Niedzielnie…
(Mt 22, 1)
Tym Synem jest nasz
Zbawiciel, Jezus – Oblubieniec Kościoła. Ale tym synem jestem także ja i ty. Bóg
wyprawia dla nas ucztę: jak ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym. Bóg się
cieszy mną i tobą. Jest nami zafascynowany. Ciekawy, czym żyjemy i co
przeżywamy. Chce nas przytulić, kiedy rzeczywistość nas przerasta, i świętować,
kiedy osiągamy sukcesy. A my często wybieramy „pole” i „kupiectwo” czyli nasze
drobne sprawy, ogrodzone murem prywatności. Z naciskiem na „nasze” – czyli
takie, gdzie Pan Bóg nie ma wstępu.
Dlaczego?
Bo są namacalne, znane,
oswojone. Bo łatwiej chodzić utartymi ścieżkami. Bo czujemy się bezpiecznie w
materialnym świecie układów i interesów. Uczta Króla – czyli spotkanie z
Bogiem, który chce wejść ze mną w relację poprzez swoje Słowo i sakramenty –
wydaje się czymś odległym, abstrakcyjnym, niewymiernym… Dotyczy to również, a
może przede wszystkim mnie – siostry zakonnej z dwudziestoletnim stażem. Kiedy w
jakiś dzień nie ma wspólnych modlitw, a mam do zrobienia coś, co się wydaje
ważne i pilne, to widzę, jak łatwo zwalniam się z modlitwy. Jak trudno mi
dotrzeć na spotkanie z Królem. Odkładam je na później i często się okazuje, że
to „później” okazuje się północą. A przy okazji okazuje się również, jak dużo
czasu zmarnowałam. Msza Święta jest dla mnie obowiązkowym punktem „programu”,
ale tak rzadko – szczególnie w dzień powszedni o 7.00 rano – SPOTKANIEM.
Przyłapuję się na tym, że nie pamiętam Ewangelii z dnia. I mijam się z
Ukochanym jak Oblubienica z Pieśni nad Pieśniami:
„Na łożu mym nocą szukałam
umiłowanego mej duszy,
szukałam go, lecz nie znalazłam.
«Wstanę, po mieście chodzić będę,
wśród ulic i placów,
szukać będę ukochanego mej duszy».
Szukałam go, lecz nie znalazłam.”
(PnP 3, 1 – 2)
Nie mam „stroju
weselnego” – czyli jestem na Eucharystii przypadkowym gapiem, który nie
pamięta, w czym uczestniczył, bo jego serce było gdzie indziej…
Dzisiejsza Ewangelia mówi
o tęsknocie Boga. Jezus zaprasza mnie do relacji. Czeka. Woła mnie po imieniu z
czułością:
„Powstań, przyjaciółko ma,
piękna ma, i pójdź!
Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały,
w szczelinach przepaści,
ukaż mi swą twarz,
daj mi usłyszeć swój głos!”
(PnP 2, 13 – 14)
Powstań, przyjaciółko,
z marazmu, rutyny i nerwowego dreptania wyłącznie wokół twoich małych
interesów, które przysłaniają ci horyzont. A przecież tuż za horyzontem czeka
na ciebie Miłość życia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz