Powiew
COOL- tury
(Strefa interesów, reż. Jonathan Glazer,
2023)
Interesy idą świetnie.
Rudolf jest szefem filii wielkiej europejskiej korporacji, ma oddaną żonę,
gromadkę dzieci i willę z ogródkiem. Żona ten ogródek pielęgnuje z pomocą
ogrodnika i służby. Często mąż jej przynosi z pracy w prezencie eleganckie
ubrania, a nawet piękne futra. Szczęśliwa małżonka rzuca to i owo z tych darów służącym.
Dzieci chodzą do szkoły. Tato jest zapracowany, ale zawsze znajduje czas, żeby
poczytać córkom bajki na dobranoc, a starszego syna zabrać na konną przejażdżkę
po okolicy. Słowem: trochę oldschoolowa sielanka, jak gdyby żywcem wyciągnięta
ze starych elementarzy naszych dziadków
i pradziadków.
Tyle że ta okolica to
rozległy i coraz sprawniej funkcjonujący obóz koncentracyjny KL Auschwitz, willa
bezpośrednio graniczy z murem obozu, do malowniczego ogrodu
i wygodnych sypialni dochodzą strzały, krzyki, płacz dzieci z „sąsiedztwa”,
ujadanie psów
i dymy z krematoryjnych kominów, ubrania i futra pochodzą z „Kanady” czyli
obozowego magazynu rzeczy skonfiskowanych Żydom wysłanym prosto z transportu do
komór gazowych, szkoła dla dzieci jest oczywiście narodowosocjalistyczna, a
konne przejażdżki
z synem mają na celu wtajemniczenie chłopaka w specyfikę wzorcowego
funkcjonowania placówki. Ojcem rodziny jest Rudolf Höss, komendant KL
Auschwitz.
I na tym właśnie polega
siła tego filmu. Nie ma tam jasno zarysowanej fabuły, wartkiej akcji ani
żadnych „ozdobników”, które by mogły film uatrakcyjnić. Strefa interesów jest przerażająca w swojej surowości. Trochę jakby
ktoś wszedł z ukrytą kamerą do posiadłości Hössów i nagrał ich zwykłe życie,
dialogi przy stole, wieczory, poranki, zabawy dzieci… Ot, dom nie różniący się
niczym od innych domów, gdyby nie te
niepokojące odgłosy zza muru…
Nie jest to pierwszy
film opowiadający o Holokauście z innej perspektywy. Wystarczy wspomnieć Życie jest piękne Roberto Begniniego,
gdzie bohater tłumaczy kilkuletniemu synkowi, że obóz koncentracyjny to taki
rodzaj zabawy w chowanego, i Chłopca w
pasiastej piżamie Marka Hermana, gdzie podobnie jak w Strefie interesów mamy obraz „porządnej” niemieckiej rodziny,
której ojciec jest komendantem obozu. Jednak w odróżnieniu od tych skądinąd
świetnych filmów, obraz Glazera ukazują jedynie brutalną prawdę historyczną,
bez retuszu i właściwie bez komentarza. Widzimy jedynie zbiór obrazów, w
których liczy się każdy detal. Dym i płomienie za oknem. Dziewczynę podrzucającą
jabłka dla więźniów obozu (bardzo ciekawe zdjęcia kontrastujące z kolorowymi
obrazami życia rodzinnego Hössa, bo zrobione w negatywie). Niańki kąpiące
najmłodsze dzieci komendanta w wannie
i przebitka: Höss myjący ręce, z których spływają do odpływu umywalki resztki
popiołu… Podekscytowany syn komendanta, dzieciak jeszcze, może dwunastoletni, oglądający
coś w nocy w sypialni w świetle lampki nocnej. Czyżby coś czytał? A może
oglądał zakazane gazetki pornograficzne? Niezbyt to chwalebne, ale w tym wieku,
zwłaszcza u chłopaków, częste… Otóż nie. To złote zęby wyrwane więźniom. Dzieci
bawiące się w komorę gazową… Współczesne pracownice muzeum Auschwitz sprzątające
komory gazowe, krematorium, gabloty pełne butów, walizek, kul i innych
przedmiotów odebranych ofiarom, przypominającym aktualnie szarą, bezkształtną
masę…
Muzyka, ostra,
psychodeliczna, przyprawiająca o ciarki - trochę jak muzyka Wendy Carlos
i Rachel Elkind w Lśnieniu - pojawia
się tylko czasami i na krótko. Najlepszym komentarzem w tej opowieści jest
cisza. Cisza umierania. Cisza tych, który WIEDZIELI, a NIE REAGOWALI. Cisza
teściowej Hössa, która wyjeżdża z willi bez słowa i zostawia list. Nie dowiemy
się, co napisała, ale możemy się domyśleć… Cisza, która nagle pojawia się
w głowie bohatera na narodowosocjalistycznym bankiecie nazistowskich oficjeli,
i zagłusza cały zgiełk imprezy, a potem się dowiadujemy, że przyglądał się
gościom i zastanawiał się,
w jaki sposób można by było sprawnie zagazować tak wielką liczbę ludzi…
Koniecznie trzeba
wspomnieć o znakomitych rolach Christiana Friedela (Rudolf Höss)
i Sandry Hüller (hedwig Höss). Para aktorów gra oszczędnie i przez to siła rażenia
tych postaci jest ogromna. Rozmawiają o zagładzie, tak, jak się rozmawia o pogodzie,
zakupach albo pracy w biurze. Bez emocji. Niepokój wdziera się tylko przez okno
– razem z dymem
i odblaskami ognia w piecach. A tak przy okazji: bardzo ciekawy w tym filmie
jest obraz żon nazistów, łącznie z główną bohaterką, Hedwig Höss. Przedstawione
są w taki sposób, że przełamuje to powielany w wojennych filmach stereotyp
zjawiskowej, smukłej, wyprostowanej jak struna i ufryzowanej blondynki o twarzy
porcelanowej lalki. Te Niemki są brzydkie, chodzą jak kaczki, a futra i suknie,
w które są ubrane, wyglądają, jakby należały wcześniej do kogoś innego… I tak
mają właśnie wyglądać.
Film Glazera wart jest
Oskara za najlepszy film międzynarodowy. Wbija w fotel, pozostaje
w sercu, zostawia widza z pytaniami bez odpowiedzi, które jednak wracają i nie
dają spokoju: jak to możliwe, że w cywilizowanym świecie wydarzyło się tak
niewyobrażalne zło? Jak to możliwe,
że cywilizowani ludzie ot, tak po prostu, na to pozwolili? Jak to możliwe, że
można mieszkać za murem wielkiej katowni, słyszeć krzyki, WIEDZIEĆ i
przymierzać futra po ofiarach?
Pytania, które nie
dotyczą jedynie wydarzeń sprzed osiemdziesięciu lat. Wojna puka
do naszych drzwi…
Link do zwiastuna:
https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/Strefa+interes%C3%B3w+Zwiastun+nr+1+polski-68085
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz