Niedzielnie…
„Kto w drobnej rzeczy
jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest
nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie.” (Łk 16, 10)
Trudno mi zrozumieć tę
Ewangelię. Zawsze miałam problem z „ogarnięciem” ekonomicznych subtelności
przypowieści o nieuczciwym rządcy i zrozumieniem, dlaczego Jezus go chwali. Może
chwali po prostu jego zapobiegliwość i twórcze podejście do sprawy, na której
bardzo mu zależy? I prowokuje w ten sposób nas, Jego uczniów, do zadania sobie
pytania: na ile mnie zależy na Nim? Czy tak mocno, jak temu zarządcy na
utrzymaniu swojej dobrej opinii?
Ale dzisiaj chciałam
się zatrzymać nad powyższymi słowami – o drobnych rzeczach. Ciche zamykanie
drzwi, życzliwy uśmiech do kogoś obcego, kiedy mam zły dzień, punktualność,
dotrzymywanie słowa, codzienna modlitwa nawet, gdy mi się nie chce – to jest
mała droga do wielkiej świętości. I nie ukrywam, że mam z tym duży problem.
Łatwiej mi podjąć duże wyzwanie, odnieść sukces, zmęczyć się, a potem sobie
odpuścić niż być wierna na co dzień, bezterminowo w sprawach, które nie
trafiają na pierwsze strony gazet… Jestem typowym krótkodystansowcem. I to jest
mój kierunek nawrócenia.
Jest taki film, który
gorąco polecam: „Podaj dalej” (reż. Mimi Leder, 2000). Nauczyciel proponuje
dzieciom nietypowe zadanie domowe: mają… zmienić świat. Tym, który najpoważniej
podchodzi do wyzwania, jest 11 – letni Trevor. Co takiego robi? Urządza strajk
klimatyczny? Dzwoni do prezydenta Stanów Zjednoczonych, żeby go uwrażliwić na
ludzką biedę/ zanieczyszczenie środowiska/ wojny/ nieposzanowanie praw osób
LGBT (niepotrzebne skreślić)? Nic z tych rzeczy. Wymyśla grę: jeśli ja pomogę
trzem osobom, to one pomogą – każda osobno – kolejnym trzem. Tamte następnym… i
tak dalej. Proste, prawda? Proste. Pod warunkiem, że mamy oczy szeroko otwarte
i wierzymy w ludzką bezinteresowność. Ale ta wiara zawsze zaczyna się od nas
samych. I od umiejętności dostrzegania rzeczy drobnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz