Powiew
COOL- tury
Wszyscy
jesteśmy z jakichś Lipiec
(Chłopi, reż. DK Welchman i Hugh
Welchman, 2023)
Bardzo szybko
zapomniałam, że to animacja. Dałam się wciągnąć. Wzruszyć. Oczarować. Ożywa
polskie malarstwo realistyczne i naturalistyczne, ożywa dzieło Władysława
Reymonta, ożywa opowieść o ludzkich namiętnościach i tęsknotach, pragnieniu
bliskości i niedopasowaniu do sztywnych ram wyznaczonych przez społeczność, o
wrażliwości i odrzuceniu.
Krytycy piszą, że Chłopi z 2023 roku to adaptacja
„herstoryczna” i pewnie mają rację, ale ja tutaj widzę także piękne,
wielowymiarowe, wyraziste postacie męskie. Widzę po prostu ludzi: walczących o
przetrwanie, dla których ziemia była świętością, bo zapewniała im byt,
kochających i nienawidzących, żyjących w zgodzie z rytmem przyrody i roku
kościelnego, a równocześnie potrafiących zakłuć widłami każdego, kto nie
przestrzega reguł zbiorowej gry.
Podobno większość z nas
to potomkowie chłopów. Wszyscy jesteśmy z jakichś Lipiec: społeczności, w
której trzeba było się „zmieścić” i jakoś egzystować. To „jakoś” oznaczało
często biedę, zgodę na pracę ponad siły, a nawet przemoc w rodzinie, rezygnację
z własnych potrzeb, wieczne zaciskanie zębów. Nie ma ani miejsca, ani czasu na
marzenia. Trzeba się dostosować. Trzeba się zgodzić na „wyjście z domu” czyli
ślub za morgi, najczęściej z panem młodym, który „młody” jest tylko z nazwy…
No i trzeba być po „naszej”
stronie, bo jeśli nie: lądujesz poza nawiasem. Brzmi znajomo…
Główna bohaterka, Jagna,
nie potrafi i nie chce się zmieścić w takim schemacie. Jest inna, a więc
skazana na wykluczenie.
Byłam bardzo ciekawa,
jaki będzie pomysł na tę postać w nowej wersji Chłopów. Cały czas miałam w oczach przaśną femme fatale, zarówno z samej powieści, jak z wersji Jana
Rybkowskiego z 1973 roku, a także z musicalu Wojciecha Kościelniaka w Teatrze
Muzycznym w Gdyni. Ociekającą zmysłowością, wyrachowaną kusicielkę.
Welchmanowie poszli w
zupełnie innym kierunku i to jest siłą tego filmu. Jagna grana przez Kamilę
Urzędowską jest krucha, bezbronna i po prostu zbyt wrażliwa, żeby zrozumieć
prawa rządzące światem, w który została bez własnej woli wrzucona. Ratuje
bociana ze złamanym skrzydłem, chroni przed rozdeptaniem napotkanego na drodze
żuczka, ucieka w świat wycinanek i… patrzy w chmury (genialny pomysł na to, jak
umieścić słynne Babie lato Józefa
Chełmońskiego w konkretnym kontekście fabularnym!). W innym świecie byłaby może
artystką. Tutaj musi pilnować pola i obejścia, i zgodzić się na małżeństwo z
pierwszym gospodarzem we wsi, do którego nie czuje nic poza obrzydzeniem.
Mirosław Baka jako
Boryna stworzył jednak taką kreację, że aż sobie pomyślałam: Szkoda! Szkoda, że
ona nic do niego nie czuje… Ten twardziel ma w sobie jakąś źle skrywaną czułość
i opiekuńczość, która w innych warunkach mogłaby rozkwitnąć. Lubię tego Borynę,
żal mi go z całego serca i chciałabym, żeby na stare lata był jeszcze
szczęśliwy…
Warto też wspomnieć o
Hance Soni Mietielicy: bohaterki równie ważnej i tragicznej co Jagna. Zębami i
pazurami walczy o swoje – czyli głównie dobro dzieci, ale także własną pozycję
kobiety w rodzinie. Potrafi jednak być równie krucha i wrażliwa jak Jagna.
Wzruszyła mnie scena, kiedy Hanka wybiera się na pielgrzymkę do Częstochowy i
przychodzi do Jagny i Dominikowej, żeby je przeprosić. Przyjmują ją chłodno. Hanka
nie strzela focha. „Będę się za was modlić.” – mówi na odchodne i jest w tym kwintesencja
Ewangelii. Jest w tym także pokora silnej, świadomej własnej wartości kobiety,
i współczucie. Dlatego postać Hanki jest tak poruszająca.
Zresztą w tym filmie
nie ma złej czy choćby nijakiej roli. Świat Chłopów
jest barwny nie tylko ze względu na oszałamiającą stronę wizualną: animacja
obrazów inspirowanych malarstwem, ciekawe, świetnie dobrane kolorystyczne
kostiumy (jednolite spódnice chłopek i wyróżniająca się na ich tle odmienna
kolorystyka sukni Jagny, na przykład w scenie wesela), widowiskowe plenery i
scenografia, ale przede wszystkim ze względu na znakomitą dramaturgię: emocje i
napięcie w mimice aktorów, w każdym ich geście, genialne sceny zbiorowe. A w
tym wszystkim hipnotyzująca muzyka Łukasza Rostkowskiego (L.U.C. – a), inspirowana
folklorem, ale nie będąca jedynie jego wiernym odtworzeniem. Ta muzyka porywa,
buduje napięcie, jest równoległą opowieścią z wewnętrznego świata bohaterów i…
widzów.
Fascynuje mnie w tym
filmie zderzenie sielankowych, uwodzących kolorami obrazów z dramatycznymi losami
bohaterów, które z sielanką nie mają nic wspólnego. Myślę, że to zamierzony
efekt.
Dlaczego warto pójść na
Chłopów? Po to, żeby zobaczyć, że
klasyka literatury może być do bólu
współczesna. Po to, żeby dać się porwać wizualnej i muzycznej stronie filmu. Po
to, żeby odnaleźć własną historię w losach bohaterów, bo przecież tęsknota za
miłością, lęk przed odrzuceniem, napięcie między potrzebą przynależności a
pragnieniem wolności to coś, co dobrze znamy, nawet, jeśli ostatni raz byliśmy na
wsi w dzieciństwie, na wakacjach u dziadków.
Po to, żeby powrócić do
własnych wewnętrznych Lipiec - czyli tego, co nas ukształtowało. Dobrego i
złego.
I jeszcze jedno: wielkie brawa dla twórców
filmu za to, że w finale nie zrobili z Jagny ofiary, choć zachowali wierność
tekstowi Reymonta. Jagna jest wolna. Do samego końca.
Kibicuję Welchmanom. Cieszę
się, że publiczność doceniła ich wizjonerski obraz w Gdyni. W moim przekonaniu zasłużyli
na Oscara jak mało kto z polskich twórców w ostatnich latach!
Link do zwiastuna:
https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/Ch%C5%82opi+Zwiastun+nr+1-66589
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz