Powiew
COOL - tury
Wróżenie
z ciastek
(Czarna owca, reż. Aleksander Pietrzak,
2021)
Kino w połowie
sierpnia raczej mnie nie zachęca swoimi
propozycjami. Piękna i rzeźnik, Wyprawa do dżungli, Legion samobójców czy Kosmiczna
era to nie są tytuły, na które poluję. Moją uwagę przykuła jednak Czarna owca Aleksandra Pietrzaka. Wydawała
się najsensowniejszą opcją na wakacyjny seans z mamą. Myślałam: ot, komedyjka
dla niezbyt wyrafinowanych intelektualnie odbiorców, miejmy nadzieję, że
sprawnie zrobiona. Co prawda nie mam zaufania do filmów, w których pojawia się
wątek LGBT – nie dlatego, że wypieram ze swojej świadomości ten aspekt życia
społecznego, lecz dlatego, że boję się nachalności w przekazywaniu tego typu
treści – ale postanowiłam film obejrzeć.
Już po pierwszych
minutach wiedziałam, że to świetna robota reżysera i scenarzysty, Bartosza
Kozery. Po kolejnych kilku minutach zrozumiałam, że nie mam do czynienia z
głupią komedyjką. Chyba w ogóle nie jest to komedyjka, choć historia
opowiedziana jest lekko i momentami bardzo zabawnie. Trudno na przykład się nie
śmiać, kiedy dziadek podczas drętwego spotkania rodzinnego, gdy napięcie sięga
zenitu, wykrzykuje: Achtung, Achtung, Alles
Papieren!, i są to jedyne słowa, jakie wypowiada w całym filmie.
Czarna
owca
jest komedią gorzką, prowokującą do refleksji nad własnym życiem. Opowiada o
rodzinie noszącej znaczące nazwisko: Gruz. Tytułowa „czarna owca” to Magda, przykładna
żona, matka rodziny i nauczycielka w szkole katolickiej, która okazuje się być
lesbijką i postanawia zacząć nowe życie. Ale to także Arek, jej mąż, życiowy
nieudacznik, który ukrywa paskudny fakt z rodzinnej przeszłości, a także ich
syn, youtuber Tomek, który nagle staje przed wyborem: spełniać swoje życiowe
marzenia czy dorosnąć do roli mężczyzny i ojca. Najmądrzejszy z całego
towarzystwa jest chyba cierpiący na demencję dziadek. Może dlatego, że nic nie
mówi.
Dochodzimy do wniosku,
że każdy z nas w jakimś momencie życia może być taką „czarną owcą”: zawsze, gdy
przeżywa kryzys, staje na życiowym zakręcie, musi podjąć decyzję, która wywraca
mu świat do góry nogami. Ale co to za świat? Rutyna, wydeptane ścieżki
konformizmu, poplątane relacje, których już się nie chce odplątywać, bo to
wymaga wysiłku. Czy warto więc tego świata żałować?
Film nie daje
oczywistych odpowiedzi. Kiedy Tomek jest zmuszony wybrać pomiędzy podróżą „dookoła
świata” w celu zebrania materiału do kasowego kanału na YouTube a pozostaniem
przy dziewczynie, która lada dzień ma urodzić jego dziecko, daje do ręki
dziadkowi dwa ciastka. Decyzję uzależnia od tego, które ciastko wybierze
dziadek. Tymczasem dziadek wcina oba naraz… Arek po rozstaniu z żoną jest
wreszcie – jak się wydaje – szczęśliwie zakochany w pięknej nauczycielce
angielskiego. Ta jednak jest świadkiem jego kłótni z Magdą. Ty ją nadal kochasz
– mówi ze smutkiem. Tymczasem Magda po rozstaniu z mężem powinna być
szczęśliwa. „Powinna” jest tutaj określeniem bardzo adekwatnym, bo Magda
szczęśliwa nie jest. Pozostało w niej jakieś pęknięcie, niepokój, niepewność,
czy dobrze wybrała. Zresztą bardzo mi się podoba wątek Magdy: jej homoseksualne
tęsknoty i relacje nie są pokazane w sposób ostentacyjny. Reżyser je zaledwie
zarysowuje. Magda jest w swoich dylematach zagubiona, jakby tym wszystkim
przytłoczona i przez to głęboko ludzka. Dlatego jej historia mnie przekonuje.
I to jest właśnie siłą Czarnej owcy: ta nieoczywistość. Trudna i
bardzo długa droga do samego siebie, droga, jaką musi przebyć każdy bohater i
każdy widz.
Mocną stroną filmu jest
także znakomita gra aktorów pierwszoplanowych: Magdaleny Popławskiej,
Arkadiusza Jakubika, Kamila Szeptyckiego i Agaty Różyckiej, ale także prawie
niema rola Włodzimierza Pressa jako dziadka oraz epizody: licealistki, która
chce dokonać coming – outu (Edyta Bełza), pani ginekolog, która z pogardą
patrzy na młodego ojca, który nie dorósł do ojcostwa (Anna Gajewska), i
zasadniczego księdza dyrektora szkoły katolickiej (Robert Talarczyk).
Film Pietrzaka w swojej
stylistyce bardzo mi przypomina komedie Marka Koterskiego i Zabawę Zabawę czy Moje córki krowy Kingi Dębskiej: sarkazm, czarny humor i gorzka
refleksja podane w lekkiej formie, jak gdyby od niechcenia.
Podsumowując: warto iść
na Czarną owcę. Choćby po to, żeby
zrozumieć, że odpowiedzialności za życie własne i tych, których kochamy, nie
nabywa się drogą wróżenia z ciastek. Dziadek może zjeść wszystkie i co wtedy?
Link do zwiastuna:
https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/Czarna+owca+Zwiastun+nr+1-58139
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz