czwartek, 20 lutego 2020




Powiew COOL - tury

Właśnie takie kino kocham!
(1917, reż. Sam Mendes, 2019)

Poszłam na ten film z babską obawą: no bo o wojnie i wszystko wskazuje na to, że bez wątku miłosnego. Jak się będą tłuc, to zanudzę się na śmierć.
Wojna była. Wątku nie było. I co? I oglądałam niemal na wstrzymanym oddechu przez okrągłe dwie godziny. Historia prosta i okrutna zarazem: front I wojny światowej. Dwóch chłopców, starsi szeregowi Schofield i Blake, mają przedrzeć się przez linię wroga do sąsiedniego batalionu, aby powstrzymać zaplanowany atak Niemców i uratować 1600 angielskich żołnierzy przed zasadzką. Sporo już takich wyczynów widziałam w wojennych filmach. Motyw zwykle tyleż wzruszający co sztampowy: oczekująca na wieści gdzieś „za górami, za lasami” ukochana, krwawa jatka będąca punktem kulminacyjnym akcji (najczęściej jakaś bitwa), szczypta dramatyzmu (ktoś przecież musi zginąć, żeby wyostrzyć fabułę!), ocalenie, które przychodzi w ostatniej sekundzie, i spektakularna, naznaczona patosem nagroda. Tak jest w Pearl Harbor Michaela Baya czy Przełęczy ocalonych Mela Gibsona (skądinąd świetnych filmach!).
W 1917 są jedynie niektóre elementy tego wojennego „pakietu”, i to ukazane w zupełnie nowym świetle. Z innej, dużo głębszej perspektywy. I to jest właśnie siłą tego obrazu.
1.      Ukochana: brak. W filmie pojawia się dosłownie jedna postać kobieca: piękna, subtelna i prawie niewidoczna, bo nie dość, że epizodyczna, to jeszcze ukazana w półmroku naftowej lampy. Ale za to w jakim kontekście! Schofield na skraju wyczerpania dociera do miasta, które jest prawie końcowym odcinkiem jego drogi. Miasto jest ruiną. Wszędzie czają się gotowi do wystrzału Niemcy. Chłopak wchodzi do opuszczonego, jak się wydaje, domu, i tam właśnie trafia na tę tajemniczą i jeszcze bardziej wystraszoną niż on piękność. Dziewczyna opiekuje się niczyim dzieckiem. Możemy się jedynie domyślać, że zarówno dziecko, jak opiekunka, przeszły traumę. Żołnierz karmi niemowlaka mlekiem, które cudem zdobył podczas wędrówki, i śpiewa mu kołysankę. Żadnego pocałunku, dotyku, choćby drobnej sugestii, że para ma się ku sobie i „coś z tego będzie”. Nic nie będzie, bo to nie jest odpowiedni czas na miłość. I tylko w oczach obojga bohaterów widzimy rozpaczliwą tęsknotę za miłością.
2.      Krwawa jatka: brak. Żadnej epickiej sceny batalistycznej! Widzimy jedynie to, co po takich „epickich” scenach pozostało: rozkładające się trupy zwierząt i ludzi, roje much, biegające szczury i uschnięte kikuty drzew na gołej, błotnistej ziemi. I twarze żołnierzy: niektóre naznaczone cynizmem, inne obłędem. Widzimy też apokaliptyczny obraz spalonego francuskiego miasta, które miało nieszczęście leżeć na linii frontu. Obraz jest na tyle uniwersalny - nawet trochę przerysowany! - że mógłby równie dobrze być zdjęciem powstańczej Warszawy czy współczesnego Aleppo… I dlatego tak porusza.
3.      Śmierć jest, a jakże. Zwykła, pozbawiona heroizmu, jakby przez pomyłkę. Jak w wielu, bardzo wielu wypadkach, kiedy dużym chłopcom będącym u władzy zachciewa się zabawy w wojnę i zapominają, że żołnierzyki, których używają do tej zabawy, nie są z ołowiu, lecz z ciała.
4.      Czy ocalenie przyjdzie, czy nie, i w jaki sposób, nie będę pisać, bo to już byłby spoiler. Skoro scenariusz jest inspirowany wspomnieniami dziadka reżysera, Alfreda Mendesa, można się domyśleć, że bohater przeżył. Pytanie tylko, jakim kosztem i co dalej.
5.      Nagroda? Jaka nagroda? Po przejściu drogi naznaczonej śmiercią nie ma żadnych nagród. Jest tylko pustka i skrajne wyczerpanie. W takiej sytuacji order to groteskowy kawałek blaszki ze wstążeczką, który można najwyżej sprzedać francuskiemu żołnierzowi za butelkę wina. A od dowódcy usłyszysz w najlepszym wypadku: spier…j.
Co może fascynować w filmie, w którym nie ma ani spektakularnych scen batalistycznych, ani pełnej przeszkód, lecz dzielnej i wiernej miłości? Prawda. Prawdziwy jest bohater, który się boi i nie rozumie sensu swojej misji, a jednak ją podejmuje w imię takich staroświeckich wartości jak lojalność czy żołnierskie słowo (Schofield w wykonaniu George’a MacKaya to kreacja!). Prawdziwy jest obumarły świat, który go otacza: goła ziemia, trupy, ruiny domów, bezlistne mimo wiosennej pory drzewa. Świat, który zmiażdżyła wojna. Prawdziwa jest jego samotna wędrówka i zmaganie. Akcja filmu to zaledwie kilkanaście godzin – tyle, ile było trzeba, aby wypełnić ryzykowne zadanie. Narracja prowadzona jest z perspektywy Schofielda. Razem z nim wędrujemy przez puste pola, opuszczone okopy niemieckie, wymarłą wioskę i spalone miasto. Razem z nim dojrzewamy wewnętrznie, a zarazem coś w nas umiera. Razem z nim dobiegamy do celu i rozpaczliwie przedzieramy się przez grupę żołnierzy biegnących w przeciwnym kierunku, na oślep, do ataku, który może przynieść im śmierć…
Dla mnie 1917 to nie jest jedynie sprawnie opowiedziany epizod z działań frontowych Wielkiej Wojny. Nie jest to także prosty manifest pacyfistyczny. To ponadczasowa przypowieść o ludzkim losie i zmaganiu. O wypełnieniu swojej misji, nawet za cenę pójścia pod prąd, gdy inni biegną w stronę pułapki. O ocaleniu tego, w co wierzę. A wierzyć mogę w Boga, w rodzinę, w pracę, pasję, przyjaźń. Słowem: we wszystko, co sprawia, że przekraczam swój egoizm. Bo nawet w spalonym mieście może się znaleźć płaczące dziecko, któremu trzeba zaśpiewać piosenkę i nakarmić mlekiem…
Film, który dzisiaj zobaczyłam, wbija w fotel, wzrusza i daje nadzieję. I właśnie takie kino kocham. Nadal więc nie rozumiem decyzji Amerykańskiej Akademii Filmowej. Oscary za zdjęcia, efekty specjalne i dźwięk dla filmu Sama Mendesa to stanowczo za mało.

Zwiastun:


1 komentarz:

  1. Tak film ten własnie dzięki braku tego już nam dobrze znanego patosu z większości filmów wojennych. Bohater nie twierdzi w cale, że miło jest umrzeć na ołtarzu ojczyzny. Dodatkowo ze spraw technicznych film zrobiony mistrzowsko. Samo to, że składa się zaledwie z dwóch ujęć daje też bardzo dużo samej fabule bo nie pokazuje urywków a to co ma okazać. Gra aktorska piękna, wykonanie mistrzowskie fabuła wprawiająca w przynajmniej zainteresowanie. Poleciłbym też dość świeży inny film też nie co poruszający tematykę wojenną ale od innej strony Jojo Rabit

    OdpowiedzUsuń