sobota, 22 lutego 2020

Powiew COOL-tury

CZERWIEŃ I ARTYSTYCZNA PROSTYTUCJA
(Cabaret, reż. Krzysztof Jasiński, scena STU, premiera: styczeń 2019)

Teatr STU to jedna z nielicznych scen w Polsce, do której mam zaufanie. Dlatego bez namysłu wybrałam się na Cabaret Krzysztofa Jasińskiego. Z tym większą chęcią, że niedawno byłam na spektaklu o podobnej tematyce: Blaszanym bębenku we wrocławskim Capitolu. Spektaklu, który mnie zahipnotyzował. No i ten film Boba Fosse'a z 1972 roku z Oscarami za reżyserię, pierwszoplanową rolę żeńską (Lisa Minelli jako Sally Bowles) i drugoplanową rolę męską (Joel Grey jako konferansjer Emcee)!
Czekałam z zapartym tchem na rozpoczęcie akcji... i co? I nic. Było kilka znakomitych pomysłów reżyserskich. Przede wszystkim koncepcja wykreowania teatralnej rzeczywistości na jeden wielki kabaret. Kabaretem jest wszystko: wydanie Mein Kampf, naśmiewanie się z Żydów i aborcja dokonana przez główną bohaterkę. Ustawiono nawet stoliki kawiarniane obok pierwszych rzędów i częstowano najbliżej siedzących widzów szampanem. Jesteśmy wciągnięci w show, do którego zaprasza nas charyzmatyczny konferansjer, demiurg teatralnej rzeczywistości: znakomity Krzysztof Kwiatkowski.
Bardzo byłam ciekawa, jak reżyser poradzi sobie ze słynnym "Tommorow Belongs To Me". Oto jesteśmy na przyjęciu z okazji niedoszłych zaręczyn Panny Schneider z Panem Schulzem, który ma to nieszczęście, że jest Żydem. Herr Ludwig zaprasza do wspólnej zabawy widzów z pierwszych rzędów. Wszyscy ustawiają się w kółeczku. Ludwig staje na krześle i animuje taniec. Panna Kost zaczyna śpiewać niepokojąco słodką pieśń o pięknie niemieckiego kraju. Melodia narasta. Śpiew staje się coraz bardziej agresywny. Reflektor barwi dłonie Ludwiga, Panny Kost i Konferansjera na krwawą czerwień... Blackout. Z offu atakuje widzów przemówienie Hitlera. Czuję te ciarki, które zawsze mi towarzyszą podczas teatralnych i filmowych wzruszeń... No i klapa! Mowa Führera zmienia się w nagrania z jakiejś manify chłopców narodowców. Słyszę okrzyki: "Polska dla Polaków!". Cały zachwyt opada. Pozostaje tylko złość. Nie dlatego, że popieram tego typu formy protestu. Wręcz przeciwnie. One kłócą się z moją wrażliwością i są sprzeczne z Ewangelią. Mam jednak wrażenie, że reżyser potraktował mnie jak niedouczonego prostaczka, któremu trzeba dookreślić, na czym polega aktualność musicalowego dramatu o Berlinie z lat 30., bo sam nie może wyciągnąć własnych wniosków.
Druga rzecz: piosenka Konferansjera o dwóch kochankach, które zaspokajają jego materialne i erotyczne potrzeby. Aktor ubrany jest tutaj w sutannę, a dwoje jego towarzyszy w zakonny kornet (mężczyzna) i komeżkę ministranta (kobieta). Poczułam niesmak. Co to ma wspólnego z tematyką musicalu? Z jego niepokojącym uniwersalizmem? Z ponadczasową opowieścią o kiełkującej nienawiści i podziałach? Zepchnięcie tego tematu do stereotypu "kościelnej mafii" to po prostu zrobienie z legendarnego "Cabaretu" taniego kabareciku. Reżyser dryfuje tutaj w stronę intelektualnej płycizny.
Jeśli chodzi o parę bohaterów: Sally zagraną przez Joannę Pocicę i Clifforda w wykonaniu Aleksandra Talkowskiego, to nie będę się rozpisywać, bo nie ma o czym. Nudno i mdło. Postacie są "papierowe", nie między nimi ani erotyzmu, ani konfliktu. Pozbawione napięcia dialogi ciągną się w nieskończoność. O miłości, wspólnym zamieszkaniu, aborcji i rozstaniu kochankowie rozmawiają tak, jakby zastanawiali się, czy pójść na lunch do pizzerii, czy do baru z hamburgerami.
Podsumowując: Cabaret w STU bardzo mnie rozczarował. Jeśli wydobyciem uniwersalnego przesłania jest dla Jasińskiego  jedynie  banalna aluzja do marszów niepodległości i grzechów Kościoła katolickiego, to albo reżyser bardzo nisko ceni widzów, albo chce się im tanio sprzedać. A to już artystyczna prostytucja. Bo czerwień na rękach nazistów to nie jest czerwień rac ani nawet teatralnych reflektorów. To czerwień ludzkiej krwi, której nie da się porównać z żadną, nawet najbardziej prostacką manifą. I nie może być narzędziem politycznej rozgrywki.

Trailer:
https://www.youtube.com/watch?v=hXIhO8DvYhQ#action=share


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz