czwartek, 28 października 2021


 Myśli niedorzeczne

 

Chłopiec oparty o ścianę czyli refleksja starej nudziary

 

Obrazek pierwszy. Mam zajęcia z ekspresji twórczej w ramach rozszerzenia teatralnego, które od września wprowadzono w naszym liceum. Klasa pierwsza, więc na języku polskim omawiają starożytność. Prezentują etiudy inspirowane wybranym opowiadaniem biblijnym lub mitem. Tak swoją drogą, to ciekawe, że większość wybiera mitologię. Biblia nie jest w cenie… Ale to temat na osobny tekst. Większość  - pomimo drobnych błędów – podeszła do polecenia w sposób bardzo kreatywny. Widać, że włożyli w to zadanie całe serce i dobrze się bawią Jedna z Eurydyk zostaje zamordowana przez Narcyza, jeden z Orfeuszów (a właściwie Orfeuszka) „gra” na skrzypcach – do włączonej muzyki co prawda, ale zawsze – Hades siedzi na biurowym krześle obrotowym i ma z Orfeuszem „deal”, że tamten się nie obejrzy wychodząc z Eurydyką z otchłani, a Ewa zostaje skuszona do grzechu przerwania diety… pączkiem.

Zajęcia odbywają się w niedawno otwartej, przestronnej sali relaksu, pełniącej czasem także funkcję szkolnej świetlicy. No i tkwi tam taki jeden młodzieniec. Siedzi oparty o ścianę i grzebie w telefonie. Caluśkie 40 minut. Ani drgnie. Ani razu nie podnosi głowy, żeby zobaczyć, dlaczego ta dziwna grupa kładzie się na podłodze, prowadzi jakieś szemrane interesy z królem piekieł i udaje, że gra na skrzypcach. Nic go nie rusza. To już wolałabym, żeby przeszkadzał. Przynajmniej wiedziałabym, że żyje, a tak – nie mam pewności.

Obrazek drugi. Też ekspresja twórcza. Podchodzi do mnie dziewczyna i tłumaczy, że nie zrobiła zadania domowego, ponieważ dopiero tydzień temu przepisała się na rozszerzenie teatralne i chyba się przeniesie na kolejne, bo to jednak nie dla niej.

Obrazek trzeci. Wybory do Samorządu Uczniowskiego. Zgłosiła się jedna uczennica, która została przewodniczącą. Dobrze że się w ogóle ktoś zgłosił. Pamiętam te gorące debaty sprzed czterech lat i szkołę oblepioną profesjonalnymi plakatami z drukarni. Na jednym z nich krzyczało wielkie hasło: „Make Chrobry great again!”. Czułam się jak podczas kampanii wyborczej na prezydenta RP.

Obrazek czwarty. Szukam chłopaków do grupy teatralnej Dzikie Koty. Dawno nie było tak źle z męską częścią obsady. Zawsze na początku roku szkolnego zgłaszało się kilku kandydatów. Niektórzy nawet zastępowali mi drogę w drzwiach, bo wyczytali gdzieś w Internecie o naszej grupie. A teraz nie działa żadna metoda spośród tych, które w poprzednich latach były pewniakami. Ani na Facebookowe ogłoszenie: lajkują dotychczasowi członkowie Dzikich Kotów, nauczyciele i dziewczyny. Ani na udostępnienia znajomych. To miłe, ale bez rezultatów. Ani na spektakularne sukcesy („Wygraliśmy Łódzki Przegląd Teatrów Amatorskich! Jedziemy na Kurtynę!” ). Ani na indywidualną łapankę: podchodzę po lekcji do delikwenta, mówię, że ma świetny, radiowy głos, a ten… ucieka. Nie zadziałała też metoda „na ładną koleżankę”, którą wymyśliły moje zwariowane „teatralne” dziewczyny. Biegały podczas lekcji po salach i oznajmiały, że szukają Hrabiego Henryka do Nie – boskiej komedii. Jedyny odzew, jaki miałam, to ze strony jednej z polonistek, która zapytała następnego dnia, czy znalazł się Hrabia Henryk, a ja nie mogłam wyjść ze zdumienia, skąd ona wie, bo już zdążyłam zapomnieć o zajściu…

Obrazek czwarty. Początek roku szkolnego, pierwsza lekcja religii. Robię wśród pierwszaków ankietę, co ich interesuje, jakie mają pasje, plany na przyszłość, marzenia. Odpowiedzi: nie mam zainteresowań, nie wiem, moją pasją jest granie na komputerze i oglądanie seriali, nie mam marzeń, nie wiem, co będę robić w przyszłości.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo jestem zdruzgotana.

„Ech… Rok szkolny tuż za drzwiami. I dosłownie, i w przenośni. Czuję dreszcz podekscytowania na myśl o kolejnych teatralnych wyzwaniach z moimi Dzikimi Kotami…

Czuję radość na myśl, że znowu zobaczę moją młodzież: i tych „starych”, i nowych. Bardzo jestem ciekawa tych nowych!

Czuję tęsknotę na myśl, że już nie spotkam w tych murach maturzystów A.D. 2019. Są mi szczególnie bliscy. Taka dziura w sercu, która się nie da niczym zapełnić. Bo każde spotkanie z drugim człowiekiem jest wyjątkowe. Zdarza się tylko raz. I to nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych.”

– tak pisałam na tym samym blogu ponad dwa lata temu, u progu nowego roku szkolnego 2019/20. Byłam pełna nadziei, radości, zafascynowania… Jeszcze wcześniej pisałam, że chyba przyszło mi pracować w jakiejś szkole artystycznej: sami aktorzy, wokaliści, fotografowie, filmowcy, muzycy, graficy, twórcy teatru anglojęzycznego… Czy ja  z tym swoim teatrem (który wtedy dopiero kiełkował) nie wożę drzewa do lasu? Doszłam do wniosku, że nie, bo piękna nigdy dość.

Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że tak szybko nasz stary świat runie i wszystko będzie inaczej. I nie chodzi mi o okoliczności zewnętrzne, na które nie mamy wpływu. Chodzi mi o to, że coś się zmieniło w naszym myśleniu. Że tak naprawdę tę pandemię mamy w głowie. Że ona odbiera nam siły. Że młodzież – oczywiście nie wszyscy i nie wszędzie, ale w sporej części – zmienia się w zombie. Bez marzeń, bez planów, bez pasji.

Gdzie się podziała ich energia i ciekawość świata?

Chłopcze, oparty o ścianę i wpatrzony w telefon, ucieka ci życie! Nie słucha. Nawet nie drgnął.

Czy jest na to jakaś rada? Pewnie ciągle ta sama, najważniejsza: dać się porwać przez Źródło życia. „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości.” (J 10,10) – mówi Ten, kto niczego tak nie pragnie, jak tego, żeby nasze życie było twórcze i pełne pasji.

Ale chłopiec musi podnieść głowę znad telefonu i zobaczyć, że ktoś w ogóle do niego mówi.




 

 

5 komentarzy:

  1. Inną rzeczywistość mamy wśród młodych to fakt...Czy tylko po zdalnym nauczaniu? Nie jestem przekonana. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wraz z obniżaniem wymagań intelektualnych w programach szkolnych zawęża się pole widzenia młodzieży. Mam nadzieję, że obecny minister nadrobi zaległości. Gdy pracowałam gimnazjum, ponad 10 lat temu, przeżyłam kolejną "reformę" polegającą na obcięciu materiału historii. 16-letni uczeń opuszczał szkołę bez wiedzy o Cudzie nad Wisłą, II wojnie światowej, Katyniu, AK, Powstaniu Warszawskim ....

    OdpowiedzUsuń
  3. proces zaczął się długo przed pandemią i przed przeszłym, i przed obecnym ministrem. Uczę 28 rok, widzę. Nie wierzę, że to odwrócimy. Cieszę się, że nie przyjdzie mi żyć w świecie, którym ta młodzież będzie kierować. Kiedy lekarz będzie patrzył w komórkę i sprawdzał w internecie: "gorączka, wysypka, co to może być". :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety, smutne to i prawdziwe. Dzieci nie chca, nie widzą powodów. Najlepiej, żeby się nie napracować i efekt byl spektakularny. I jeszcze wszyscy bili brawo. Trudno młodych do czegokolwiek namówić. Młodzi nauczyciele też nie wykazują checi. Koleżanka zrobiła mi małą awanturkę, ponieważ miała 105 minut dyżuru, a powiedziałam, że będzie po 100. Staram sie unikać stwierdzenia "Takie czasy!". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo to nie poddawajmy się. Życie będzie odrobine piękniejsze dzięki nam... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń