Powiew
COOL - tury
Ta
książka mnie przeorała
(Maria Paszyńska, Wiatr ze Wschodu. Za zasłoną
chmur, Książnica 2021)
Ta książka mnie
przeorała. Jej lektura przytrafiła mi się akurat w bardzo trudnym momencie
mojego życia: śmierci i pogrzebu taty, ale oczywiście nie jest to winą autorki.
Tak wyszło. Może nawet tak miało być.
Czekałam na zakończenie
tetralogii Wiatr ze Wschodu, choć monologi
tajemniczej postaci – jak się można domyśleć, głównego bohatera - wplecione w
narrację na początku i końcu poszczególnych tomów sugerowały, że nie będzie
happy endu. Trudno zresztą, żeby bohaterowie żyli długo i szczęśliwie, gdy
znaleźli się w państwie rządzonym przez Czerwonego Cara, na Ukrainie panuje
przerażający głód, który historycy nazwą później Hołodomorem, a sami mają za
sobą traumatyczne przeżycia, które pozostawiły w ich psychice niemożliwe do
zagojenia rany.
Zresztą sytuacja, w
jaką się uwikłali Kazimierz, Anastazja i Tatiana, jest bez wyjścia. Cokolwiek
by wybrali, jest w jakiś sposób złe. Autorka jednak uniknęła melodramatycznej
tandety. Zamiast tego mamy opowieść o przebaczeniu, przyjaźni i dorastaniu do
ojcostwa, i miłości, która woli stratę niż szczęście kosztem cudzego bólu.
Dlatego ostatnia część Wiatru ze Wschodu
– Za zasłoną chmur - to książka na nasze czasy. Dotyka spraw,
którymi żyjemy.
Ale to, co mnie
najbardziej fascynuje w powieści Paszyńskiej to ciekawe - jak zwykle - ukazanie tła historycznego. Cała tetralogia
opowiada o narodzinach bolszewickiej Rosji i mechanizmie totalitarnej władzy,
która zawłaszcza każdą dziedzinę ludzkiego życia i steruje jednostkami za
pomocą okrutnego w swojej skuteczności mechanizmu kontroli i zastraszenia, a
także zakłamywania rzeczywistości. Autorka tym razem kontrastuje realia
Leningradu z lat 20. XX wieku z beztroską Warszawy tego samego okresu. Bo
właśnie w Warszawie pojawia się Kazimierz po rozstaniu z Anastazją,
nieświadomy, jakie były skutki tego rozstania dla zdrowia i życiowej
przyszłości dziewczyny… Tutaj chłonie atmosferę nocnych lokali, dancingów i
bankietów, pracuje nad konstrukcją nowinki technologicznej: samolotu, i zawiera
nowe przyjaźnie, przede wszystkim ze słynnym inżynierem Stanisławem Wigurą i
pilotem Franciszkiem Żwirką. I właśnie w kontekście tych zabaw i przyjaźni
pojawia się mocna refleksja historiozoficzna, która jest dla czytelnika jak
zimny prysznic:
„Gdyby zaszła taka
potrzeba, nikt nie analizowałby ich talentu lotniczego czy geniuszu
inżynieryjnego, nikt w ogóle nie zapytałby ich o zdanie. Gdyby zaszła potrzeba,
w jednej chwili staliby się celem dla kul, mięsem armatnim, pożywką dla czerwi,
by ktoś mógł zrealizować swoje mroczne fantazje.”
A czytelnik – o ile
choć trochę jest zorientowany w historii najnowszej – wie, że taka „potrzeba”
wkrótce zajdzie… Wybuchnie wojna, która okaże się jeszcze większą katastrofą
dziejową niż I wojna światowa, i Warszawa też przestanie być beztroskim miastem
kawiarni i dancingów.
Ale to już temat na
osobną książkę, których zresztą napisano wiele.
Czy zatem w powieści
Paszyńskiej nie ma przesłania nadziei? Czy za zasłoną chmur rozbłyśnie światło?
Tak. Zawsze, jeśli potrafimy kochać. Bohaterowie cyklu Marii Paszyńskiej Wiatr ze Wschodu – Kazimierz, Anastazja
i Tatiana – pokazali, że potrafią. Pomimo pogmatwanych losów i ran wyniesionych
z rodzinnych domów. To właśnie miłość jest wyznacznikiem ich życiowych decyzji i motorem ich działań.
Dziekuję za wartosciową opinię
OdpowiedzUsuń