Niedzielnie…
Jeśli
chcesz, możesz mnie oczyścić. (Mk 1, 40)
Od roku mam wrażenie,
że jestem bohaterką jakiegoś apokaliptycznego filmu science – fiction… W
czasach Jezusa ludzie byli bezradni wobec trądu. Trąd oznaczał wyrok: wykluczenie, upokorzenie,
a przede wszystkim izolację. Mamy rok
2021 i covid, który też w okrutny sposób obnażył naszą bezradność. Nie jesteśmy
bogami. Jedna choroba zakaźna może sparaliżować cały świat. Jedyne, co możemy
zrobić, to wprowadzanie obostrzeń i izolacji już nie jednej osoby, lecz całych
społeczności. Cała nadzieja w
szczepionce. A może w Bogu?
„Jeśli chcesz, możesz
mnie oczyścić.”
Trędowaty z dzisiejszej
Ewangelii mówi do Jezusa: „Jeśli chcesz…”. Boję się wypowiadania w modlitwie
tego „jeśli chcesz”. Boję się, że Bóg mi pokrzyżuje plany. Że odbierze mi
marzenia. Że sprowadzi do mojego życia jakąś katastrofę w imię „dobra duszy”. I
to budzi we mnie lęk i złość. A jednak jest to jedyna droga do uzdrowienia nie
tylko ciała, ale i duszy. Powiedzieć z całym zaangażowaniem, jak moja
współsiostra z nowicjatu: „Nad wszystkim jest Pan Bóg”. Nie miała łatwego życia,
ale ten jeden krótki tekst pomógł jej przetrwać.
Puścić to, co mnie
dławi w środku. Wyjść z klatki własnego lęku. Odetchnąć.
Panie, moje serce się
nie pyszni
i nie patrzą wyniośle
moje oczy.
Nie dbam o rzeczy
wielkie
ani o to, co przerasta
me siły.
Lecz uspokoiłem i
uciszyłem moją duszę;
jak dziecko na łonie
swej matki,
jak ciche dziecko jest
we mnie moja dusza.
Izraelu, złóż nadzieję
w Panu,
teraz i na wieki.
(Ps
131)
-
mówi Psalmista.
Jeśli
pozwolę Jezusowi, żeby mnie dotknął, stanie się cud. On jest najlepszym
Reżyserem mojego życia i jeżeli dam Mu szansę, to zrobi z niego arcydzieło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz