czwartek, 26 grudnia 2019


COOL - turalnie



Sikanie pod wiatr czyli nie da się być neutralnym.
Wiedźmin Andrzeja Sapkowskiego

W pewne piękne wakacje, za namową pewnego licealisty, dokonałam rzeczy, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej wydawałaby mi się nie do zrobienia. Mianowicie przeczytałam pięć tomów sagi o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego: Krew elfów, Czas pogardy, Chrzest ognia, Wieża Jaskółki i Pani Jeziora. Potem sięgnęłam również po dopełniające fabułę opowiadania.
I co? Ano któregoś sierpniowego poranka przyśniło mi się, że ścigał mnie Vilgefortz i obudziłam się z ulgą u mojej mamy w Krakowie…  A to oznacza, że powieść stała się częścią mojego świata, że w niej się zadomowiłam. Polubiłam bohaterów, z niektórymi się nawet zaprzyjaźniłam i będę za nimi tęsknić. I zdarzy mi się zapewne powiedzieć, kiedy ktoś ze znajomych ulegnie jakimś złudzeniom: „Mylisz niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu”. I może nieraz, stojąc nad jakimś jeziorem, będę się zastanawiać, czy gdzieś nie ma magicznego portalu, który mnie przeniesie do Krainy Elfów. Bo ciągle we mnie drzemie mała dziewczynka szukająca niezwykłości w zwyczajnym życiu. Tęskniąca za przygodą. Misją. Wyzwaniem… I życie – również zakonne - tych przygód, wyzwań i misji mi nie szczędzi, jednak literatura potrafi to pokazać w sposób symboliczny. Tak piękny, że aż zapiera dech i chciałoby się, żeby taki świat istniał naprawdę.
A może jednak nie. Bo przesłanie Wiedźmina jest gorzkie i w gruncie rzeczy bardzo smutne. Dobro nie zwycięża. Zostaje stłamszone, wyplute, wyrzucone na obrzeża okrutnego świata przez tych, którzy dzielą swoje wpływy i kalkulują, co przyniesie im korzyść. Bohaterowie: Geralt, jego ukochana Yennefer i Ciri, zwana Lwiątkiem z Cintry, Dziecko – Niespodzianka o nadludzkiej mocy, nie pasują do systemu. Chcą być wolni. Trzeba ich więc zniszczyć…  Skoro już jesteśmy przy gatunku fantasy, wobec którego do tej pory byłam ostrożna, „Opowieści z Narnii” (uwielbiam!) i „Władca Pierścieni” mają jednak dużo bardziej budujące przesłanie.
Mimo to polecam „Wiedźmina”. Bo jest to opowieść o tym, że nie warto iść na kompromis. Nawet za cenę życia. Że nie da się być neutralnym (co zawsze deklarował Geralt), jeśli się kocha. Że prawdziwy przyjaciel nie zawaha się pójść za tobą wszędzie, a zwłaszcza tam, gdzie mogą cię zarąbać. Tak więc w świecie zła, które się wydaje niezwyciężone, istnieje coś takiego jak miłość, przyjaźń, honor, poświęcenie. Czyli - jak by to ujął Geralt - sikanie pod wiatr.
Oczywiście mnie jako polonistkę urzeka również robota literacka powieści. Przede wszystkim barwne, dobrze zarysowane postacie. Świetnie opisany świat przedstawiony (wyobraźnia autora mnie powala!). Znakomite, soczyste dialogi i FASCYNUJĄCA konstrukcja fabularna. Ciekawe nawiązania do Biblii, różnego rodzaju mitów i utworów literackich, tradycji kultury. Zręczne, brawurowe przechodzenie od narracji właściwej do retrospekcji czy opisu wydarzeń z przyszłości. Cudowna wędrówka przez miejsca i czasy.
Jest w tej książce wszystko, czego oczekuję od literatury i sztuki: wzruszenie, obraz przemawiający do wyobraźni, refleksja. Kiedy się coś takiego kończy czytać, to nagle nie wiadomo, co ze sobą zrobić. Najlepiej wyruszyć na poszukiwanie Wieży Jaskółki…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz