Niedzielnie…
„Z powodu mojego
imienia będziecie w nienawiści u wszystkich (…). Przez swoją wytrwałość
ocalicie wasze życie.” (Łk 21, 17.19)
Zburzona świątynia w
Jeruzalem. Głód. Wojny i kataklizmy. Ludzie – nawet najbliżsi – składający na
siebie nawzajem donosy i „przyprawiający się o śmierć”. Wizja końca czasów
przeraża…
Czytamy słowa Jezusa w
napięciu: kiedy to wszystko się zacznie dziać? Czy już się spakować i budować
podziemne schrony, czy jeszcze można w spokoju zjeść niedzielny rosół? Tymczasem to wszystko dzieje się od wieków. Raz wydarza
się w scenerii starożytnego Rzymu, na arenach pełnych dzikich zwierząt i w
ogrodach Nerona, gdzie czuć swąd palonych ludzkich ciał. To znów na placach
średniowiecznych miast, gdzie znowu unosi się ten sam swąd z płonących stosów,
tylko kto inny jest inicjatorem egzekucji. Spływa krwią gilotyny w czasie
Wielkiej Rewolucji, potem dwóch wielkich wojen, wreszcie wielkich
totalitaryzmów i terroru Państwa Islamskiego…
To wszystko się dzieje
w każdym ludzkim sercu skażonym grzechem pierworodnym. To się dzieje zawsze,
gdy człowiek wybiera egoizm. Gdy stawia siebie na miejscu Boga.
„Przez swoją wytrwałość
ocalicie wasze życie” – słowa Jezusa brzmą dramatycznie, biorąc pod uwagę fakt,
że żyjemy w czasie i miejscu, gdzie wiarę można wyznawać publicznie, w każdym
mieście jest kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt kościołów, wspólnot i
duszpasterstw, a w każdej wiosce przynajmniej jakaś mała kaplica. Można chodzić
do katolickich szkół i na katolickie uniwersytety, korzystać z katolickich
mediów i czytać do woli Biblię, bo nikt za to nikogo nie zamyka w więzieniu. Może nie jest w naszym kraju najlepiej, ale to
„nie najlepiej” nie oznacza wojny i głodu. Może panuje rozłam, ale to nie
oznacza donosicielstwa i nocnych aresztowań. Może różnimy się światopoglądem i
przekonaniami politycznymi, ale to nie oznacza wyroków bez sądu i
egzekucji. Może tolerancja nie jest
pojęciem jednoznacznym, raczej słowem, z którego zrobiono hasło na
transparenty, ale jej brak nie oznacza fizycznych prześladowań wyznawców
Jezusa.
Mamy za co dziękować
Bogu. Czy dziękujemy?
Co oznacza dla mnie i
dla ciebie - w tych warunkach, w jakich przyszło nam żyć - wytrwałość? Wierność
Jezusowi. Bez względu na to, co powiedzą inni: w mediach, w Internecie, w
realu. Kiedy to jest uznawane za nieżyciowe i nie na czasie. Kiedy cały świat
wokół mnie trąbi: weź nie przesadzaj, Jezus kochał wszystkich i już dawno by odpuścił…
Nie, On by NIE odpuścił – właśnie dlatego,
że kochał wszystkich. Bycie Jego uczniem polega na tym, że traktuję poważnie Jego
Ewangelię. Mam odwagę pójść pod prąd. I wtedy się okazuje, że żyję pełnią
życia, bo pomimo wszystkich jego trudności odnajduję jego sens i cel. Przecież
nie idę przez życie sama, lecz z moim Mistrzem, który chce, żeby jego owce „miały
życie w obfitości” czyli żyły w zgodzie z sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz