niedziela, 11 października 2020


 

Niedzielnie…

 „Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę swojemu synowi.”

(Mt 22, 1)

Tym Synem jest nasz Zbawiciel, Jezus – Oblubieniec Kościoła. Ale tym synem jestem także ja i ty. Bóg wyprawia dla nas ucztę: jak ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym. Bóg się cieszy mną i tobą. Jest nami zafascynowany. Ciekawy, czym żyjemy i co przeżywamy. Chce nas przytulić, kiedy rzeczywistość nas przerasta, i świętować, kiedy osiągamy sukcesy. A my często wybieramy „pole” i „kupiectwo” czyli nasze drobne sprawy, ogrodzone murem prywatności. Z naciskiem na „nasze” – czyli takie, gdzie Pan Bóg nie ma wstępu.

Dlaczego?

Bo są namacalne, znane, oswojone. Bo łatwiej chodzić utartymi ścieżkami. Bo czujemy się bezpiecznie w materialnym świecie układów i interesów. Uczta Króla – czyli spotkanie z Bogiem, który chce wejść ze mną w relację poprzez swoje Słowo i sakramenty – wydaje się czymś odległym, abstrakcyjnym, niewymiernym… Dotyczy to również, a może przede wszystkim mnie – siostry zakonnej z dwudziestoletnim stażem. Kiedy w jakiś dzień nie ma wspólnych modlitw, a mam do zrobienia coś, co się wydaje ważne i pilne, to widzę, jak łatwo zwalniam się z modlitwy. Jak trudno mi dotrzeć na spotkanie z Królem. Odkładam je na później i często się okazuje, że to „później” okazuje się północą. A przy okazji okazuje się również, jak dużo czasu zmarnowałam. Msza Święta jest dla mnie obowiązkowym punktem „programu”, ale tak rzadko – szczególnie w dzień powszedni o 7.00 rano – SPOTKANIEM. Przyłapuję się na tym, że nie pamiętam Ewangelii z dnia. I mijam się z Ukochanym jak Oblubienica z Pieśni nad Pieśniami:

„Na łożu mym nocą szukałam
umiłowanego mej duszy,
szukałam go, lecz nie znalazłam.

«Wstanę, po mieście chodzić będę,
wśród ulic i placów,
szukać będę ukochanego mej duszy».
Szukałam go, lecz nie znalazłam.”

(PnP 3, 1 – 2)

Nie mam „stroju weselnego” – czyli jestem na Eucharystii przypadkowym gapiem, który nie pamięta, w czym uczestniczył, bo jego serce było gdzie indziej…

Dzisiejsza Ewangelia mówi o tęsknocie Boga. Jezus zaprasza mnie do relacji. Czeka. Woła mnie po imieniu z czułością:

„Powstań, przyjaciółko ma,
piękna ma, i pójdź!
Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały,
w szczelinach przepaści,
ukaż mi swą twarz,
daj mi usłyszeć swój głos!”

(PnP 2, 13 – 14)

Powstań, przyjaciółko, z marazmu, rutyny i nerwowego dreptania wyłącznie wokół twoich małych interesów, które przysłaniają ci horyzont. A przecież tuż za horyzontem czeka na ciebie Miłość życia…

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz