sobota, 14 sierpnia 2021


 

Powiew COOL - tury

Wróżenie z ciastek

(Czarna owca, reż. Aleksander Pietrzak, 2021)

Kino w połowie sierpnia  raczej mnie nie zachęca swoimi propozycjami. Piękna i rzeźnik, Wyprawa do dżungli, Legion samobójców czy Kosmiczna era to nie są tytuły, na które poluję. Moją uwagę przykuła jednak Czarna owca Aleksandra Pietrzaka. Wydawała się najsensowniejszą opcją na wakacyjny seans z mamą. Myślałam: ot, komedyjka dla niezbyt wyrafinowanych intelektualnie odbiorców, miejmy nadzieję, że sprawnie zrobiona. Co prawda nie mam zaufania do filmów, w których pojawia się wątek LGBT – nie dlatego, że wypieram ze swojej świadomości ten aspekt życia społecznego, lecz dlatego, że boję się nachalności w przekazywaniu tego typu treści – ale postanowiłam film obejrzeć.

Już po pierwszych minutach wiedziałam, że to świetna robota reżysera i scenarzysty, Bartosza Kozery. Po kolejnych kilku minutach zrozumiałam, że nie mam do czynienia z głupią komedyjką. Chyba w ogóle nie jest to komedyjka, choć historia opowiedziana jest lekko i momentami bardzo zabawnie. Trudno na przykład się nie śmiać, kiedy dziadek podczas drętwego spotkania rodzinnego, gdy napięcie sięga zenitu, wykrzykuje: Achtung, Achtung, Alles Papieren!, i są to jedyne słowa, jakie wypowiada w całym filmie.

Czarna owca jest komedią gorzką, prowokującą do refleksji nad własnym życiem. Opowiada o rodzinie noszącej znaczące nazwisko: Gruz. Tytułowa „czarna owca” to Magda, przykładna żona, matka rodziny i nauczycielka w szkole katolickiej, która okazuje się być lesbijką i postanawia zacząć nowe życie. Ale to także Arek, jej mąż, życiowy nieudacznik, który ukrywa paskudny fakt z rodzinnej przeszłości, a także ich syn, youtuber Tomek, który nagle staje przed wyborem: spełniać swoje życiowe marzenia czy dorosnąć do roli mężczyzny i ojca. Najmądrzejszy z całego towarzystwa jest chyba cierpiący na demencję dziadek. Może dlatego, że nic nie mówi.

Dochodzimy do wniosku, że każdy z nas w jakimś momencie życia może być taką „czarną owcą”: zawsze, gdy przeżywa kryzys, staje na życiowym zakręcie, musi podjąć decyzję, która wywraca mu świat do góry nogami. Ale co to za świat? Rutyna, wydeptane ścieżki konformizmu, poplątane relacje, których już się nie chce odplątywać, bo to wymaga wysiłku. Czy warto więc tego świata żałować?

Film nie daje oczywistych odpowiedzi. Kiedy Tomek jest zmuszony wybrać pomiędzy podróżą „dookoła świata” w celu zebrania materiału do kasowego kanału na YouTube a pozostaniem przy dziewczynie, która lada dzień ma urodzić jego dziecko, daje do ręki dziadkowi dwa ciastka. Decyzję uzależnia od tego, które ciastko wybierze dziadek. Tymczasem dziadek wcina oba naraz… Arek po rozstaniu z żoną jest wreszcie – jak się wydaje – szczęśliwie zakochany w pięknej nauczycielce angielskiego. Ta jednak jest świadkiem jego kłótni z Magdą. Ty ją nadal kochasz – mówi ze smutkiem. Tymczasem Magda po rozstaniu z mężem powinna być szczęśliwa. „Powinna” jest tutaj określeniem bardzo adekwatnym, bo Magda szczęśliwa nie jest. Pozostało w niej jakieś pęknięcie, niepokój, niepewność, czy dobrze wybrała. Zresztą bardzo mi się podoba wątek Magdy: jej homoseksualne tęsknoty i relacje nie są pokazane w sposób ostentacyjny. Reżyser je zaledwie zarysowuje. Magda jest w swoich dylematach zagubiona, jakby tym wszystkim przytłoczona i przez to głęboko ludzka. Dlatego jej historia mnie przekonuje.

I to jest właśnie siłą Czarnej owcy: ta nieoczywistość. Trudna i bardzo długa droga do samego siebie, droga, jaką musi przebyć każdy bohater i każdy widz.

Mocną stroną filmu jest także znakomita gra aktorów pierwszoplanowych: Magdaleny Popławskiej, Arkadiusza Jakubika, Kamila Szeptyckiego i Agaty Różyckiej, ale także prawie niema rola Włodzimierza Pressa jako dziadka oraz epizody: licealistki, która chce dokonać coming – outu (Edyta Bełza), pani ginekolog, która z pogardą patrzy na młodego ojca, który nie dorósł do ojcostwa (Anna Gajewska), i zasadniczego księdza dyrektora szkoły katolickiej (Robert Talarczyk).

Film Pietrzaka w swojej stylistyce bardzo mi przypomina komedie Marka Koterskiego i Zabawę Zabawę czy Moje córki krowy Kingi Dębskiej: sarkazm, czarny humor i gorzka refleksja podane w lekkiej formie, jak gdyby od niechcenia.

Podsumowując: warto iść na Czarną owcę. Choćby po to, żeby zrozumieć, że odpowiedzialności za życie własne i tych, których kochamy, nie nabywa się drogą wróżenia z ciastek. Dziadek może zjeść wszystkie i co wtedy?

Link do zwiastuna:

https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/Czarna+owca+Zwiastun+nr+1-58139




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz