poniedziałek, 1 sierpnia 2022


 

Myśli niedorzeczne

 Dla kogo mogłabym żyć i umrzeć? Kilka słów o dzisiejszej rocznicy.

 Obejrzałam z mamą rocznicowo „Miasto 44” Jana Komasy. Jest tam taka scena: bohaterka opatruje rannych w szpitalu polowym i opowiada dzieciom bajkę o mieście, w którym wszyscy byli szczęśliwi, dopóki nie przyszedł zły król, co chciał zawładnąć całym światem.

- Zabronił mieszkańcom miasta wszystkiego: śmiać się, bawić, chodzić do szkoły, pracować… Jednej rzeczy nie mógł im zabronić: marzyć.

Nie mam pojęcia, co bym zrobiła, gdybym się znalazła w sytuacji tamtych ludzi. Może bym biegła ratować tych, których kocham, albo – obcych ludzi, bo akurat byliby najbliżej. A może bym siedziała skulona w jakiejś piwnicy i wyła ze strachu. Nikt z  nas tego nie wie.

Łatwo oceniać z perspektywy nadal spokojnych ulic, ciągle jeszcze wygodnego fotela i póki co, spokojnego nieba nad Polską. Że powstanie było głupotą, że bezsensownie poświęcono miasto i tysiące ludzi, że cywile nie mieli nic do gadania. Jest w tym słuszność.

Czuję złość i przerażenie, kiedy czytam relacje o mordowaniu niemowląt na oczach ich matek czy gwałceniu kobiet przez zwyrodnialców Dirlewangera czy żołdaków RONA.  Nie byłoby tej apokalipsy, gdyby nie decyzja o godzinie „W”…

Ale nikt z nas nie był na miejscu tamtych ludzi, a oni nie mogli w stu procentach wiedzieć tego, co my wiemy dzisiaj: że Armia Czerwona będzie sobie cynicznie czekać, aż Polacy się wykrwawią, a Zachód będzie udawał, że to nie jego problem. Nikt z nas nie wie, jakie to uczucie żyć przez pięć lat w ciągłym strachu przed łapankami, rozstrzelaniami, wywózką do obozów czy na przymusowe roboty. Strachu i poczuciu upokorzenia. Oni mieli po prostu dość. Ale mieli jeszcze coś bardzo ważnego: nadzieję.

I ta nadzieja przetrwała: w tych młodych ludziach, którzy potrafili walczyć do końca. W artystach, którzy w tym piekle na ziemi potrafili tworzyć sztukę, żeby inni się nie załamali. W siostrach zakonnych, które z narażeniem życia pomagały powstańcom, ratowały cywilów, ukrywały Żydów…

Przeraża mnie, że dokładnie takie same obrazy dzieją się tuż obok, w 2022 roku. Że historia z taką bezwzględnością się powtarza. Tam, w Ukrainie, też są ludzie, dla których wartością nadrzędną jest wolność. Nawet za cenę życia.

Czym jest dla mnie dzisiejsza rocznica? Okazją do zadania sobie pytania, czy są takie wartości, dla których jestem gotowa zarówno żyć, jak umrzeć. Wierzę, że dla Jezusa: również obecnego w drugim człowieku. Mam nadzieję, że nie wyłabym ze strachu, skulona w piwnicy.

Nie mogę jednak mieć pewności. Nikt z nas nie może.

A film Komasy gorąco polecam. Nie tylko w rocznicę Powstania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz