Niedzielnie…
„Ona zaś ze swego
niedostatku wrzuciła wszystko, co miała na swoje utrzymanie.”
(Mk 12, 44)
Wdowa złożyła Bogu dar „ze
swego niedostatku”. Co to znaczy dzisiaj dla mnie? To znaczy, że jestem
zaproszona do przyjaźni z Bogiem tu i teraz. Z całą swoją bylejakością. Nawet,
a może przede wszystkim, gdy nie mam nic: ani umiejętności modlitwy, ani
zaangażowania emocjonalnego, które by mi pomogło w modlitwie i wypełnianiu
obowiązków, ani pasji głoszenia Słowa, ani po prostu wiary, o której Jezus tak
często mówi w Ewangelii.
Tak, bardzo często
bywam niewierząca. Nie mam nic – tylko pustkę wynikającą z koncentracji na
sobie. I właśnie to „nic” mogę ofiarować Bogu. Jak ta wdowa w świątyni. Jak inna
wdowa z Sarepty Sydońskiej, o której opowiada pierwsze czytanie. Miała tylko
dzban mąki i baryłkę oliwy oraz dziecko na utrzymaniu. Panował głód. Mogła nie
posłuchać proroka Eliasza, popukać się w głowę i zatrzymać te resztki dla
siebie. Starczyłoby na jeden posiłek dla niej i dla syna. Ostatni. Tymczasem ta
kobieta zrobiła inaczej: oddała Bogu te marne resztki i to był początek cudu.
Cuda, których Bóg
dokonuje w moim życiu, zaczynają się od momentu, w którym oddaje Mu swoje „nic”.
Dziękuję Ci za te słowa, dziękuję.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dla kogoś są ważne, i dziękuję Bogu.
OdpowiedzUsuń