COOL - turalnie
Sikanie
pod wiatr czyli nie da się być neutralnym.
Wiedźmin Andrzeja Sapkowskiego
W pewne piękne wakacje,
za namową pewnego licealisty, dokonałam rzeczy, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej
wydawałaby mi się nie do zrobienia. Mianowicie przeczytałam pięć tomów sagi o Wiedźminie
Andrzeja Sapkowskiego: Krew elfów, Czas pogardy, Chrzest ognia, Wieża Jaskółki
i Pani Jeziora. Potem sięgnęłam
również po dopełniające fabułę opowiadania.
I co? Ano któregoś sierpniowego
poranka przyśniło mi się, że ścigał mnie Vilgefortz i obudziłam się z ulgą u
mojej mamy w Krakowie… A to oznacza, że
powieść stała się częścią mojego świata, że w niej się zadomowiłam. Polubiłam
bohaterów, z niektórymi się nawet zaprzyjaźniłam i będę za nimi tęsknić. I
zdarzy mi się zapewne powiedzieć, kiedy ktoś ze znajomych ulegnie jakimś
złudzeniom: „Mylisz niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu”. I
może nieraz, stojąc nad jakimś jeziorem, będę się zastanawiać, czy gdzieś nie
ma magicznego portalu, który mnie przeniesie do Krainy Elfów. Bo ciągle we mnie
drzemie mała dziewczynka szukająca niezwykłości w zwyczajnym życiu. Tęskniąca
za przygodą. Misją. Wyzwaniem… I życie – również zakonne - tych przygód, wyzwań
i misji mi nie szczędzi, jednak literatura potrafi to pokazać w sposób
symboliczny. Tak piękny, że aż zapiera dech i chciałoby się, żeby taki świat
istniał naprawdę.
A może jednak nie. Bo
przesłanie Wiedźmina jest gorzkie i w
gruncie rzeczy bardzo smutne. Dobro nie zwycięża. Zostaje stłamszone, wyplute,
wyrzucone na obrzeża okrutnego świata przez tych, którzy dzielą swoje wpływy i
kalkulują, co przyniesie im korzyść. Bohaterowie: Geralt, jego ukochana
Yennefer i Ciri, zwana Lwiątkiem z Cintry, Dziecko – Niespodzianka o
nadludzkiej mocy, nie pasują do systemu. Chcą być wolni. Trzeba ich więc
zniszczyć… Skoro już jesteśmy przy
gatunku fantasy, wobec którego do tej pory byłam ostrożna, „Opowieści z Narnii”
(uwielbiam!) i „Władca Pierścieni” mają jednak dużo bardziej budujące
przesłanie.
Mimo to polecam
„Wiedźmina”. Bo jest to opowieść o tym, że nie warto iść na kompromis. Nawet za
cenę życia. Że nie da się być neutralnym (co zawsze deklarował Geralt), jeśli się
kocha. Że prawdziwy przyjaciel nie zawaha się pójść za tobą wszędzie, a
zwłaszcza tam, gdzie mogą cię zarąbać. Tak więc w świecie zła, które się wydaje
niezwyciężone, istnieje coś takiego jak miłość, przyjaźń, honor, poświęcenie.
Czyli - jak by to ujął Geralt - sikanie pod wiatr.
Oczywiście mnie jako
polonistkę urzeka również robota literacka powieści. Przede wszystkim barwne,
dobrze zarysowane postacie. Świetnie opisany świat przedstawiony (wyobraźnia
autora mnie powala!). Znakomite, soczyste dialogi i FASCYNUJĄCA konstrukcja
fabularna. Ciekawe nawiązania do Biblii, różnego rodzaju mitów i utworów
literackich, tradycji kultury. Zręczne, brawurowe przechodzenie od narracji
właściwej do retrospekcji czy opisu wydarzeń z przyszłości. Cudowna wędrówka
przez miejsca i czasy.
Jest w tej książce
wszystko, czego oczekuję od literatury i sztuki: wzruszenie, obraz
przemawiający do wyobraźni, refleksja. Kiedy się coś takiego kończy czytać, to
nagle nie wiadomo, co ze sobą zrobić. Najlepiej wyruszyć na poszukiwanie Wieży
Jaskółki…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz