Niedzielnie…
Na
początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.
W Nim było życie,
a życie było światłością ludzi,
a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła.
(J 1, 1 – 5).
Uodporniliśmy się na
słowa. Są coraz tańsze i coraz bardziej zbanalizowane niczym Piękna i Długa
Reklama Apartu. Miłość może znaczyć zarówno głęboką relację jak – coraz częściej
– pięciominutowe zauroczenie czy przygodny seks. Adoptować można dziecko albo
zwierzaka. Pies umiera, natomiast płód zostaje usunięty. Przyjaciele to
najczęściej 1500 znajomych z Facebooka. Nawet spektakl czy koncert modnie teraz
określać projektem – a więc czymś niegotowym, niedokończonym, tymczasowym, bo
takie jest przecież pierwotne znaczenie tego słowa.
Tak. Żyjemy w kulturze
projektu, zalewani hasłami w rodzaju „możesz być tym, kim chcesz”, co oznacza,
że dzisiaj jestem zakonnicą, a jutro – kto wie? Może sławnym podróżnikiem,
fotomodelką, działaczką LGBT albo influencerką, cokolwiek by to oznaczało. Dzisiaj
ktoś może być przykładnym mężem, a jutro żoną. Bo się okaże, że jednak czuje
się kobietą. Dzisiaj jakiś ksiądz może porywać tłumy na swoim ewangelizacyjnym blogu
czy vlogu, a jutro ogłosi, że przestało mu się podobać w Kościele i odchodzi.
Słyszymy mnóstwo słów,
ale już ich nie słuchamy, bo po prostu jest ich za dużo i nie mają pokrycia w rzeczywistości.
Tymczasem dzisiejsza
Ewangelia zaczyna się od zdania: „Na początku było Słowo.” Słowo, które było
Bogiem. Słowo, dzięki któremu wszystko się zmieniło: ciemność ustąpiła miejsca
światłości. Słowo Boga jest trwałe i się
nie zmienia. Bóg powiedział do mnie i do ciebie „kocham Cię” w momencie naszego
poczęcia. Jesteśmy bytem nieprzypadkowym, upragnionym przez Boga, powołanym w
konkretnym celu. I Bóg nigdy nie zmieni
zdania na nasz temat, nawet, jeśli od Niego odejdziemy. On traktuje mnie i
ciebie bardzo poważnie. Zawsze dotrzymuje słowa, bo przecież:
Zaiste,
podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie
nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie
dla siewcy i chleb dla jedzącego, 11 tak słowo, które
wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona
tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa.
(Iz 55, 10 – 11).
Apostołowie mówią do
Jezusa: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.”. Słowo Boga
jest słowem, które daje prawdziwą nadzieję i ma moc przywrócić mnie do życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz