Powiew
COOL – tury
Nawet
kanarka nie można zabrać do raju
(„Marzec
68”, reż. Krzysztof Lang, 2022)
„… żeś Ty nie ojcem
świata, ale…
- Carem!”.
Janek zdobywa dla Hani
autograf Dejmka na egzemplarzu reżyserskim i tym jej imponuje. To ważny
szczegół. Równie ważny, jak to, że chłopak stwierdza beztrosko na studenckiej
imprezie: „Przecież żadna rewolucja nie zaczęła się przez teatr!”.
Tragedia marca’68
pokazana jest tak, jak najbardziej lubię: z perspektywy jednostki uwikłanej w
historię i miłości, która nie może się skończyć happy endem. Kilkanaście lat
temu, w „Różyczce” Jana Kidawy – Błońskiego pokazano miłość na tle tych samych
wydarzeń w sposób bezwzględny, cyniczny, podeptaną i wyplutą jak śmieć. Tutaj
mamy dwoje niewinnych młodych ludzi, którzy chcą być po prostu szczęśliwi. Poza
systemem. Ale system ich wchłania i niszczy.
Kiedy oglądałam ten
film, to wstrząsnęła mną jedna scena: kontrola Żydów przed przymusowym wyjazdem
z Polski do Izraela. Mieli oddać prawie wszystko. Bezduszny funkcjonariusz każe
oddać bohaterce także egzemplarz „Dziadów’ z autografem Dejmka i aktorów.
- Rękopisów też nie
wolno!
- Ale to maszynopis!
Funkcjonariusz (w tej
roli znakomity Dariusz Chojnacki) przegląda scenariusz i trafia na autografy.
- To są dedykacje –
tłumaczy bohaterka.
- No właśnie. A
rękopisów nie wolno.
Przypomina mi się
wiersz Zbigniewa Herberta „U wrót doliny” – wstrząsający i ironiczny obraz Sądu
Ostatecznego:
„idą spuściwszy głowy
na znak pojednania
ale w zaciśniętych
pięściach chowają
strzępy listów wstążki
włosy ucięte
i fotografie
które jak sądzą naiwnie
nie zostaną im
odebrane”
W wierszu widzimy
drwala, który nie chce rozstać się z siekierą, i staruszkę, która rozpaczliwie
przyciska do piersi zwłoki kanarka. Ale nic nie można ze sobą zabrać do raju… Wiersz
powstał dziesięć lat przed wydarzeniami, o których opowiada film Krzysztofa
Langa, i odnosi się do koszmaru II wojny
światowej, ale jest przerażająco aktualny. Również dzisiaj.
Myślę o uchodźcach z
Ukrainy. Ludziach, którzy ukończyli wyższe uczelnie, mieli doktoraty, byli
właścicielami firm i pięknych domów. Z dnia na dzień musieli to wszystko
zostawić i przy dobrym szczęściu są teraz w gościnnym, ale obcym kraju, gdzie
nie znają języka i muszą się odnaleźć w nie swojej rzeczywistości. Kilka dni
temu szukałam w przydomowym markecie sosu pomidorowego. Zapytałam obsługującej
ekspedientki. Była przerażona i bezradna. Wskazała mi półkę z ketchupem. Mówiła
z ukraińskim akcentem. Wieczorem, na krakowskich Plantach, zaczepiła mnie inna
kobieta z wózkiem po obwarzankach. Szukała hotelu Royal. Być może musiała tam
odprowadzić ten wózek po całodziennym utargu. Prawie płakała. Też miała
ukraiński akcent.
Pomyślałam: może w
TAMTYM życiu te kobiety były lekarzami? Może prawniczkami? Może artystkami?
Zresztą nieważne: żyły w jakimś oswojonym świecie, miały swoje wydeptane
ścieżki. Ale nie ma już tamtego życia.
Film „Marzec 68” jest
dla mnie w tej chwili przypowieścią o utracie jakiegoś „tamtego” życia. Warto go
obejrzeć. Choćby ze względu na znakomitą rolę Vanessy Alexander jako Hani. Dziewczyny
tryskającej energią, pełnej życia, która na raty to życie traci, bo jacyś
smutni panowie wymyślili sobie, że będą decydować, kto ma prawo być polskim
obywatelem. Młoda aktorka przejmująco pokazuje przemianę postaci. To umieranie
na raty.
Link do zwiastuna:
https://www.youtube.com/watch?v=zKS0Kxq__0k
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz