czwartek, 6 października 2022


 

Powiew COOL – tury

 

Johnny mnie przytulił (Johnny, reż. Daniel Jaroszek, 2022)

Bałam się tego filmu. Nie lubię tematyki związanej z chorobą i śmiercią. A tymczasem urzekła mnie już czołówka: „Skosztujcie i zobaczcie jak dobry jest Pan” Pawła Bębenka zderzone z osiedlowym rapem. Eucharystia sprawowana przez tytułowego bohatera zderzona z szemranymi interesami Patryka, drugiego bohatera, którego los czy Pan Bóg – jakkkolwiek to nazwiemy – styka z tytułowym Johnnym i to zetknięcie na zawsze zmieni jego życie…

Z kina wyszłam pełna nadziei. Jeśli mogłabym cokolwiek powiedzieć o tym filmie w jednym słowie, to ujęłabym to określeniem: ŚWIATŁO. Wpada przez okna i drzwi puckiego hospicjum. Wędruje po twarzach bohaterów. Jest obecne w całym przesłaniu filmu. Niektórzy zarzucają twórcom filmu ckliwość i kicz właśnie ze względu na to operowanie  światłem, zwłaszcza w scenach umierania. Mnie to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie: uważam, że ten zabieg jest przemyślany. Potrzebujemy światła w czasach, kiedy się wydaje, że zwycięża ciemność. Potrzebujemy refleksji, że skoro miejsce największego cierpienia może okazać się domem, to jesteśmy w stanie przejść przez każdą naszą życiową ciemność. Tak jak Johnny.

Nie ksiądz Jan, ale właśnie – Johnny. Zwyczajny jak ta ksywka i z tego samego powodu – nadzwyczajny. Johnny brzmi ciepło, swojsko i właśnie tak „osiedlowo”. Johnny to ktoś, kto jest blisko cierpiących, wykluczonych i niepoukładanych. A jednocześnie Johnny to ktoś, kto w sposób naturalny i bezpretensjonalny pokazuje, co go trzyma przy życiu i daje nadzieję. A właściwie KTO: Jezus. „On nie ma na ciebie wy… ebane” – mówi do Patryka i to jest jedno z najlepszych kazań, jakie słyszałam. Dla Patryka chyba też, skoro spotkanie z Johnnym całkowicie rewolucjonizuje jego biografię. Nawet nie zauważa, kiedy odrabianie godzin pracy społecznej w puckim hospicjum staje się dla niego przygodą życia.

Johnny nie ma jednak gotowej recepty na życie. Nie boi się przyznać, że nie wie, jaki jest Bóg i dlaczego cierpimy. Wie tylko, że przyjaźń z Jezusem daje mu siłę nie tylko w dźwiganiu własnej choroby, ale byciu z tymi, którzy dzielą jego los. Żeby – jak sam mówi – pomóc im przejść przez granice życia i śmierci, pokazać, że dadzą rade. I dlatego puckie hospicjum jest właśnie DOMEM, a nie UMIERALNIĄ. Tu rodzi się prawdziwe życie: to, które się zmienia, ale nie kończy, które – dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa – jest niezniszczalne. Taką  postawę miała moja współsiostra bł. Julia Rodzińska w obozie Stutthoff, św. Maksymilian Kolbe w Auschwitz, Matka Teresa w slumsach Kalkuty i wielu innych świętych. Taką postawę mają wobec swoich „synków” moje współsiostry z Domu Chłopaków dla dzieci i młodzieży z niepełnosprawnością w Broniszewicach. Do takiej postawy sama chciałabym dorosnąć…

Film jednak nie jest słodką, „kościółkową” laurką. Scenariusz, reżyseria i kreacje Dawida Ogrodnika i Piotra Trojana powodują, że oglądamy prawdę o księdzu, który podobno miał trudny charakter. Johnny ma swoje chwile kryzysu, słabości, nie jest ideałem, przeklina, pali fajki, ale najpiękniejsze jest w nim właśnie to – poza głęboka wiarą – że potrafi być CZŁOWIEKIEM dla innych. Dlatego debiutancki film Daniela Jaroszka łączy zarówno wierzących, jak niewierzących. Wszyscy potrzebujemy miłości, nadziei, przykładów człowieczeństwa w nieludzkim świecie i tego, żeby ktoś nas przytulił i powiedział: „Dasz radę, ja też przez to przechodzę”.

Johnny mnie przytulił. Chyba zacznę go prosić o wstawiennictwo w różnych sprawach. W dużej mierze jest to zasługa kreacji Dawida Ogrodnika, którego cenię za inną znakomitą rolę w Chce się żyć. Chwilami nie mogłam odróżnić, czy mam do czynienia z prawdziwym Kaczkowskim, czy aktorem grającym te rolę. Ale na wielkie uznanie zasługuje Trojan w roli Patryka. Po Sprawie Tomka Komendy czekałam na kolejne olśnienie,. Nie zawiodłam się. Osiedlowy twardziel powoli zmienia się w chłopaka, w którym coś pęka. Chłopaka, który nie boi się konfrontacji z własnymi zranieniami. Dojrzewa do ojcostwa. Odkrywa pasję… Twórcy filmu skupili się właśnie nie na biografii ks. Kaczkowskiego, lecz na wątku przemiany recydywisty w człowieka, który odkrywa sens życia. A jest nim miłość, której się uczy od Johnny’ego, i wychodzi ze swojej ciemności w stronę światła. Naiwne? Cóż. Oparte na faktach.

Film polecam absolutnie każdemu. Podobnie jak Boże Ciało Jana Komasy, film Jaroszka łączy ludzi o różnych światopoglądach. Pozwala zobaczyć, że: „Światłość w ciemności świeci, a ciemność jej nie ogarnęła” (J1, 5). Bez względu na to, czy dla ciebie tym światłem jest Chrystus, czy relacja z drugim człowiekiem. Czy jesteś na skraju ciemności jak Patryk, kiedy zgłasza się do hospicjum z wyrokiem sądowym, czy zanurzony w świetle jak Johnny.  Czy jesteś wierzący, czy niewierzący.

Nie dziwię się, że Johnny zdobył Nagrodę Publiczności podczas tegorocznego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz Złote Lwy dla Piotra Trojana i debiutantki, Marty Stalmierskiej za rolę Żanety, dziewczyny Patryka. Mógłby zdobyć o wiele więcej.

Zwiastun:

https://www.youtube.com/watch?v=ZoWWzJ_W5Ac

1 komentarz: