sobota, 23 października 2021


 

Powiew COOL - tury

Ta książka mnie przeorała

 (Maria Paszyńska, Wiatr ze Wschodu. Za zasłoną chmur, Książnica 2021)

 

Ta książka mnie przeorała. Jej lektura przytrafiła mi się akurat w bardzo trudnym momencie mojego życia: śmierci i pogrzebu taty, ale oczywiście nie jest to winą autorki. Tak wyszło. Może nawet tak miało być.

Czekałam na zakończenie tetralogii Wiatr ze Wschodu, choć monologi tajemniczej postaci – jak się można domyśleć, głównego bohatera - wplecione w narrację na początku i końcu poszczególnych tomów sugerowały, że nie będzie happy endu. Trudno zresztą, żeby bohaterowie żyli długo i szczęśliwie, gdy znaleźli się w państwie rządzonym przez Czerwonego Cara, na Ukrainie panuje przerażający głód, który historycy nazwą później Hołodomorem, a sami mają za sobą traumatyczne przeżycia, które pozostawiły w ich psychice niemożliwe do zagojenia rany.

Zresztą sytuacja, w jaką się uwikłali Kazimierz, Anastazja i Tatiana, jest bez wyjścia. Cokolwiek by wybrali, jest w jakiś sposób złe. Autorka jednak uniknęła melodramatycznej tandety. Zamiast tego mamy opowieść o przebaczeniu, przyjaźni i dorastaniu do ojcostwa, i miłości, która woli stratę niż szczęście kosztem cudzego bólu. Dlatego ostatnia część Wiatru ze WschoduZa zasłoną chmur  - to książka na nasze czasy. Dotyka spraw, którymi żyjemy.

Ale to, co mnie najbardziej fascynuje w powieści Paszyńskiej to ciekawe - jak zwykle -  ukazanie tła historycznego. Cała tetralogia opowiada o narodzinach bolszewickiej Rosji i mechanizmie totalitarnej władzy, która zawłaszcza każdą dziedzinę ludzkiego życia i steruje jednostkami za pomocą okrutnego w swojej skuteczności mechanizmu kontroli i zastraszenia, a także zakłamywania rzeczywistości. Autorka tym razem kontrastuje realia Leningradu z lat 20. XX wieku z beztroską Warszawy tego samego okresu. Bo właśnie w Warszawie pojawia się Kazimierz po rozstaniu z Anastazją, nieświadomy, jakie były skutki tego rozstania dla zdrowia i życiowej przyszłości dziewczyny… Tutaj chłonie atmosferę nocnych lokali, dancingów i bankietów, pracuje nad konstrukcją nowinki technologicznej: samolotu, i zawiera nowe przyjaźnie, przede wszystkim ze słynnym inżynierem Stanisławem Wigurą i pilotem Franciszkiem Żwirką. I właśnie w kontekście tych zabaw i przyjaźni pojawia się mocna refleksja historiozoficzna, która jest dla czytelnika jak zimny prysznic:

„Gdyby zaszła taka potrzeba, nikt nie analizowałby ich talentu lotniczego czy geniuszu inżynieryjnego, nikt w ogóle nie zapytałby ich o zdanie. Gdyby zaszła potrzeba, w jednej chwili staliby się celem dla kul, mięsem armatnim, pożywką dla czerwi, by ktoś mógł zrealizować swoje mroczne fantazje.”

A czytelnik – o ile choć trochę jest zorientowany w historii najnowszej – wie, że taka „potrzeba” wkrótce zajdzie… Wybuchnie wojna, która okaże się jeszcze większą katastrofą dziejową niż I wojna światowa, i Warszawa też przestanie być beztroskim miastem kawiarni i dancingów.

Ale to już temat na osobną książkę, których zresztą napisano wiele.

Czy zatem w powieści Paszyńskiej nie ma przesłania nadziei? Czy za zasłoną chmur rozbłyśnie światło? Tak. Zawsze, jeśli potrafimy kochać. Bohaterowie cyklu Marii Paszyńskiej Wiatr ze Wschodu – Kazimierz, Anastazja i Tatiana – pokazali, że potrafią. Pomimo pogmatwanych losów i ran wyniesionych z rodzinnych domów. To właśnie miłość jest wyznacznikiem ich  życiowych decyzji i motorem ich działań.

1 komentarz: