Niedzielnie…
Gdy
Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą.
Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże.
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!” Przechodząc obok
Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak
zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do
nich: „Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi”.
(Mk 1, 14 – 17).
Kiedy się wydaje, że
wszystko stracone albo nic nowego się już nie wydarzy, wtedy do akcji wkracza
Jezus.
Jan został uwięziony. Koniec
z kolejkami do proroka, który w Jordanie dokonywał tajemniczego obrzędu: dla
jednych rzeczywiście chrztu nawrócenia, dla innych zapewne magicznej praktyki,
która miała posmak nowości i mogła zapewnić dobre samopoczucie.
Skończyło się.
Trzeba było wrócić do
swoich nędznych chat i nieurodzajnej ziemi. A tu nagle pojawia się Ktoś nowy i
głosi Dobrą Nowinę. Mało tego: dzieją się cuda, o jakich świat nie słyszał.
Przyszli uczniowie
Jezusa, którzy na razie są rybakami na nic nie znaczącej rzymskiej prowincji, w
krainie pogardzanej przez pobożnych Żydów, zarzucali sieci. Jak co dzień. Wykonywali
tę czynność już setki razy, pewnie od
momentu, kiedy nauczyli się chodzić. Czasem się udawało, a czasem nie. Ot,
rutynowe zajęcie, jakich wiele. A tu nagle przychodzi Ktoś, kto wywraca im
świat do góry nogami tym jednym zdaniem: „Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się
staniecie rybakami ludzi”. Ile musiało być mocy w słowach i spojrzeniu Jezusa,
skoro młodzi rybacy nie popatrzyli na Niego jak na wariata, tylko tak po prostu
zostawili sieci i poszli za Nim? Nawet się nie przebrali i nie spakowali, nie
mówiąc już o pożegnaniu ze zirytowanym zapewne Zebedeuszem, któremu zostawili
na głowie całą tę robotę i zarządzanie firmą.
Zostawili dotychczasowe
życie. Zostawili coś, na czym się dobrze znali i co sprawiało, że czuli się
bezpiecznie. Pozwolili Jezusowi otworzyć w ich życiu nowe, nieznane drzwi…
Nie
wspominajcie wydarzeń minionych,
nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy.
Oto Ja dokonuję rzeczy nowej:
pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie?
Otworzę też drogę na pustyni,
ścieżyny na pustkowiu.
- mówi prorok Izajasz. (Iz 43, 18 – 19)
Ja też czuję się
dzisiaj trochę jak uczniowie Jana: bezradni, zagubieni, pozbawieni proroka,
którego zamknięto w więzieniu, być może przekonani, że to już koniec. Koniec historii
ich życia. Koniec historii w ogóle. I trochę jak rybacy znad Jeziora
Galilejskiego – przyzwyczajeni do swojego dotychczasowego małego świata, z
sieciami w ręku, które tak trudno wypuścić i pójść za Jezusem…
Pandemia odebrała mi
teatr, którym zajmuję się z młodzieżą, i wiele innych rzeczy, które są moją
pasją, wydawały się pewne i czułam się w nich bezpiecznie. Nie wiadomo, kiedy
się to skończy. Coraz częściej przeżywam chwile, w których nie widzę żadnego
światła ani horyzontu, a informacje o nowej mutacji wirusa czy wzroście liczby
zakażonych wśród zaszczepionych pierwszą dawką w Izraelu raczej nie pomagają w
zmianie tego stanu rzeczy.
Jest ciemno. Coraz
ciemniej. A tymczasem „czas się wypełnia i bliskie jest Królestwo Boże.” Jezus wyciąga
rękę i mówi: „Pójdź za Mną.”
Czy zrobię kolejny krok
w Jego stronę? Czy zaufam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz