piątek, 3 maja 2024


 

Powiew COOL - tury

                          Jest ogień! (Święto ognia, reż. Kinga Dębska, 2023)

Przepłakałam prawie cały film. Potrzebne mi było to wzruszenie. Ale też jest czym się wzruszać: Kinga Dębska po raz kolejny pokazała, że potrafi zrobić dobre kino, które bawi, porusza i daje  do myślenia.

Święto ognia w tytule nawiązuje do fantazji choreograficznej Zygmunta Noskowskiego, która swoją prapremierę miała w 1902 roku w Operze Warszawskiej. Ogień porywa, fascynuje, ale może być także siłą destrukcyjną… Mamy więc pierwszą opowieść: o Łucji, młodej ambitnej baletnicy, która po latach harówy i morderczej walki z ciałem dostaje wreszcie główną rolę w tytułowym balecie w Teatrze Wielkim. Łucja ma jednak młodszą siostrę: Anastazję, która urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym. To właśnie z perspektywy Anastazji poznajemy całą historię. Ona również musi  się zmagać z własnym ciałem podczas długich godzin rehabilitacji i nauki komunikacji alternatywnej.

Można powiedzieć, że robimy z Łucją dokładnie to samo… Obie siłujemy się  ze swoim ciałem i próbujemy je zmusić do czegoś, czego ono wcale nie chce, ale nie wiem… może o to chodzi w życiu? – mówi nasza narratorka.

 A jednak Anastazja jest szczęśliwa i ma bogaty świat wewnętrzny, który stopniowo przed nami odkrywa. Czego nauczyła mnie Anastazja? Uważności. Ma dużo czasu, więc obserwuje rzeczywistość wokół siebie: ludzi na ulicy, sąsiadów, członków rodziny. Żeby „widzieć więcej”, trzeba zapomnieć o sobie, a skupić się na przedmiocie obserwacji. Delikatnie, bez „rzucania się”, tak, jakby się skradało… To bardzo ważna lekcja smakowania chwili. Anastazja uczy mnie także radości, wdzięczności i tego, że zamiast koncentrować się na własnym cierpieniu i ograniczeniach, warto walczyć o swoje marzenia w ramach swoich możliwości. I docenić to, co się ma. Samo imię „Anastazja” jest jak życie, światło, nadzieja, bo oznacza „zmartwychwstanie”. I taka też jest bohaterka filmu.

Tymczasem ciało Łucji - dla której balet jest całym życiem! - nagle odmawia posłuszeństwa. Tuż przed premierą, która jest dla niej przepustką do kariery solistki baletu. Musi się zatrzymać. Posłuchać siebie. Być może podejść do swojego życia, które było do tej pory powierzchowne, pozbawione relacji, zapchane szybkimi, mocnymi wrażeniami, inaczej, nieco uważniej, z takim właśnie „skradaniem”?

Och, jak ja dobrze rozumiem rozpacz i frustrację Łucji! Aktualnie jestem w takim właśnie granicznym momencie, kiedy musiałam się zatrzymać. Odłożyć na bok swoją pasję, skoncentrować się na zupełnie innych rzeczach niż do tej pory, zacząć żyć bez planów. Tylko DZISIAJ. I dobrze wiem, jakie to „dzisiaj” jest trudne dla kogoś, kto całe życie zajmował się udowadnianiem, że w czymś jest najlepszy, a w gruncie rzeczy uciekał przed tym, co najważniejsze: konfrontacją z sobą i budowaniem relacji…

W świetnej adaptacji powieści Jakuba Małeckiego odkrywamy jeszcze kilka innych ważnych wątków: niepełnosprawności i ciężkiej choroby w rodzinie (a więc tematyka podobna jak w Chce się żyć Marka Pieprzycy, Strzępach Beaty Dzianowicz i Śubuku Jacka Lusińskiego), miłości, przyjaźni, rodzinnej tajemnicy, która wychodzi na jaw po latach (trochę, moim zdaniem, niewykorzystany i uproszczony wątek…).

Film Dębskiej jest zbudowany na kreacjach aktorskich. Na pierwszy plan wysuwają się oczywiście dwie główne bohaterki, Anastazja i Łucja. Obie zasługują na wielkie brawa i kolejne propozycje filmowe. Rola Pauliny Pytlak (Łucji), studentki Akademii Teatralnej w Warszawie, to efekt długiej, mozolnej i bardzo wnikliwej podróży do świata osób z niepełnosprawnością. Widać, że – podobnie jak jej bohaterka – niespiesznie się „skradała” do tematu, zapominając o sobie, „ale tak dokładnie”. Jej Anastazja to kreacja porównywalna z rolą Dawida Ogrodnika w Chce się żyć czy Wojtka Dolatowskiego w Śubuku, ale widać, że jest rezultatem własnych, twórczych poszukiwań.

Na wielki szacunek zasługuje także Joanna Drabik w roli Łucji. Nie jest przecież zawodową aktorką, lecz baletnicą, naprawdę zatrudnioną jako koryfejka w Teatrze Wielkim. Tymczasem poza zaprezentowaniem mistrzowskich umiejętności tanecznych zbudowała pełnokrwistą postać, z całą gamą emocji, którą ja po prostu polubiłam i bardzo mocno się z nią utożsamiam! Drabik gra poniekąd samą siebie…

Oczywiście warto wymienić znakomitą Kingę Preis w roli ekscentrycznej, ale bardzo pozytywnej sąsiadki Józefiny, Tomasza Sapryka jako Poldka, ojca dziewcząt, barwną i nieco neurasteniczną Karolinę Gruszkę jako Lenę, matkę bohaterek, oraz drugoplanowych, lecz charyzmatycznych mistrzów baletu: Katarzynę Herman w roli Kownackiej i Mariusza Bonaszewskiego jako Piłata.

Całości dopełnia nostalgiczna, wyrazista muzyka Bartosza Chajdeckiego.

Podsumowując: jest ogień w Święcie ognia! Idealny film na majowy wieczór. Długo zostaje w sercu. Na tyle długo, że chcę do niego wrócić.



Link do zwiastuna:

https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/%C5%9Awi%C4%99to+ognia+Zwiastun+nr+1-66528

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz