Niedzielnie…
„Niech będą przepasane
biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy bądźcie podobni do ludzi oczekujących
swego pana…” (Łk 12, 35 – 36a).
Czy Kościół umiera? Nie.
Dopóki ja i ty OCZEKUJEMY PANA – nie umiera. JA I TY - nie rodzice, dziadkowie, sąsiadka, księża,
biskupi, zakonnice, bliżej nieokreśleni „ludzie Kościoła”. Przepasane biodra są
symbolem gotowości, jak wtedy, gdy naród wybrany miał wyjść z ziemi egipskiej. Podczas
wieczerzy paschalnej nie wolno było Izraelitom rozsiadać się przy stole. Może się
nam to wydać dziwne, ale uroczystą wieczerzę – tę, która dała początek
największemu żydowskiemu świętu - mieli
spożyć w pospiechu, gotowi do podróży.
Dopóki moja postawa
jest postawą pielgrzyma, człowieka w drodze – moja wiara jest żywa. Będę wiarygodnym
świadkiem Chrystusa. Co to znaczy?
To znaczy, że nigdzie
się nie rozsiadam. Że każda sytuacja, w której postawi mnie Jezus – czy to
katecheza, za którą nie przepadam, czy teatr i pisanie, które kocham, czy
sprzątanie, w którym, delikatnie mówiąc, nie jestem ekspertem – jest okazją do
głoszenia Ewangelii. To znaczy, że czekam na Jezusa jak słudzy na swojego pana,
a więc potrafię za Nim tęsknić. Nawet po dwudziestu latach bycia w klasztorze.
Wtedy moja pochodnia
nie zgaśnie. Będzie dla innych ludzi światłem wskazującym drogę do Jezusa. Nawet,
jeśli sami będą ateistami czy wręcz przeciwnikami Kościoła, i nie będą chcieli pójść
ta drogą.
Jezu, niech moja
tęsknota za Tobą będzie wciąż żywa i uważna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz