Myśli
niedorzeczne
„Wygląda
siostra, jakby siostra szła” – pielgrzymka dominikańska na Jasną Górę
Znowu poczułam ten
duszący zapach kadzideł. A może to wzruszenie tak dławi mi gardło? Znowu
zobaczyłam tłum ludzi z plecakami i chustkami pielgrzymkowymi w kościele dominikanów
na ulicy Stolarskiej – uczestników XXXI Pieszej Pielgrzymki Dominikańskiej na
Jasną Górę. Warto było wstać na 7.00
rano, żeby ich odprowadzić swoją modlitwą i pomachać, kiedy zaczną wychodzić.
- Po dwóch latach znowu
jesteśmy razem i idziemy! – powiedział ojciec Maciej Soszyński i w całym
kościele rozległy się brawa. W ogromnym gotyckim oknie nad prezbiterium zajaśniało
wschodzące słońce.
„Dzięki serdecznej
litości naszego Boga,
Z jaką nas nawiedzi z
wysoka Wschodzące Słońce,
By oświecić tych, co w
mroku i cieniu śmierci mieszkają,
Aby nasze kroki
skierować na drogę pokoju” (Łk 1, 78 - 79).
– mówię każdego ranka
wraz z Zachariaszem słowa, które znam na pamięć i dawno przestały mnie
zachwycać. A dzisiaj, na tej pielgrzymkowej mszy, w tłumie ludzi gotowych, żeby
wyruszyć w drogę z Jezusem, te słowa ZOBACZYŁAM.
Rafael, Cisza, Dorośli,
Beczka, Dziewiętnastka, dwie grupy Rodzinne i Pokuta wyruszyły. A ja zostałam.
Czuję dławienie w gardle. Odżyły wspomnienia, obudziła się tęsknota i
pragnienie, żeby iść za rok. Nie wiem, jak to zrobię. Nie mam pojęcia, jak
pokonać własne ciało, które nie chce mnie słuchać, co zrobić z bolącym kolanem
i kręgosłupem. Wiem, że serce się rwie i nie daje mi spokoju.
- Siostra też na
pielgrzymkę? – pyta mnie jakiś dominikanin, którego nie znam.
- Nie – uśmiecham się –
Nie tym razem.
- A wygląda siostra,
jakby siostra szła.
A więc mam
pielgrzymkowy wygląd. To już coś.
Liturgia słowa dała nam
dużo nadziei:
„Ukochałem cię
odwieczną miłością, dlatego też podtrzymywałem dla ciebie łaskawość. Znowu cię
zbuduje i będziesz odbudowana.” (Jr 31, 3 – 4). Może pielgrzymowanie jest
właśnie po to, żeby coś w sobie odbudować? Żeby sobie przypomnieć, że jest
Ktoś, dla kogo moje życie jest bezcenne, i ten Ktoś chce mnie prowadzić.
I Ewangelia o kobiecie
kananejskiej. Tej, która błaga Jezusa o uwolnienie jej córki spod władzy złego
ducha, a Jezus traktuje ją bardzo nieelegancko, bo mówi, że nie należy zabierać
pokarmu dzieciom, a dawać psom. Kobieta jednak nie ustępuje i Jezus spełnia jej
prośbę. Żadna interpretacja tej Ewangelii mnie jakoś do tej pory nie
przekonywała. A dzisiaj na kazaniu usłyszałam, że to nie tylko przykład wiary,
ale także MIŁOŚCI. Takiej miłości, która gotowa jest na wszystko, również na
nieeleganckie potraktowanie, żeby walczyć o ukochaną osobę.
Pielgrzymowanie to
zarówno akt wiary, jak miłości. Idę z konkretnymi intencjami – za tych, których
kocham, i tych, którzy potrzebują mojej modlitwy. Idę, żeby być świadkiem wiary
dla wszystkich, których spotkam po drodze. Idę, żeby na nowo zaprzyjaźnić się z
Jezusem.
W tym roku duchowo, a za
rok… Kto wie?
Serce się rwie i nie
daje mi spokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz