Powiew
COOL - tury
Wszyscy
jesteśmy z Teb
(Sofokles,
Król Edyp, reż. Jacek Raginis –
Królikiewicz, Teatr TVP, 2022)
Wczoraj obejrzałam Króla Edypa Sofoklesa w reżyserii Jacka
Raginisa – Królikiewicza. Spektakl, który w tym roku zdobył Grand Prix na
Festiwalu Dwa Teatry. W głowie kołacze mi się rytmiczna inkantacja chóru:
„Teby, Teby giną! Teby, Teby giną!”. Słyszę przejmującą muzykę Antoniego
Wojnara. Wracają obrazy zimnego, utrzymanego w szarobłękitnej tonacji pałacu
króla Edypa, pełnego akwariów z groźnie wyglądającymi rybami, i ogrodów, po
których fruwają kruki i spacerują słonie (spektakl był nagrywany w łódzkim
Orientarium, co jest ciekawym pomysłem). Wciąż widzę zimne korytarze pałacu
ozdobione współczesną galerią zdjęć królewskiej rodziny i szklanymi
postumentami, na których stoją – zamiast popiersi władców – antyczne maski
rodem z tragedii greckiej (brzęk tłuczonego szkła będzie miał istotne znaczenie
w scenie rozpaczy tytułowego bohatera). Widzę też tłum zebrany przed pałacem –
jakby z dwóch różnych epok: część w strojach antycznych, część – z elementami
mody współczesnej (skórzane kurtki, spodnie, dredy). A przede wszystkim widzę
wstrząsające obrazy sanitariuszy w covidowych kombinezonach, pakujących do
plastikowych worków na zwłoki ciała kobiet, starców i dzieci. Ciał jest dużo.
Wszak Teby opanowała zaraza… Tłum przed pałacem – czyli Chór – jest w tak
dobrze nam znanych maseczkach. Ujęcie jest na tyle realistyczne, że część
mieszkańców Teb ma te maseczki założone prawidłowo, część tylko na usta, a
niektórzy wcale. Scenografia Justyny Elminowskiej i kostiumy Katarzyny Adamczyk
na długo zapadają w pamięci… Reżyser spektaklu bardzo wyraźnie nawiązuje do
aktualnej pandemii, ale w konwencji, jaką wybrał dla swojego spektaklu, wygląda
i brzmi to naturalnie, bez nachalnego „przerabiania” klasyki literatury na współczesną
modłę.
Na wielką pochwałę
zasługuje tutaj aktorstwo. Edyp w interpretacji Marka Nędzy jest młodym, bardzo emocjonalnym i gwałtownym człowiekiem,
pragnącym obsesyjnie dociec prawdy. Nawet, gdyby ta prawda miała go zabić. Jego
rozwichrzona natura mocno kontrastuje z powściągliwością Jokasty Agnieszki
Wosińskiej i Kreona Mariusza Jakusa. Cała trójka zagrała mistrzowsko. Ale
najbardziej poruszył mnie Koryfeusz w wydaniu Marcina Czarnika. Jego
rozdzierający śpiew, który jest błaganiem o litość, protestem, krzykiem
rozpaczy, pytaniem o sens cierpienia, będzie mi się chyba śnił po nocach.
Król
Edyp
Raginisa nie jest prostym przeniesieniem tragedii antycznej do telewizyjnego
studia. Aby dzisiaj uzyskać u widza katharsis, trzeb szukać nowych środków
wyrazu, takich, które „trafiają” we współczesną wrażliwość i poczucie estetyki.
Raginisowi – twórcy genialnego Dnia gniewu
i Inspekcji – po raz kolejny się to
udało. W spektaklu miesza style i konwencje, tak, że Sofoklesowe Teby są
„wszędzie” i „nigdzie”, „kiedyś” i „teraz”. Chór to tłum sfrustrowanych i
przerażonych globalnym nieszczęściem ludzi. Pałac to obca, zimna przestrzeń
naznaczona luksusem i egzotyką. Jokasta ubrana jest raczej w suknię z dramatu
Szekspira niż antyczny chiton, a Edyp – w awangardowy, trochę pretensjonalny
garnitur rodem z okładki „Vogue”. Na głowie ma jednak – niczym rzymscy cesarze
- złoty wieniec. Melorecytacja chóru przypomina raczej musicalową wokalizę,
wspomaganą przez rytmiczne bicie w bęben, niż śpiew antycznego chóru. Chór jest
zresztą tutaj raczej równorzędnym bohaterem zbiorowym niż – jak w teatrze
greckim – komentatorem rzeczywistości. Taka poetyka sprawia, że spektakl ogląda
się jednym tchem, jak dobry film, a chwilami nawet reportaż. Jedyne, co mi
bardzo przeszkadzało, i czego kompletnie nie rozumiem, to mikroport, w który
wyposażono aktora grającego Edypa. Po co? Telewizja ma takie możliwości
udźwiękowienia spektaklu, że chyba nie jest to potrzebne, a jeśli był to świadomy
zabieg reżysera, żeby pokazać sztuczność pałacowej egzystencji (?), to dlaczego
tylko Edyp? A co z całą jego rodziną?
Król Edyp został
nazwany przez Arystotelesa najpiękniejszą tragedią. Są takie teksty kultury,
które się nie starzeją, bo zadają pytania dręczące ludzkość od wieków: skąd się
bierze zło? Na ile jesteśmy odpowiedzialni za swoje wybory? Czy jest jakaś
nadprzyrodzona siła, która determinuje ludzkie działania? Bohaterowie
kilkakrotnie powtarzają, że nie wierzą w przepowiednie. Dziś być może
powiedzieliby, że są ateistami. A jednak ich świat się rozsypuje, a oni
zmierzają po równi pochyłej ku katastrofie…
Tragedia grecka ma to
do siebie, że stawia bohatera w sytuacji beznadziejnej. Bez względu na to, co
wybierze, jakie działania podejmie, skazany jest na porażkę. Tak postanowili
bogowie i nie ma odwrotu. Najczęściej ponosi karę za nie swoje przewinienia.
Tak jest też w wypadku króla Edypa, który urodził się naznaczony ponurą
przepowiednią, że zabije własnego ojca i ożeni się z własną matką, więc całe
życie ucieka, żeby uniknąć tego przerażającego losu. Nie udaje się… Zaraza,
która dotyka społeczność Teb, jest właśnie karą za ojcobójstwo i kazirodztwo. A
przecież i jedno, i drugie Edyp popełnił nieświadomie.
Skąd zatem zło? Jak je
przezwyciężyć? Tragedia antyczna zadaje te kluczowe pytania, ale nie daje
odpowiedzi. Dla mnie taką odpowiedzią będzie zawsze Ewangelia: opowieść o Tym,
który jako jedyny może zwyciężyć zło tego świata i pokazuje, że nie ma sytuacji
beznadziejnych, jeśli Mu zaufamy. Ale Edyp nie mógł tego wiedzieć.
I jeszcze jedno: „Teby,
Teby giną! Teby, Teby giną!” brzmi wstrząsająco wobec aktualnej sytuacji w
Ukrainie. Wszyscy jesteśmy z Teb. Wszyscy zadajemy sobie te same pytania, co
ludzie kilka tysięcy lat temu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz