Notatki
z rekolekcji
Bóg
się nie mieści w schematach. Medytacja o
świętej Scholastyce.
Dzisiaj podczas
liturgii godzin było jedno z moich ulubionych czytań, takich, na które czekam
przez cały rok: o świętej Scholastyce, siostrze wielkiego Benedykta z Nursji.
Spytacie: co może być niezwykłego w jakiejś prehistorycznej zakonnicy?
Nietuzinkowość.
Scholastyka miała
zwyczaj co roku odwiedzać brata i wtedy cały dzień rozmawiali o Bogu i wspólnie
się modlili. Czyli: rozmawiali o tym, co było ich pasja, sensem życia,
największą miłością.
Święty Grzegorz Wielki
opisuje właśnie jeden z takich dni, jak się okazuje: ostatni, bo Scholastyka
zaraz potem umarła i poszła do nieba. Być może przeczuwała, że to ich
pożegnanie, bo zachowała się inaczej niż zwykle. Złamała ustalony porządek.
Wyszła poza schemat. Zbiła z tropu własnego brata, który przecież jest potężnym
świętym.
Oczywiście spotkanie –
jak zawsze – odbywało się w jakimś pomieszczeniu poza klasztorem braci.
Powiedzielibyśmy dzisiaj: w domu rekolekcyjnym czy pokojach dla gości. Rozmowa
przedłużyła się do późna w nocy. I wtedy Scholastyka zrobiła rzecz
skandaliczną: poprosiła brata, żeby z nią został do rana. „Siostro, o czym ty
mówisz?! Żadną miarą nie mogę przebywać poza klasztorem” – oburzył się
świątobliwy zakonodawca. Scholastyka nie zamierzała z bratem dyskutować, ale
też nie powiedziała mu grzecznie „dobranoc”, tylko zamilkła i ukryła twarz w
dłoniach. Zaczęła się modlić. Nagle rozpętała się taka burza z piorunami, że
stróż zakonnego prawa wraz ze swoimi towarzyszami nie mogli nawet nosa wystawić
poza ten pokój gościnny… I tutaj najbardziej mnie bawi absurdalna reakcja
Benedykta, którego po prostu chyba zamurowało z wrażenia i zaczął gadać głupoty
niczym święty Piotr na górze Tabor: „Niech Bóg wszechmogący wybaczy ci twój
czyn, Siostro.” Bóg, który przed sekundą WYSŁUCHAŁ przecież jej modlitwy i sam
zesłał tę burzę!
Bóg, który sam się
zgodził na złamanie zakonnego prawa.
Bóg, który wyszedł poza
schemat.
I przesiedzieli tak
całą noc. Jak się później okazało, było to ich ostatnie ziemskie spotkanie…
Wzrusza mnie ta
historia. Mówi o miłości, która jest twórcza i nie da się zamknąć w żadnych
ramach. Boska i zarazem – głęboko ludzka. Bo żeby naśladować Boga w miłości,
trzeba się stać najpierw człowiekiem. Tak, jak sam Bóg, który zamieszkał między
nami.
Trzeba najpierw słuchać
serca, a nie tylko przepisów zakonnego prawa.
Scholastyka to
wiedziała już w VI wieku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz