czwartek, 29 lipca 2021


 

Myśli niedorzeczne

O czym myślałam stojąc w długim szeregu

Modlitwa w refektarzu przed posiłkiem. Trwają nasze rekolekcje, więc jest dużo sióstr. Stoję w długim szeregu i patrzę na moje współsiostry. Większość zdaje się nie mieć wieku – niczym czarodziejki z Wiedźmina. Czas obchodzi się z nami jak dżentelmen. Tylko bardzo uważny obserwator dostrzeże drobne zmarszczki koło oczu, lekko zwiotczałą skórę na ciągle jeszcze pięknej twarzy, bardziej niż przed rokiem pochyloną sylwetkę, mniej energiczne ruchy.

Stoję w długim szeregu i patrzę na moje współsiostry: zupełnie jak rok temu, pięć lat temu, dwadzieścia lat temu…. W krakowskim klasztorze tak wiele się przez te lata zmieniło, a równocześnie jest coś niezmiennego, coś, czego zawsze szukam, gdy tu wracam.

Patrzę na siebie w lustrze. Stać mnie jeszcze na błysk w oku, iskierkę pasji, która popycha mnie do często szalonych działań. I wtedy zapominam o swoim wieku. Czuję się piękna. Patrzę na moje współsiostry, z którymi dorastałam w klasztorze, sprzątałam korytarze, składałam śluby czasowe, śmiałam się do rozpuku z przełożonych i wieczorami reformowałam zgromadzenie… Patrzę – i coraz częściej myślę o przemijaniu. O tym, że kiedyś trzeba będzie zostawić teatr, pisanie, młodzież, spotkania, wyjazdy. Cały ten zgiełk, który tak kocham. A potem zniknąć za horyzontem, jak słońce, które zachodzi.

Jest taki fragment w Księdze Koheleta, który mnie niezmiennie wzrusza. Poetycki opis nietrwałości ludzkiego życia:

 Pomnij jednak na Stwórcę swego w dniach swej młodości,
zanim jeszcze nadejdą dni niedoli
i przyjdą lata, o których powiesz:
«Nie mam w nich upodobania»(…).

zanim się przerwie srebrny sznur
i stłucze się czara złota,
i dzban się rozbije u źródła,
i w studnię kołowrót złamany wpadnie;
 i wróci się proch do ziemi, tak jak nią był,
a duch powróci do Boga, który go dał.
Marność nad marnościami - powiada Kohelet -
wszystko marność.

(Koh 12, 1.6 – 8).

Trzeba będzie kiedyś się usunąć. Pozwolić, żeby inni mnie myli, ubierali, karmili i uśmiechali się pobłażliwie, gdy będę wygadywać niezrozumiałe dla nich rzeczy. Może będę opowiadać o próbach teatralnych albo nawet je organizować podczas wspólnych modlitw w kaplicy i trzeba będzie mnie siłą wyprowadzać. Może będę opowiadać o napisanych książkach, o których wszyscy już zdążą zapomnieć. Może będę rozmawiać z umarłymi.

Aż kiedyś stłucze się dzban mojego życia. A ja powoli pójdę w stronę Źródła i zobaczę, że tam dopiero zaczyna się życie.

Na razie się tego wszystkiego boję. Trzymam się kurczowo tego, co znam, i swojej kruchej, mocno już przeterminowanej młodości. Coraz częściej myślę o tym, ile mam czasu, żeby zatęsknić za Tym, który jest tak blisko i będzie na mnie czekał u Źródła.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz