Wielki
Czwartek
"Umiłowawszy
swoich na świecie, do końca ich umiłował." (J 13, 1)
To określenie "do
końca" dzisiaj mną wstrząsnęło. Jest w nim jakaś porażająca kompletność,
konsekwencja, trudna do wyobrażenia wytrwałość.
Jezus kocha mnie DO
KOŃCA. Całkowicie. Totalnie. Do szaleństwa. Z tym wszystkim, co mam i czego nie
mam.
Kocha wierzących i
niewierzących, uczestników Strajku Kobiet i tych, którzy podczas demonstracji
bronili kościołów. Kocha świętych kapłanów i siostry zakonne, ale także tych,
którzy dopuścili się zbrodni pedofilii i tych, którzy ją tuszowali... Tych,
którzy są prawdziwymi świadkami wiary i tych, którzy wykorzystywali i
zmanipulowali dziewczyny w duszpasterstwie...
Ostatnia Wieczerza jest
dla nas wszystkich. Zaproszenie ciągle aktualne. Trzeba je tylko przyjąć.
Jezus pochyla się nade
mną, żeby dotknąć mojego brudu i mówi: A teraz idź i pochylaj się nad ludźmi,
których spotykasz na świecie.
Na świecie - czyli
czasem tuż obok. W moim domu. W drzwiach, do których ktoś dzwoni z prośbą albo
zapytaniem. Na Teamsie podczas tych monotonnych zdalnych lekcji, których mam
serdecznie dość..
Nie dorastam do tej
miłości. Ciągle się jej uczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz