 

 Autor ikony: Borys Fiodorowicz.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz