Myśli
niedorzeczne
O
czym myślałam stojąc w długim szeregu
Modlitwa w refektarzu
przed posiłkiem. Trwają nasze rekolekcje, więc jest dużo sióstr. Stoję w długim
szeregu i patrzę na moje współsiostry. Większość zdaje się nie mieć wieku –
niczym czarodziejki z Wiedźmina. Czas
obchodzi się z nami jak dżentelmen. Tylko bardzo uważny obserwator dostrzeże
drobne zmarszczki koło oczu, lekko zwiotczałą skórę na ciągle jeszcze pięknej
twarzy, bardziej niż przed rokiem pochyloną sylwetkę, mniej energiczne ruchy.
Stoję w długim szeregu
i patrzę na moje współsiostry: zupełnie jak rok temu, pięć lat temu,
dwadzieścia lat temu…. W krakowskim klasztorze tak wiele się przez te lata
zmieniło, a równocześnie jest coś niezmiennego, coś, czego zawsze szukam, gdy
tu wracam.
Patrzę na siebie w
lustrze. Stać mnie jeszcze na błysk w oku, iskierkę pasji, która popycha mnie
do często szalonych działań. I wtedy zapominam o swoim wieku. Czuję się piękna.
Patrzę na moje współsiostry, z którymi dorastałam w klasztorze, sprzątałam
korytarze, składałam śluby czasowe, śmiałam się do rozpuku z przełożonych i
wieczorami reformowałam zgromadzenie… Patrzę – i coraz częściej myślę o
przemijaniu. O tym, że kiedyś trzeba będzie zostawić teatr, pisanie, młodzież,
spotkania, wyjazdy. Cały ten zgiełk, który tak kocham. A potem zniknąć za
horyzontem, jak słońce, które zachodzi.
Jest taki fragment w
Księdze Koheleta, który mnie niezmiennie wzrusza. Poetycki opis nietrwałości ludzkiego
życia:
Pomnij jednak na Stwórcę swego w dniach swej
młodości,
zanim jeszcze nadejdą dni niedoli
i przyjdą lata, o których powiesz:
«Nie mam w nich upodobania»(…).
zanim
się przerwie srebrny sznur
i stłucze się czara złota,
i dzban się rozbije u źródła,
i w studnię kołowrót złamany wpadnie;
i wróci się proch do ziemi, tak jak nią był,
a duch powróci do Boga, który go dał.
Marność nad marnościami - powiada Kohelet -
wszystko marność.
(Koh 12, 1.6 – 8).
Trzeba będzie kiedyś
się usunąć. Pozwolić, żeby inni mnie myli, ubierali, karmili i uśmiechali się
pobłażliwie, gdy będę wygadywać niezrozumiałe dla nich rzeczy. Może będę
opowiadać o próbach teatralnych albo nawet je organizować podczas wspólnych
modlitw w kaplicy i trzeba będzie mnie siłą wyprowadzać. Może będę opowiadać o
napisanych książkach, o których wszyscy już zdążą zapomnieć. Może będę
rozmawiać z umarłymi.
Aż kiedyś stłucze się
dzban mojego życia. A ja powoli pójdę w stronę Źródła i zobaczę, że tam dopiero
zaczyna się życie.
Na razie się tego
wszystkiego boję. Trzymam się kurczowo tego, co znam, i swojej kruchej, mocno
już przeterminowanej młodości. Coraz częściej myślę o tym, ile mam czasu, żeby
zatęsknić za Tym, który jest tak blisko i będzie na mnie czekał u Źródła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz