piątek, 15 lipca 2022


 

Podróż Bez Nawigacji.

 Przystanek trzeci: Beskid Śląski

 Spotkania autorskie w Beskidzie Śląskim. Teren zupełnie mi obcy. Nie wiedziałam, czego się spodziewać i jakich ludzi tam spotkam.

Najpierw festiwal "U Źródeł" na Równicy. Słabo: poszły trzy książki, ale prawie w ogóle nie było ludzi. Spotkaliśmy za to górala, który wraz z rodziną dawał tam koncert i przerobił "Let it Be" Beatlesów na polską piosenkę religijną. W oryginalnym tekście jest ponoć o Maryi. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. "Zakonnicę bez przebrania" zaczął czytać jeszcze tego samego wieczoru i wysłał mi wiadomość na Messengerze, w której przyrównuje mnie do... Korczaka.

A potem nam się samochód służbowy rozkraczył. I jak spod ziemi wyrósł nam Sergiej, ukraiński mechanik samochodowy, który oznajmił, że sprzęgło się przepala. Miał rację.

Potem cudowna parafia Maksymiliana Kolbego w Wiśle. Już na pierwszej porannej mszy wiedziałam, że tam jest DUCH. To, co było najpiękniejsze w tych niedzielnych spotkaniach z parafianami, to fakt, że podchodzili, chcieli pogadać, prosili o modlitwę. Niektórzy płakali. Jedna mama ma niepełnosprawną córkę, druga - nastoletniego syna, który odszedł od Pana Boga. Była też żona aktora z Zabrza, który pracował z moim tatą. Moje świadectwo było im potrzebne.

Basen w hotelu Kolejarz, gdzie nocowałyśmy. Weszłam do wody, a jakże! W habicie. Raz się żyje. Wyschłam szybko i w sumie miałam szczęście, bo to był ostatni dzień upałów. A dzisiaj Biblioteka Publiczna w Istebnej. Było jakieś 10 osób, ale wspaniała, ciepła atmosfera- co jest dość istotne, kiedy na zewnątrz jest buro, ponuro i leje niemiłosiernie. I to ciepło plus wioska z "duszą", plus bajeczna okolica sprawiły, że poczułam się jak na Podlasiu, za którym bardzo tęsknię, choć byłam tam może trzy - cztery razy w życiu, i to przelotem.

Ale mówiąc "Podlasie" mam na myśli miejsce, które kryje w sobie Opowieść. I taka właśnie jest biblioteka w Istebnej: stuletni budynek, gdzie była szkoła, więzienie gestapo, jakiś powojenny, komunistyczny urząd, znów szkoła, a teraz dom kultury i biblioteka. Jestem pewna, że jak nikt nie widzi, to po tych izbach i schodach grasują duchy...

No i nie miałam jeszcze nigdy spotkania autorskiego, w którym - oprócz mnie i prowadzącej - uczestniczyłby uroczy 5 - letni młodzieniec, który miał tylko jedno zasadnicze pytanie do autorki: KIEDY BĘDZIE PRZERWA?

Piękny czas. Piękni ludzie.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz